- Nic nie zastąpi rzetelnej oceny stanu górnictwa węgla kamiennego w Polsce. Jego roli dla ciągłości dostaw energii, ale i wagi społecznej. Potrzeba odwagi politycznej w określeniu, które z kopalń pozostaną i na jak długo, a które i kiedy będą likwidowane. Z przyczyn naturalnych, ale i trwałej nierentowności - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Herbert Leopold Gabryś, ekspert ds. energetyki, przewodniczący Komitetu ds. Energii i Polityki Klimatycznej Krajowej Izby Gospodarczej (KIG).
- Herbert Leopold Gabryś wskazuje, że górnictwo i energetyka węglowa od lat są zakładnikami niezmiennie opresyjnej polityki UE wobec paliw stałych a naszymi uwarunkowaniami.
- To kosztowny i podstawowy determinant transformacji energetyki w Polsce.
- Według Gabrysia, entuzjaści antywęglowej polityki klimatycznej UE powinni wreszcie zejść na ziemię i policzyć jej koszty oraz efekty.
Jak skutecznie reformować górnictwo, kiedy nie ma się polityki energetycznej?
- Nie da się tego zrobić racjonalnie bez rozstrzygnięć, jak ma wyglądać bezpieczeństwo energetyczne Polski. Rozstrzygnięć doktrynalnych nie tylko branżowej strategii samej energetyki - na długo i w porozumieniach ponadpartyjnych. Bezpieczeństwo energetyczne kraju lokuje się w grupie najistotniejszych determinantów niepodległości i nienaruszalności naszych racji. Z tego powodu powinno być pierwotne dla krótkookresowych strategii, polityk i prognoz.
Czy to u nas możliwe?
- Można kreślić wizje. Można rozwiewać obawy górników o przyszłość ich i ich rodzin. Także i nasze o ciągłość dostaw energii w cenach, które nie powalą budżetów domowych i nie zabiją konkurencyjności naszej gospodarki. Można zapowiadać - co jeszcze i jak długo będzie się dobrego działo. Można mnożyć pomysły.
Można…
- Nic jednak nie zastąpi rzetelnej oceny stanu górnictwa węgla kamiennego w Polsce! Jego roli dla ciągłości dostaw energii, ale i wagi społecznej. Potrzeba odwagi politycznej w określeniu, które z kopalń pozostaną i na jak długo, a które i kiedy będą likwidowane. Z przyczyn naturalnych, ale i trwałej nierentowności.
Aktywa pozostałej części - na miarę potrzeb energetycznych łączyć z generacją. Także dla przejrzystości kosztów i oceny efektywności zarządzania. Taka konsolidacja aktywów węglowych podwyższy kapitał grupy i zwiększy możliwości inwestycyjne całej energetyki. Nie tylko dla sprostania wyzwaniom polityki klimatycznej. Będzie trudna i kosztowna.
Poza pomysłem wymaga argumentacji merytorycznej potrzeb i zasadności wyboru. Także świadomości wagi i kosztów społecznych. Nie tylko tych wprost ze skutków zmian w górnictwie. Wywołać może bowiem także antagonistyczny podział energetyki na tę lepszą, bardziej „zieloną” i gorszą.
Gorszą, bo kosztowną z przyczyn opłat klimatycznych - nie tylko za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla - ale na długo jeszcze niezbędną. Także dla ubezpieczenia rozwoju niestabilnej generacji odnawialnej.
Bez tego ubezpieczenia czai się zagrożenie nie tylko ciągłości dostaw energii, ale i groźba nadmiernego wzrostu jej cen. Ale i - co podpowiadają doświadczenia konsolidacji energetyki sprzed trzynastu lat - trudna do przejścia sprzeczność z regułami obowiązującymi w UE.
Czy da się w ogóle reformować górnictwo bez uprzedniej-spójnej wizji sektora energetycznego?
- Czekamy od wielu lat na Politykę Energetyczną Polski do roku 2050. Ma być do końca roku, jak zapowiada minister klimatu Michał Kurtyka. Wierzę, że mu się to uda. Szczerze tego życzę. Byłby to dobry moment na ogarnięcie jej z koncepcją konsolidacji podmiotów energetyki. Z zapowiadanym łączeniem aktywów węglowych - górnictwa węgla kamiennego i generacji.
Pozostawiając przy tym naturalne i sprawdzone związki energetyki „brunatnej”. Tu wspólną troską kopalni węgla brunatnego i elektrowni jest kreślenie takiej strategii, aby złoża było na tyle, na ile to wynika z potrzeb generacji i na tyle możliwości wytwarzania energii, ile w złożu i możliwościach wydobycia. Przy okazji nowych pomysłów tego nie wolno zniszczyć.
To także dla uwolnienia reszty od ciężaru niezmiennie antywęglowej polityki klimatycznej wspólnoty unijnej. A może jeszcze trochę inaczej. Jak to ma wyglądać - dziś nie wiemy. Odstawienie górnictwa z energetyką węglową do „gospodarczego hospicjum”, aby nie psuły wizerunku reszty, może być karkołomne z przyczyn społecznych. Ale poczekajmy.
Cały czas czekamy...
- Szczegóły koncepcji mają się odsłonić także w końcówce roku. Jeśli zbieżność terminów przedłożenia polityki energetycznej i założeń konsolidacyjnych jest nieprzypadkowa, to może stworzyć szansę na wypracowanie całościowej i spójnej wizji strategicznej na długo. Może na miarę rozstrzygnięć doktrynalnych. Bez tego pozostaniemy w „rozchełstaniu” wizji, pomysłów i mizernej odpowiedzialności politycznej za istotną część naszego bezpieczeństwa.
Na co pan liczy w zakresie kierunków, jakie określimy w energetyce?
- Górnictwo i energetyka węglowa od lat są zakładnikami niezmiennie opresyjnej polityki UE wobec paliw stałych a naszymi uwarunkowaniami. To kosztowny i podstawowy determinant transformacji energetyki w Polsce.
Aby sięgnąć neutralności klimatycznej zgodnie z przyjętym porozumieniem paryskim w drugiej połowie XXI wieku, to same inwestycje sięgają 240 mld euro - tak podała minister funduszy i polityki regionalnej pani Małgorzata Jarosińska-Jedynak. To dwa razy więcej niż szacowane średnio dla całej UE. A póki co jest, jak jest.
Za pięć miesięcy w specyficznej sytuacji pandemicznej tego roku zużycie energii elektrycznej w kraju było mniejsze o 4,82 proc. - wszystkie porównania do analogicznego okresu sprzed roku - równe 68 108 GWh przy produkcji ogółem 63 048 GWh o 7,28 proc. mniejszej.
Elektrownie zawodowe dały łącznie 51 002 GWh, tj. o 10,11 proc. mniej - z czego cieplne zawodowe 49 873 GWh, tj. o 10,03 proc. mniej. Tendencja do pomniejszania produkcji w tej grupie wytwórców pogłębia się z wyraźną dynamiką. Elektrownie na węglu kamiennym dały 28 774 GWh, tj. mniej o 11,9 proc. - tendencja do pomniejszania produkcji pogłębia się.
Zużyto uśredniając 11,22 mln węgla energetycznego - tylko na produkcję energii elektrycznej - tj. około 1,52 mln ton mniej niż w pięciu miesiącach 2019 roku. Elektrownie na węglu brunatnym dały 15 326 GWh, tj. mniej o 14 24 proc., zużyto uśredniając 17,73 mln węgla brunatnego, tj. około 2,95 mln ton mniej niż w pięciu miesiącach 2019 roku.
W strukturze produkcji energii elektrycznej według paliw dominuje generacja z węgla kamiennego 41,58 proc. (za pięć miesięcy w 2019 roku było to 47,91 proc.) i z węgla brunatnego 29,66 proc. (za pięć miesięcy 2019 roku było to 28,77 proc.). Przy udziale generacji z gazu 9,73 proc. (w ciągu pięciu miesięcy 2019 roku było to 7,61 proc. i wiatru 8,55 proc. (za pięć miesięcy 2019 roku było to 6,85 proc.).
Z nadwyżki niekonsumowanej energii elektrycznej w Niemczech i niekonkurencyjnych cen naszej - saldo wymiany z zagranicą zwiększyło się znacząco i wyniosło 5 061 GWh nadwyżki importu, tj. o 42,24 proc. więcej (pobranie 8 539,6 GWh i oddanie 3 487,5 GWh) - odpowiednio w 2019 roku 6 862,5 GWh i 3 304,8 GWh).
Spadek konsumpcji energii może być znaczący?
- Konsumpcja energii elektrycznej przez odbiorców końcowych na koniec 2020 roku może się zmniejszyć w relacji do poprzedniego roku nawet o około 7,5 TWh. Zmniejszanie zużycia energii elektrycznej i powiększanie salda wymiany z zagranicą będzie się utrzymywać dłuższy czas.
Na koniec grudnia 2020 roku może to być około 13,5 TWh. Zużycie węgla kamiennego zmniejszy się o około 3,83 mln ton. Rywalizację z importem przegrywać będzie generacja z węgla. Z przyczyn rosnących cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla i wyższych cen naszego węgla energetycznego niż na rynkach zewnętrznych - nie tylko z Rosji. I to się nie zmieni.
Czytaj także: Energetyka zrzuca węglowy ciężar. Plan, który ma sens
Pod koniec lat dwudziestych czekają nas poważne wyzwania systemowe…
- Zgadza się. Odstawiane będą bloki dwustumegawatowe. Z naturalnego zużycia i sczerpania możliwości modernizacyjnych. To będzie proces kilkuletni, a ubytki w Krajowym Systemie Energetycznym znaczne. Zastępować je będą źródła niskoemisyjne. Przede wszystkim odnawialne wzbogacone akumulacją.
Ale dla ich ubezpieczenia będą nadal potrzebne jednostki konwencjonalne - na gazie i węglu. Dziś bloki nowe na węglu - Bełchatów II, Kozienice, Opole, Jaworzno i Turów będą mogły pracować co najmniej do roku 2050. To wyznaczy wielkość zapotrzebowania na węgiel. Do tego zapowiadana energetyka jądrowa. Dziś pierwszy blok sygnalizowany jest na pierwszą połowę lat trzydziestych.
Podobno z dostawy ze Stanów Zjednoczonych i z ich kredytowaniem. Strach pomyśleć, ile będzie kosztowała energia z takiego źródła i z takiego kredytu lub tym bardziej gdy jej nie będzie, a my „wytłuczemy” generację z węgla i przy okazji sam węgiel.
Jakie rozwiązania powinniśmy zatem w tym zakresie forsować w rozmowach z UE?
- Entuzjaści antywęglowej polityki klimatycznej UE - jest taka niezmiennie, choć można ją ładniej nazywać - powinni wreszcie zejść na ziemię. Policzyć jej koszty i efekty.
Emisja dwutlenku węgla w świecie nie maleje, choć za rok ubiegły nie odnotowała przyrostu. To raczej wczesny skutek spowolnienia gospodarczego. Ale nie tylko. Zwiększona emisja w krajach rozwijających się została skompensowana zmniejszeniem w krajach rozwiniętych gospodarek. USA zanotowały największy w historii spadek emisji, o 140 mln ton dwutlenku węgla, czyli o 2,9 proc.
Z kolei emisje w UE spadły o 160 mln ton, czyli 5 proc. Nadal jednak emisja łączna UE w emisji światowej nie przekracza 1 proc. W Unii po raz pierwszy więcej energii elektrycznej wyprodukowano z gazu niż z węgla, a produkcja z wiatru niemal doścignęła tę z węgla.
Emisje Japonii spadły o 45 mln ton, czyli o ok. 4 proc., co jest najszybszym spadkiem od 2009 roku. Głównym powodem jest więcej energii elektrycznej z atomu. W pozostałych państwach emisje wzrosły o niemal 400 mln ton, z czego 80 proc. przypada na wzrost wytwarzania z węgla w Azji.
Zauważmy, że zmniejszenia emisji okupione są kosztami wprowadzania nowych niskoemisyjnych źródeł. Nie mają wiele wspólnego z kosztami ponoszonymi na opłatę rosnących cen uprawnień do emisji. Środki pozyskiwane z handlu emisjami trafiają najczęściej jako dochód budżetów krajowych.
I konsumowane są na różne cele.
- Odległe od wsparcia nowych niskoemisyjnych technologii. Za to skutecznie zabijają konkurencyjność generacji węglowej. Przy impotencji unijnych prób wprowadzenia cła węglowego zabijają konkurencyjność wielu branż gospodarki unijnej. Ten proceder winien zostać zawieszony.
Pandemia przyniosła światu głęboki kryzys gospodarczy i społeczny. Globalną gospodarkę dotknie najgłębsze załamanie od czasu wielkiego kryzysu z lat trzydziestych XX wieku. Tyczyć będzie bardziej unijnej wspólnoty. Bardziej niż wielu innych regionów świata.
Dlaczego?
- Wynikać to będzie z wielu zróżnicowań - także z różnych obciążeń kosztami z ambicji strategii klimatycznej. Tych realizowanych i tych z zamiarów. W samej Unii Europejskiej różnie dla poszczególnych krajów. I dla gospodarek bardziej w rozumieniu narodowym niż wspólnoty. Stan klęski epidemiologicznej wymusza zmianę wielu priorytetów u nas i szeroko w świecie.
Co będzie najważniejsze?
- Po pierwsze przeżyć. Po wtóre - nie zabić gospodarki. W skali globalnej tak się dzieje. Tyczy to wielu obszarów polityki. Polityki klimatycznej też. W skali lokalnej naszego europejskiego podwórka także. Dla gospodarki w Polsce tym bardziej, bowiem koszty wielu przedsięwzięć z szeroko rozumianej ochrony klimatu mamy znacznie wyższe niż nasi sąsiedzi.
To chwila, aby na pierwszym miejscu postawić pragmatyzm. Na czas najtrudniejszy zweryfikować ambicje klimatyczne. Uwolnić się od kosztów nieadekwatnych wobec dramatyzmu wyzwań - w szczególności co do zamiarów podniesienia celów redukcyjnych i kosztów pozyskania uprawnień do emisji.
Trzeba dostosować je do możliwości, do logiki priorytetów w czasie niezwyczajnym. Nie zaniedbując przyjętych działań dla ochrony środowiska i transformacji elektroenergetyki w Polsce. Na ten czas zaniechać procedowania legislacyjnego nowych, po Protokole Paryskim zobowiązań. Inicjatyw takich, jak między innymi Europejski Zielony Ład.
Czas biegnie szybko - kiedy powinien zostać przedstawiony plan dla energetyki? Ile rząd ma na to czasu?
- Czas już dawno minął. Miotamy się pomiędzy półprawdami i emocjami różnych lobbujących swoje racje środowisk. Dziś minister klimatu usiłuje nadrobić czas zmitrężony. Oby się udało. Powołane są zespoły dla wsparcia procesu - a może wypracowania od nowa - projektu polityki energetycznej państwa do 2050 roku. Życzmy im sukcesu i miejmy nadzieję, że do końca roku minister Michał Kurtyka taki projekt przedłoży.
Bez obrazy, jaki by nie był, ale niechby wreszcie precyzował wolę państwa, co do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego nam wszystkim. Wolę i odpowiedzialność polityczną także za losy górnictwa, czy jak to ostatnio się nazywa szerzej - aktywów węglowych