Sąd w Kętrzynie skazał byłego dyrektora zakładu zajmującego się recyklingiem akumulatorów w Korszach za zanieczyszczenie środowiska na 30 tys. zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
- Oskarżenie dotyczyło zanieczyszczenia otoczenia zakładu ołowiem.
- Sprawa wyszła na jaw w 2013 roku.
- Były dyrektor nie przyznał się do winy.
Rzecznik prasowa olsztyńskiego Sądu Okręgowego Agnieszka Żegarska poinformowała 21 stycznia, że Sławomir W. został skazany na 30 tys. zł grzywny, a dodatkowo ma zapłacić 20 tys. zł nawiązki na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz opłacić koszta sądowe.
"Oskarżony w pierwszym dniu procesu nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia" - dodała rzecznik sądu.
Wydany przez sąd w Kętrzynie wyrok nie jest prawomocny.
Sławomir W. pod koniec 2016 roku został oskarżony o to, że "w latach 2012-2015 jako dyrektor ds. recyklingu ZAP Sznajder Batterien SA z siedzibą w Piastowie, będąc odpowiedzialnym za bieżące funkcjonowanie Oddziału Produkcyjnego w Korszach, zajmującego się recyklingiem akumulatorów i produkcją czystego ołowiu, zanieczyszczał powietrze, powierzchnię ziemi i wodę ołowiem w strefie co najmniej 200 metrów od miejsca lokalizacji tego zakładu".
Sprawa wyszła na jaw w 2013 r. po skargach okolicznych mieszkańców, którzy przekonywali media i władze samorządowe, że zakład emituje niebezpieczne związki. Lokalny samorząd postanowił wówczas sfinansować mieszkańcom badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym u 18 dzieci.
W śledztwie prokuratura uzyskała m.in. opinię Instytutu Ochrony Środowiska - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie wskazującą, że Oddział Produkcyjny w Korszach spowodował wyraźne zanieczyszczenie głównych elementów środowiska w jego sąsiedztwie.
W opinii stwierdzono, że oprócz gleby zanieczyszczeniu uległy również wody, powietrze atmosferyczne i rośliny. Podczas śledztwa uzyskano także opinię Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, z której wynika, że na mieszkańców terenów przylegających do zakładu "sprowadzona została możliwość wystąpienia określonych niebezpiecznych dla zdrowia następstw".
Przedstawiciele ZAP Sznajder Batterien od początku protestów zapewniali, że zakład w Korszach ma "wszelkie certyfikaty świadczące o spełnieniu najsurowszych norm środowiskowych" i był wielokrotnie kontrolowany przez Sanepid i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.