Rozpoczęły się w środę rozmowy z udziałem strajkujących 38. dzień związkowców z kopalni "Budryk" i zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW)
30 górników prowadzi w kopalni głodówkę 1050 metrów pod ziemią, kolejnych pięciu głoduje na powierzchni. Okupację podziemnych wyrobisk prowadzi ponadto ok. 150 osób, co najmniej drugie tyle okupuje zakład na powierzchni.
"Czas, jaki upłynął od poprzedniego spotkania, powinien działać na korzyść, w interesie górników, ich rodzin i majątku kopalni. Trzeba ostudzić emocje i wyjść na przeciw swoim argumentom. Przydałby się lód na rozpalone czoła" - mówił wojewoda.
Z wypowiedzi przedstawicieli stron wynika jednak, że o porozumienie może być trudno. Prezes JSW Jarosław Zagórowski, pytany o ewentualne nowe propozycje dla protestujących, odsyłał, by o nowe stanowisko zapytać komitet strajkowy. Z kolei jego przedstawiciele podkreślali, że nie zamierzają cofnąć się w swoich żądaniach.
Lider strajkujących, Grzegorz Bednarski ze związku zawodowego "Kadry", przypomniał, że górnicy chcą zarabiać co najmniej tyle, ile załoga kopalni "Krupiński", gdzie zarobki są najniższe wśród kopalń JSW. Protestujący uważają, że podstawą porozumienia powinien być projekt wypracowany w Jastrzębiu Zdroju 11 stycznia, którego jednak nie zaakceptowała JSW.
W ogłoszonej krótko po rozpoczęciu spotkania przerwie w rozmowach, prezes Zagórowski zaapelował do komitetu strajkowego, aby otworzył bramy kopalni i pozwolił strajkującym na bezpośrednie zapoznanie się z propozycjami JSW. Wyraził opinię, że górnicy są manipulowani przez komitet strajkowy i przetrzymywani w kopalni.
"My wciąż przedstawiamy kolejną wersję porozumienia, kolejny element, który chcemy dać górnikom. Natomiast mam duże, uzasadnione obawy, po tym jak rozmawiam z ludźmi, że ci, którzy są przetrzymywani w kopalni, nie mają pełnej informacji, co jest zaoferowane tym pracownikom. Dochodzą do mnie głosy, że ludziom tym liderzy związkowi przedstawiają tylko swoją wiedzę" - mówił Zagórowski.
"Proponuję - zróbmy takie doświadczenie - niech komitet strajkowy odblokuje bramy, niech odblokują szyby. Zobaczymy wtedy, ile osób będzie chciało dobrowolnie strajkować na terenie kopalni, a ile będzie chciało opuścić kopalnię i podpisać się pod porozumieniem, które zaoferowaliśmy i przeliczyliśmy na realne pieniądze" - apelował Zagórowski.
Jego zdaniem, dopiero wówczas okaże się, czy strajkujący rzeczywiście mają pełną wiedzę i chcą nadal strajkować. "Mam podejrzenia, że ci ludzie zostali pozbawieni wiedzy, a więc i wolności. Mam obawę, że komitet strajkowy nie dopuszcza do tego, by do tych ludzi dotarła wiedza" - uważa prezes JSW.
"Moim zdaniem są przetrzymywani pod ziemią w sposób nielegalny, ogranicza im się wolność" - dodał.
Duże poruszenie wśród liderów protestu wywołała środowa publikacja "Pulsu Biznesu", dotycząca wysokich zarobków liderów protestu, sięgających stu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. Bednarski zaznaczył, że w minionym roku otrzymał nagrodę jubileuszową. Zastrzegł, że nie zna dokładnej wielkości swoich ubiegłorocznych zarobków, bo nie otrzymał jeszcze rozliczenia podatkowego.
"Zarobki, które osiągamy, są dla nas osobiście satysfakcjonujące, natomiast mamy moralny obowiązek, żeby występować za tymi ludźmi, którzy stoją o wiele słabiej on nas, za tymi górnikami, przodowymi, sekcyjnymi, kombajnistami, elektrykami i mechanikami, którzy pracują na dole i wielokrotnie pokazywali publicznie paski, ile zarabiają" - mówił Bednarski, który rozważa pozew sądowy przeciwko autorce artykułu.
"Moje zarobki są na pewno niższe od pracowników JSW, natomiast o wiele niższe są zarobki tych górników, którzy w tej chwili głodują, protestują pod ziemią. Mamy obowiązek moralny, jako związkowcy, żeby w obronie tych ludzi stawać, i to właśnie czynimy" - dodał Bednarski.