Mimo że zabrzańska kopalnia Guido to dziś turystyczna atrakcja, pod ziemią praca wre w najlepsze. Od grudnia zwiedzający będą mogli zjechać jeszcze głębiej - na poziom 320 m. Poczują się tam jak prawdziwi górnicy.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
- Prawdziwa niepolukrowana kopalnia będzie na poziomie 320 - zapowiada Tomasz Masoń, szef działu promocji kopalni, kiedy pędzimy metalową klatką w dół. Płytszy poziom zabytkowej kopalni turyści mogą zwiedzać od ponad roku. Mimo, że zjeżdża się pod ziemię, atmosfera jakby niekopalniana. To raczej muzeum z wypchanymi końmi, manekinami górników i ekspozycjami narzędzi. W wybetonowanych podziemiach trudno odnaleźć prawdziwą atmosferę kopalni. I co najważniejsze - nie ma tu węgla!
Tymczasem głębiej wyrobiska wyglądają, jakby dopiero co górnicy skończyli szychtę. Wilgotność przekracza 90 proc., a w świetle górniczej lampy unoszą się tysiące drobinek czarnego pyłu. Na przodku, gdzie rąbano węgiel wciąż widać otwory po odwiertach. Żeby tu dojść, musimy się nieźle nagimnastykować pod nisko zawieszonym stropem.
- Do tego dojdzie huk maszyn i pędzącego taśmociągu. Zwiedzający poczują respekt przed górniczą pracą. Wszystko będzie tak urządzone, by sami mogli zasiąść za sterami kombajnu - zapowiada Masoń.
Trasa na poziomie 320 będzie miała 1,3 km długości. Na razie pod ziemię zwożone są elementy obudowy i kombajnów. Zamontowane zostaną w chodnikach. Część trasy turyści będą pokonywać w ciemnościach, oświetlając sobie drogę jedynie lampami na kaskach. Poczują też na własnej skórze, jak zatrzęsie się chodnik. Metalowa podłoga, do złudzenia przypominająca podziemny korytarz, znienacka zapadnie się o kilka centymetrów. Wstrząsom będzie też towarzyszył huk trzeszczących skał.
Zwiedzający będą mogli posmakować górniczego trudu już w grudniu. Równocześnie na poziomie 320 trwają prace przy uruchomieniu "strefy sztuki". Ogromna hala podziemnej kompresorowni, w której wciąż stoi maszyna pamiętająca czasy Donnersmarcków, zamieni się w kawiarnię, a warsztat w salę kinowo-teatralną. Kilkadziesiąt metrów dalej powstanie podziemna kręgielnia. Kopalnia liczy, że część pieniędzy na inwestycje dostanie z funduszy unijnych. - Wtedy udałoby się wszystko uruchomić do 2011 roku. Jeśli nie dostaniemy tych pieniędzy, prace potrwają kilka lat dłużej - przewiduje Masoń.