Polski przemysł stoczniowy, zajmujący dziś 22. miejsce na świecie, trudno uznać za beneficjenta pozytywnych przemian i trendów, jakich doświadcza obecnie ta branża w Europie Zachodniej. W odróżnieniu od konkurencji z Zachodu stocznie w Polsce nie mają portfela długoletnich i znaczących kontraktów na budowę wyspecjalizowanych jednostek. W dużej mierze są wręcz nieefektywne lub też działają realizując minimalne marże, niepozwalające na wypracowanie trwałej i istotnej nadwyżki kapitałowej. Ale sytuację tę można odmienić.
- Rozwój przemysłu stoczniowego w Polsce wymaga konsolidacji i kapitału, zarówno finansowego jak i ludzkiego oraz silnego wsparcia publicznego, w postaci zamówień statków i okrętów.
- Uczynienie z Marynarki Wojennej kluczowego klienta w perspektywie kilkunastu lat może sprawić, że przemysł stoczniowy stworzy kilkadziesiąt tysięcy nowych miejsc pracy i wniesie dodatkowe 95 mld zł do PKB.
- Głównym zagrożeniem dla realizacji tego scenariusza jest pomysł, aby modernizację MW oprzeć na wynajmie okrętów używanych lub przejęciu jednostek wycofanych ze służby w innych krajach. Koszty zaniechania tak rozumianego wsparcia przemysłu stoczniowego mogą wynosić rocznie 4,7 mld zł, oprócz utraconych korzyści.
- Łączna cena upadku polskich stoczni to co najmniej 13,7 mld zł.