Do 10 wzrosła w środę liczba górników z kopalni "Budryk", prowadzących protest głodowy ponad tysiąc metrów pod ziemią. Rano do głodówki przyłączyły się cztery kolejne osoby. Pozostałych sześć głoduje od wtorku.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Na innym poziomie kopalni, 700 metrów pod ziemią, protest okupacyjny prowadzi 150 górników. Kilkuset dalszych okupuje zakład na powierzchni. W środę żony części z nich pojechały protestować do Warszawy.
Dla tych górników z "Budryka", którzy chcą pracować, zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) przygotował w środę możliwość podjęcia pracy w trzech innych kopalniach spółki - "Krupiński", "Pniówek" i "Zofiówka". Nikt z niej jednak nie skorzystał.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka JSW, Katarzyna Jabłońska- Bajer, w kopalnianej stołówce, przed którą podstawiono autobusy dla pracowników, zebrało się ok. 250 osób. Wszyscy deklarowali, że chcą pracować, ale w swojej kopalni. Żądali od zarządu, aby doprowadził do zakończenia konfliktu i umożliwił załodze podjęcie pracy. Doszło do słownych przepychanek, górnicy nie ukrywali emocji.
W środę pracownicy "Budryka" mieli mieć w innych kopalniach tzw. dniówkę szkoleniową. Zarząd zamierza ponawiać propozycję wyjazdu do pracy w innych kopalniach na kolejnych zmianach. Na pracowników znowu mają czekać autokary.
Osoby deklarujące chęć do pracy otrzymują zmniejszone wynagrodzenie, tzw. postojowe. Podejmując pracę, zarobiliby więcej. Bardzo wielu pracowników "Budryka" jest w czasie protestu na urlopach i zwolnieniach chorobowych.
Według Wojtowicza, środowa odmowa skorzystania z możliwości pracy w innych kopalniach to wyraz poparcia dla protestujących. - Wielu pracowników jest na okresach próbnych, albo inne ważne powody nie pozwalają im włączyć się do czynnej akcji. Popierają jednak nasze postulaty - skomentował.
Protestujący chcą zarabiać co najmniej tyle, ile w najgorzej opłacanej kopalni JSW, której częścią stał się niedawno samodzielny dotąd "Budryk". Oznaczałoby to ok. 500 zł średniej podwyżki za ubiegły rok. Dotychczasowe negocjacje z zarządem spółki zakończyły się fiaskiem.