Tworzenie przez ARP holdingu firm stoczniowych to utopijny pomysł, który w obecnych realiach rynkowych się nie broni - uważa przewodniczący Związku Pracodawców Forum Okrętowe i prezes stoczni Remontowa Shipbuilding w Gdańsku Andrzej Wojtkiewicz.
W środę podczas dyskusji w sejmowej komisji skarbu państwa nad przyszłością przemysłu stoczniowego w Polsce wiceminister skarbu Rafał Baniak przypomniał, że od kilku lat ARP zwiększa swoje zaangażowanie w sektor stoczniowy.
W Trójmieście Agencja Rozwoju Przemysłu jest obecnie właścicielem stoczni Nauta i Energomontażu Północ, posiada 25 proc. akcji Stoczni Gdańsk, a także jest udziałowcem stoczni Crist. Ma także spółkę Synergia99, która posiada pochylnie i dźwigi w Gdańsku. W Zachodniopomorskim do ARP należą z kolei stocznie: Gryfia i Morska Stocznia Remontowa. Obecnie Agencja konsoliduje te zakłady.
Baniak podkreślił, że Grupa Agencji Rozwoju Przemysłu zatrudnia w sektorze stoczniowym blisko 5 tys. pracowników. Łączne zaangażowanie ARP w ten sektor to ok. 1 mld 100 mln zł. "Sektor stoczniowy w Polsce odbudowuje swoją pozycję"- mówił Baniak.
"Agencja Rozwoju Przemysłu, jako współwłaściciel tych stoczni chce je utrzymać za wszelką cenę. Mówi się, że to jest model biznesowy, jak zaś, jako człowiek z branży z wieloletnim doświadczeniem i funkcjonujący samodzielnie bez jakiekolwiek zaangażowania Skarbu Państwa, twierdzę, że ta koncepcja, bez różnego rodzaju dotacji, się nie sprawdzi" - ocenił Wojtkiewicz.
Prezes Remontowa Shipbuilding, jednej z największych polskich stoczni zatrudniającej na etacie 700 osób, podkreślił, że nie kwestionuje prawa ARP do realizowania własnej polityki gospodarczej.
"Nam, jako członkom Forum Okrętowego zależy tylko na tym, żeby działania firm z udziałem ARP nie zaburzały zdrowego rynku" - wyjaśnił Wojtkiewicz. Dodał, że stowarzyszenie, które reprezentuje, skupia ponad 40 stoczni i spółek kooperujących, banki, placówki badawczo-naukowe, a nawet kancelarie prawne; obejmując swoim zasięgiem 70 proc. branży okrętowej w Polsce.
Wojtkiewicz obawia się, że stocznie, których współwłaścicielem jest ARP, mogą szkodzić zasadom wolnego rynku, np. przez oferowanie armatorom zaniżonych i dumpingowych cen.
Kierownik Katedry Polityki Gospodarczej Uniwersytetu Gdańskiego prof. Henryk Ćwikliński uważa, że szansą dla polskiego przemysłu stoczniowego jest znajdowanie luk rynkowych poprzez budowę np. zaawansowanych technologicznie statków i unikanie w ten sposób bezpośredniej konkurencji z tanią produkcją okrętową na Dalekim Wschodzie.
"Niestety, nie mam zaufania do ARP, ponieważ w czasach, kiedy kilka lat temu ważyły się losy stoczni w Gdyni i Szczecinie dość szczegółowo badałem ich standing finansowy oraz szanse na przetrwanie i wówczas ARP dopłacała tylko do tych stoczni z pieniędzy podatników" - powiedział PAP Ćwikliński.
Zdaniem eksperta ARP nosi wszelkie cechy urzędu. "Tam urzędnik przestrzega różnych przepisów, główną motywacją jest, żeby nie stracić miejsca pracy, o jakiejkolwiek działalności dynamicznej nie ma tu mowy. Urząd nie powinien być właścicielem w biznesie" - zaznaczył.
"Z drugiej strony, co mnie najbardziej niepokoi, jeśli chodzi o Stocznię Gdańsk, czego w dyskusji publicznej na jej temat się nie podnosi, to naprawdę nie wiem i zaczynam wątpić, czy jej większościowy ukraiński właściciel ma w ogóle jakiekolwiek plany strategiczne na przyszłość () Z wiadomości, które docierają można przypuszczać, że ta stocznia jest fatalnie zarządzana" - dodał Ćwikliński.