W kopalni "Budryk" nie ma obecnie bezpośredniego zagrożenia dla przebywających pod ziemią górników - wyjaśnia Wyższy Urząd Górniczy (WUG) w Katowicach
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
W poniedziałek Okręgowy Urząd Górniczy (OUG) w Gliwicach nakazał wznowienie wydobycia węgla na dwóch z trzech ścian wydobywczych w strajkującej od 23 dni kopalni, aby wyeliminować wzrastające zagrożenie pożarowe. Specjaliści podkreślają jednak, że takie zagrożenie nie oznacza pożaru, a jedynie warunki, mogące sprzyjać jego powstaniu.
Według strajkujących, pod ziemią protestuje obecnie ok. 500 osób. Chcą wyrównania płac do średniej w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, której "Budryk" stał się niedawno częścią.
Podziemne pożary, w dużej części wywołane tzw. samozapłonem lub samozagrzaniem węgla w zrobach (miejsca po eksploatacji węgla) to naturalne zagrożenie górnicze. Taki pożar nie przejawia się ogniem, ale przede wszystkim wzrostem ilości tlenku węgla w atmosferze (wykrywają to czujniki), wzrostem temperatury, a bywa, że także widocznym zadymieniem.
Eksperci uznali, że najskuteczniejszą metodą wyeliminowania zagrożenia będzie normalny ruch ścian, stąd nakaz wznowienia wydobycia 1050 metrów pod ziemią. Poniedziałkowa informacja w tej sprawie wywołała wiele alarmistycznych spekulacji, głównie w portalach internetowych. Niektóre z nich pisały o możliwej eksplozji, możliwości zapalenia się brył węgla i zagrożeniu dla życia górników. WUG zaprzecza tym sugestiom.
"Na razie można jedynie powiedzieć, że w zrobach jednej ze ścian obserwuje się podwyższony poziom tlenku węgla oraz wodoru. Występujące stężenia gazów spowodowały tam wzrost tzw. wskaźnika pożarowego do wartości oznaczającej, że maksymalna temperatura węgla w zrobach oscyluje wokół temperatury krytycznej" - wyjaśnił PAP wiceprezes WUG, Piotr Litwa.
Dodał, że w zrobach drugiej ze ścian obserwuje się wzrost zawartości wodoru oraz utrzymującą się podwyższoną zawartość acetylenu; również tam maksymalna temperatura w zrobach oscyluje wokół krytycznej. Eksperci uznali, że nie ma tam możliwości - co byłoby wskazane - ograniczenia ilości powietrza płynącego przez ścianę. Ponadto długi przestój spowodował zmniejszenie gabarytów wyrobiska - wypiętrzenie spągu (spodu chodnika) i deformację obudowy wyrobisk.
W tej sytuacji uznano, że najskuteczniejszą metodą wyeliminowania zagrożenia będzie niezwłoczne uruchomienie postępu ściany. W innym przypadku, nawet jeśli teraz nie dojdzie do pożaru, zwiększy się jego prawdopodobieństwo w przyszłości, gdy eksploatacja dobiegnie końca i ściana będzie likwidowana. Do jej końca zostało obecnie ok. 95 metrów. Dotychczasowy postęp tej ściany to ok. 330 m.
Odnośnie pierwszej ściany eksperci uznali, że - jeżeli jej uruchomienie nie będzie możliwe - trzeba będzie do minimum ograniczyć ilość płynącego przez nią powietrza oraz rozpocząć wprowadzanie do zrobów mieszaniny doszczelniającej, a także wykonać izolację zrobów na całej długości ściany. Do jej końca pozostało jeszcze ok. 950 m, dotychczasowy postęp to 750 m.
Zgodnie z zaleceniem nadzoru górniczego, dyrekcja kopalni rozpoczęła przygotowania do wznowienia wydobycia. Pracownicy imiennie wyznaczani są do wykonania określonych czynności. Dyrektor kopalni Piotr Bojarski zapowiedział, że jeżeli strajkujący będą utrudniać te działania, będą one wykonywane na zasadach akcji ratowniczej, z czym wiąże się wiele obostrzeń.
Strajkujący nie zamierzają na razie przerywać protestu, ale ich przedstawiciele deklarują, że nie będą utrudniać działań dyrekcji. Powątpiewają przy tym w wiarygodność dokonanych w kopalni pomiarów i analiz i zapowiadają pobranie i zbadanie własnych próbek gazów.