- Trzeba dostosować wydobycie węgla do potrzeb, po kosztach, które nie zabiją szans na przetworzenie go w energię elektryczną w konkurencyjnych cenach. Wynika to z postrzegania polityki klimatyczno-energetycznej UE. Z naszej arogancji; wymuszeń wieloletniej i nieprzyjaznej indoktrynacji; z konsekwentnej strategii gospodarczej naszego zachodniego sąsiada, w której mamy być istotnym odbiorcą energii z zewnątrz. W „zielonym płaszczyku” retoryki ochrony klimatu - mówi w rozmowie z portalem WNP.PL Herbert Gabryś, ekspert do spraw energetyki.
- - Moim zdaniem w 2031 roku węgla kamiennego dla generacji w elektrowniach systemowych nie trzeba będzie więcej niż 17,4 mln ton, aby do 2040 r. zmniejszyć do niespełna 9 mln ton - zaznacza Herbert Gabryś.
- Jak dodaje pomiędzy rokiem 2041 a 2050 potrzeby te nie przekroczą 7,2 mln ton. Węgla brunatnego natomiast odpowiednio na 2031 r. do 49,7 mln ton, aby w 2040 roku sięgnąć ledwie 18 mln ton.
- Gabryś zaznacza, że obecnie węgiel kamienny i brunatny z powodu opłat za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla stają się niekonkurencyjne.
- Więcej w strefie premium WNP.PL.
Jaką widzi pan przyszłość dla węgla?
- O przyszłości węgla energetycznego, poza stanem zasobów i kosztami pozyskania, decyduje polityka klimatyczno-energetyczna UE. Ale nie tylko. Bo o losie górnictwa węglowego - kamiennego i brunatnego - w Polsce zadecydowano już dawno. Już w pakiecie aneksyjnym przyjęliśmy zapisy, które później sankcjonowały cały szereg legislacyjnych rozstrzygnięć.
Z derogacją ich „siły rażenia”, jaką są opłaty za uprawnienia do emisji CO2 do roku 2020. To koszty pozyskania uprawnień do emisji eliminują skutecznie generację energii elektrycznej z paliw stałych.
Potem ta eliminacja bierze się też z szeregu rozstrzygnięć legislacyjnych, które przyspieszyły proces ograniczania emisji. Ale także stworzyły mechanizmy ingerencji w rynkowy obrót uprawnieniami do emisji CO2.
A zatem?
- Dziś każda generacja z węgla kamiennego i brunatnego z tytułu opłat za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla staję się niekonkurencyjna. Wykorzystywana z potrzeb systemowych - nie tylko praca w podstawie, ale coraz częściej z potrzeb regulacji - przynosi straty.
Uprawnienia do emisji dziś „muskają” 30 euro/tonę. A będzie drożej! W jednostkowych kosztach energii elektrycznej sprzedanej podwajają - w uproszczeniu - koszt jednostkowy zmienny.
Z powodu wielu zwrotów w procesie restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego w Polsce - a brunatnego też, choć nie w tej samej skali - zrodziło się dziś wiele problemów. Nie tylko w wymiarze finansowym.
A w jakim jeszcze?
- W społecznych oczekiwaniach także. Z arogancji wielu polityków wobec reguł rynku i wobec przyjętych zobowiązań międzynarodowych - dziś rachunek koniecznych zmian jest tak wielki. Niektórzy dodają - albo ich weryfikacji! To jednak przede wszystkim czas, aby z szacunku wobec górników i nie tylko - starczyło nam odwagi i umiejętności stworzenia strategii polityki paliwowo-energetycznej dla Polski do roku 2050. Tej jak dotąd nie mamy! Ale to odrębny temat.
Czym więc dziś mierzyć skalę wyzwań?
- To energetyka wyznacza tę skalę. Z potrzeb ubezpieczenia dostaw paliw dla niezbędnej produkcji energii elektrycznej. Ale i ciepła systemowego. Choć tu coraz częściej sięgamy po gaz.
Energetyka węglowa coraz skuteczniej jest wypierana przez generację z odnawialnych źródeł energii. To widać. Mniej widać utratę jej konkurencyjności wobec ofert zewnętrznych. Rośnie w dużej dynamice import energii, z roku na rok o około 50 proc. większy, gdyż na zewnątrz jest tańsza i bardziej „zielona”. A z przyczyn spowolnienia gospodarczego w Niemczech ich nadwyżka energii, już nie tylko „ozowej”, wtłaczana jest w nasz system energetyczny.
Eksport energii elektrycznej od kilku lat maleje. Dzieje się tak przede wszystkim kosztem wytwarzania energii z węgla brunatnego i kamiennego w kraju. W ostatnich miesiącach dynamika tych zmian jest spowodowana nie tylko pandemią.
Czym jeszcze?
- Nasz produkt krajowy brutto jest mniej energochłonny. Zmniejszanie zużycia energii elektrycznej przez odbiorców końcowych w kraju jest w tendencjach stałe. I dobrze! Bo do porównań w tej materii z naszym zachodnim otoczeniem gospodarczym jeszcze nam brakuje.
Pozostaje problem ubezpieczenia niestabilnej pracy energetyki OZE. To winno być przedmiotem strategicznych rozważań. Tych wiele, ale bez politycznej jednoznaczności.
Z przeliczenia założonej w projekcie Polityki Energetycznej z dostępnej dziś wersji 2.1 z dnia 8 listopada 2019 roku wynika, że dla potrzeb produkcji energii elektrycznej - łącznie w elektrowniach i elektrociepłowniach - w 2031 roku trzeba będzie 23,84 mln ton węgla kamiennego i 52,55 mln ton brunatnego. W 2040 roku zużycie miałoby się zmniejszyć do około 17,82 mln ton kamiennego, a brunatnego do 20,02. Projekcji na kolejne lata brak.
A jeśli jawi się w wypowiedziach wielu, to węgla w energetyce już „ma nie być”. Pomiędzy rokiem 2030 a 2040 istotna część generacji z wielu przyczyn zostanie odstawiona. Dziś jest wiele pomysłów, czym ją zastąpić. Wiele od lat - bywa to na granicy politycznej hipokryzji.
A nowe bloki na węgiel?
- Ano właśnie, rodzi się pytanie, co z nowymi blokami na węgiel. Czy zatem potrzeba i najprostsza logika ich wykorzystania miałaby lec w gruzach? To absurdalne! Pozostaną bloki „nowe” na węglu kamiennym - Opole, Kozienice, Jaworzno i na brunatnym Bełchatów i Turów - których żywotność i przydatność dla stabilizowania systemowych potrzeb wykroczy daleko poza rok 2040.
Czy przestałyby potem pracować? Jeśli nie, to jak zapewnić dostawy węgla brunatnego wobec niedostatków w złożach eksploatowanych i niezdolności decyzyjnej co do nowego złoża dla Bełchatowa? Ale także stosownego przedłużenia koncesji dla Turowa? Z naszym węglem kamiennym przy jego wysokich cenach może być podobnie.
Ile dla nich węgla i skąd? Do tego, jeśli nie znajdziemy sposobu opłacania kosztów stałych za rezerwowanie tych mocy i zwrotu kosztów zmiennych za ich generację - z uprawnieniami do emisji - to te bloki, mimo najlepszych na dziś technologii, będą odstawione z przyczyn ekonomicznych. Bo będą nierentowne. Przyniosą każdemu właścicielowi straty! I cóż tu „gdakać” o węglu.
Zobacz także: JSW: nastał czas zaciskania pasa
A zatem, według pana, co korygować w projekcie i jak szacować potrzeby węgla na rok 2050?
- Jeśli nie zmieni się nasza polityka wobec górnictwa i nie okiełznamy kosztów uprawnień do emisji - nie wspominając innych - to trzeba skorygować już dziś założone wielkości produkcji energii elektrycznej z węgla do 2040 roku i szacować ją na rok 2050.
Ze zmian w zapotrzebowaniu na energię elektryczną w kraju, jej rosnącego importu oraz malejącego eksportu, ale i potrzeb systemowych. Szacuję, że wymienione „nowe” bloki będą obciążane rocznie przez około 4 200 godzin. Tylko! Bowiem część możliwości generacyjnej zostanie zniweczona prowadzeniem zmiennych obciążeń regulacyjnych.
Moim zdaniem w 2031 roku węgla kamiennego dla generacji w elektrowniach systemowych nie trzeba będzie więcej niż 17,4 mln ton, aby do 2040 zmniejszyć do niespełna 9 mln ton. Pomiędzy rokiem 2041 a 2050 potrzeby te nie przekroczą 7,20 mln ton. Z kolei węgla brunatnego potrzeba będzie odpowiednio na 2031 do 49,7 mln ton, aby w 2040 roku sięgnąć ledwie 18 mln ton. Potem w ostatnim dziesięcioleciu półwiecza oscylować wokół 8 mln ton.
Podkreślam - to w sytuacji, gdy nie uda się skutecznie ograniczyć kosztów obciążeń z polityki klimatycznej wspólnoty. Ale także dostosować wydobycie węgla do potrzeb, po kosztach, które nie zabiją szans na przetworzenie go w energię elektryczną w konkurencyjnych cenach.
Smutny ten obraz. Czemu aż tak?
- Z postrzegania polityki klimatyczno-energetycznej UE. Z naszej arogancji wobec toczących się w tym obszarze procesów; wymuszeń wieloletniej i nieprzyjaznej indoktrynacji - nie tylko medialnej - wobec węgla; z konsekwentnej strategii gospodarczej naszego zachodniego sąsiada, w której mamy być istotnym odbiorcą energii z zewnątrz. W „zielonym płaszczyku” retoryki ochrony klimatu. Przede wszystkim drogą eliminowania węgla z gospodarki, a z energetyki przede wszystkim.
A wszystko to przy braku jednoznaczności naszej strategii szeroko rozumianej energetyki - z górnictwem, w spójnej wizji. Ułożonej na osi czasu i ubezpieczeniem środków na przeprowadzenie pożądanych zmian. I z należytą troską o bezpieczeństwo energetyczne kraju. A przy tym z unikaniem hipokryzji wielu naszych „specjalistów” wobec faktów i biegnących procesów. Z uczciwym traktowaniem górników i energetyków.