Odwołanie Maksymiliana Bylickiego było z nim uzgodnione, twierdzi Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący największego związku zawodowego w KGHM. Krytycy obecnego zarządu podejrzewają, że orszady w zarządzie KGHM, spowodowane są kwestiami finansowymi.
Przeciwnicy PiS-u i krytycy obecnego zarządu nie mają wątpliwości, że w tej niespodziewanej roszadzie w KGHM, w którym Skarb Państwa ma ok. 42 proc., chodzi o pieniądze.
Członek zarządu \KGHM zarabia ok. 60 tys. miesięcznie. Według rozmówców dziennika, w ramach odprawy może otrzymać wynagrodzenie za czas, który przepracowałby do końca kontraktu, czyli w przypadku Bylickiego do 2009 r. Łącznie odchodzący wiceprezes może więc otrzymać blisko 1 mln zł.
Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący największego związku zawodowego KGHM i poseł SLD, jest przekonany, że odwołanie nastąpiło po wcześniejszym uzgodnieniu z Bylickim, któremu w najbliższym czasie może zostać zaproponowana posada, choćby w Polkomtelu - przekonuje związkowiec w "Parkiecie".
Powołanie Kaśkowa do zarządu Zbrzyzny nazywa wręcz łapówką i politycznym nadaniem. Według analityków, nawet jeśli nowo powołany wiceprezes za kilka miesięcy straci posadę (po odpolitycznieniu spółek), może, łącznie z odprawą, zarobić nawet 2 mln zł.