Fatalny bilans polskich kopalń. Od początku roku zginęło już pięć osób, pięć innych zostało rannych. Wyższy Urząd Górniczy nie pozostawia złudzeń - to głównie wynik ludzkich błędów, a nie wina sprzętu.
- Niestety, sami popełniają błędy. I to wcale nie młodzi ludzie, lecz górnicy pracujący pod ziemią kilka, a nawet kilkanaście lat - mówi "Rz" Edyta Tomaszewska, rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego. 24 stycznia ucierpiał w Halembie doświadczony elektromonter - przechodził w niedozwolonym miejscu przez przenośnik taśmowy. Doznał zmiażdżenia podudzia.
I choć spółki węglowe wydają na BHP łącznie ponad miliard złotych (np. w 2007 r. Kompania Węglowa 680 mln zł, Jastrzębska Spółka Węglowa 388 mln zł, Katowicki Holding Węglowy 214 mln zł), to wypadków w kopalniach węgla kamiennego jest coraz więcej.
- Przeprowadzając kontrole, nasi inspektorzy nie mają prawnych możliwości nakazania np. dodatkowego szkolenia BHP w zakładzie - mówi Tomaszewska. - Możemy jednak zalecić kierownikowi ruchu danej kopalni szczegółowe omówienie z załogą - przed szychtą czy po szychcie - konkretnego wypadku, który się tam wydarzył, i pozostaje liczyć, że górnicy nie będą ufać wyłącznie swojemu doświadczeniu.