Trwający już 26. dzień strajk w kopalni "Budryk" w Ornontowicach powoduje, że rośnie potencjalne zagrożenie pożarowe - informuje zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której niedawno dołączyła ta kopalnia
Jak wyjaśnił, podczas długotrwałego postoju rośnie zagrożenie tzw. pożarem endogenicznym. Jego objawy przez dłuższy czas mogą być stosunkowo mało zauważalne, natomiast proces samozagrzewania się węgla postępuje. "Po przekroczeniu określonego punktu, tzw. temperatury krytycznej węgla, proces nabiera dużej dynamiki i z zagrożenia potencjalnego staje się realnym i wymaga zdecydowanych działań profilaktycznych, a często kończy się izolacją ściany wydobywczej" - wyjaśnił Tor.
Izolacja oznacza wyłączenie ściany z wydobycia na wiele miesięcy, co powoduje olbrzymie straty materialne. Źródłem zagrożenia są resztki węgla, pozostające w tzw. zrobach w ścianie. Podczas postoju mają one dłuższy kontakt z powietrzem, co utrzymuje proces samozagrzewania węgla.
"Postęp ściany powoduje, że zroby mają znacznie krótszy kontakt z tlenem, temperatura nie osiąga poziomu krytycznego. Odpowiednio szybki postęp ściany podczas wydobycia jest więc najbardziej skuteczną metodą ograniczenia zagrożenia pożarowego"- wyjaśnił wiceprezes Tor.
Według zarządu, który prowadzi w piątek kolejną rundę rozmów ze związkami zawodowymi w siedzibie spółki w Jastrzębiu Zdroju, postój oznacza pozbawienie dochodów tej części załogi, która nie popiera akcji i chce pracować, a także kooperujące z "Budrykiem" firmy zewnętrzne, zatrudniające ok. 1 tys. osób.
Kopalnia "Budryk" zatrudnia 2400 osób. Według zarządu, w akcji protestacyjnej uczestniczy ok. 300 osób, organizujące ją związki mówią o ok. 700, w tym trzech górnikach, którzy w nocy ponownie podjęli protest pod ziemią, na poziomie 700 m.
"Uniemożliwia się normalną pracę ok. 2 tys. ludzi. Oprócz załogi są to firmy obce, zatrudniające ok. 1 tys. osób, te firmy też nie mają przychodów" - powiedział w piątek dziennikarzom prezes JSW Jarosław Zagórowski.
W związku z przedłużającym się protestem, zarząd rozważa czasowe przesunięcie pracowników "Budryka", którzy chcą pracować, do innych zakładów tej spółki. Za okres strajku nie płaci się tym, którzy biorą w nim udział - uczestnikom płaci jego organizator. Pracownicy, którzy nie biorą udziału w proteście, dostają tylko tzw. dniówki przestojowe, czyli mniejsze wynagrodzenie.
Według zarządu JSW, dotychczasowe straty kopalni spowodowane przez strajk przekraczają 30 mln zł. Dziennie to ok. 2,5 mln zł.
Podczas piątkowych rozmów zarząd podtrzymał swoje wcześniejsze propozycje dla strajkujących, gwarantujące im wzrost wynagrodzeń, które jednak oni uważają za niewystarczające. Jednocześnie Zagórowski przyznał, że przyczyny obecnego kryzysu sięgają wielu lat wstecz, bo załoga kopalni od lat zarabiała "stosunkowo słabo". Jego zdaniem jednak podczas obecnego protestu nieodpowiedzialni liderzy związkowi manipulują załogą.
"Liderzy związkowi w sposób nieodpowiedzialny, populistyczny, obiecali załodze złote góry, potężny wzrost wynagrodzeń. Teraz nie wiedzą, jak się z tego wycofać z twarzą"- powiedział Zagórowski.
"W JSW dba się o pracowników, bo mamy świadomość, że za chwilę możemy ich nie mieć. Ale musimy poruszać się w pewnych realiach ekonomicznych. Od początku tych rozmów cały czas idziemy na ustępstwa, ale doszliśmy do granicy i zaczynamy wchodzić w bardzo niebezpieczny ekonomicznie obszar, czyli pogorszenia wyników kopalni, tak, że nie będzie miała dodatnich wyników" - dodał.