Warunki po pierwszym wybuchu w kopalni Pniówek pozwalały wysłać ratowników po poszkodowanych wskutek niego górników - zapewnił dyrektor tego należącego do Jastrzębskiej Spółki Węglowej zakładu Marian Zmarzły.
- Analizując pomiary na wylocie ze ściany, zdecydowanie można było wtedy wysłać tych ratowników - podkreślił Marian Zmarzły, dodając, że także idąc do ściany ratownicy dysponowali przyrządami kontroli składu atmosfery.
- Zastępowy może podjąć decyzję o wycofaniu się do bazy, jeśli zmieni się skład atmosfery czy nastąpi jakiekolwiek zagrożenie. Zastępowy na wlocie wskazywał, że było tam ok. 2 proc. metanu i 56 ppm tlenku węgla. "W takich warunkach akcja może być prowadzona - dodał.
- Odnosząc się do warunków przed katastrofą Zmarzły, prezentując schemat rejonu ściany N-6 wyjaśniał, że przed katastrofą do pierwszego stopnia zagrożenia klimatycznego zaliczono stosunkowo niewielki odcinek ściany (od 1. do 45. sekcji), wraz z odcinkami wyrobisk, którymi odprowadzano z niej powietrze.