NCBR z resortu nauki przechodzi pod skrzydła ministerstwa rozwoju. - Wywodzę się ze środowiska naukowego, ale jednak dużo mi bliżej do praktycznej komercjalizacji badań, do wdrożeń. Nauka dla nauki mnie nie pociąga. Dlatego cieszę się, że mocnym kursem zmierzamy w stronę gospodarki - mówi WNP.PL dr inż. Katarzyna Samsel, dyrektor Działu Zarządzania Ekspertami w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Najświeższy raport NCBR dostarcza wiedzy, czego w innowacjach oczekuje polski rynek.
- Myślę, że na przytoczone pytania w naszym raporcie odpowiadamy, choć kwestią interpretacji jest, w jakim stopniu realia odpowiadają założeniom teoretycznym, kierunkowym dokumentom czy wyobrażeniom...
Zauważmy, że podczas oceny wniosków eksperci NCBR weryfikują również opłacalność planowanego wdrożenia. I to nie tylko pod kątem, jak sobie wnioskodawca to wyobraża i ile na tym zarobi, ale starają się – rzecz jasna - skonfrontować owe plany z rzeczywistością. I to jest fundament decyzji.
Chciałabym też się kiedyś pokusić o analizę wdrożeń… Kiedyś - bo trzeba pamiętać, że czas realizacji przedsięwzięcia z reguły nie jest krótki (w przypadku projektów NCBR - do 3 lat), a niekiedy może się on jeszcze wydłużyć, gdy pojawiają się technologiczne problemy albo nadzwyczajna sytuacja w rodzaju pandemii. Potem przychodzi pora na wdrożenie i dopiero po pewnym czasie można z całą odpowiedzialnością ocenić efekty.
To znaczy, że dopiero po mniej więcej 5-6 latach możemy zweryfikować, ile z tych na początku perspektywicznych technologii we wnioskach w istocie wprowadzono, no i jakie są przychody, oszczędności czy inne korzyści z tego tytułu w realnym świecie.
Prof. Jerzy Hausner po lekturze waszego opracowania zauważył, że szczególnie istotne jest, w jakim stopniu innowacyjne badania podejmuje się wskutek zapotrzebowania instytucji publicznych, a w jakim wynikają one z potrzeb i inicjatywy przedsiębiorstw. „Potrzebne jest tu odpowiednie wyważenie między ‘ssaniem’ i ‘popychaniem’. Rosnąca liczba wniosków w programach ‘szybkich ścieżek’ w stosunku do programów sektorowych (resortowych) pokazuje, że na razie go nie ma” - konkluduje. Sama prawda czy jednak kontrowersyjny wniosek?
- Pan profesor w generaliach, mówiąc o równowadze, wyważeniu oczywiście ma rację. Jedna tylko uwaga. Programów sektorowych nie ustalały całkowicie odgórnie resorty ani tym bardziej NCBR.
To też był w dużej mierze rezultat „oddolnego ssania”: branże, które najsprawniej się „zrzeszyły” i złożyły studia wykonalności, grały tu pierwsze skrzypce: po pozytywnej ocenie NCBR wchodziły w fazę realizacji naboru wniosków.
Programy sektorowe miały notabene sporo minusów. Bardzo długi proces ich ustanawiania, formowania powodował, że część tematów z agend badawczych z czasem się dewaluowała, nie nadążała w pogoni za współczesnością, a tym bardziej - przyszłością.
W tego rodzaju programach aplikujący musieli też zdradzić, w jaki kierunek czy przedsięwzięcie chcą w przyszłości inwestować – i niektórzy robili to niechętnie.
Wielu przedsiębiorców równolegle aplikowało w „Szybkiej Ścieżce”. W jej formule po prostu składa się wniosek; temat wniosku ujawniany jest dopiero na etapie listy rankingowej, gdy ktoś już wie, czy może ruszyć z robotą, bo fundusze ma zapewnione.
Nie wiem zatem, czy stwierdzenie pana profesora nie odnosi się może bardziej do tych programów strategicznych, których inicjatorem ewidentnie jest państwo.
Podrążę: czy innowacyjną rewolucją odgórną (m.in. wizje i programy) można decydująco wpłynąć na sukces nowoczesnych przemian w gospodarce, czy filarami powinno być jednak autentyczne, „pierwotne” zapotrzebowanie biznesu i jego modernizacyjne, mocne przeświadczenie. Profesor ocenia, że te proporcje są u nas zwichnięte.
- Odpowiedź na pytanie o konkretne proporcje nie jest taka prosta. Nikt od nas jej zresztą dotychczas – nawet podpowiedzi - nie żądał... Ale to ważny temat i z pewnością będziemy go podejmować.
W naszej nowej strategii zdecydowanie mocniej będziemy szli w kierunku wykorzystywania naszych kompetencji badawczych i doradczych. Będziemy więc wyrażać opinie i oceny, także te dotyczące poszczególnych programów.
A dlaczego odpowiedź – w rozbiciu na branże - nie zawsze jest taka prosta? Na pewno w awangardzie innowacyjnych przemian uplasuje się na przykład energetyka. Musimy mieć wiele technologii, by zastąpić dotychczas powszechnie stosowane spalanie węgla.
Na wielu dachach w polskich wioskach widać ogniwa fotowoltaiczne, ale co z zapewnieniem wystarczających ilości energii dla miast i przemysłu? To już temat dla dużych graczy, czyli dla - w przytłaczającej mierze - wielkich spółek skarbu państwa.
Pewne jest, że wasz raport dostarcza sporo wiedzy o wektorach zmian i aktywności biznesu na innowacyjnym polu – o sukcesach i lukach. Pandemia też jest akceleratorem zmian. Kiedy się będzie weryfikować i redefiniować innowacyjną politykę państwa - jest jak znalazł…
- To prawda. Gdy przyjdzie pora na poprawki czy zupełnie nowe programy, można będzie zajrzeć do naszej analizy - choćby po to, by się przekonać, ile mniej więcej wniosków składano w takiej tematyce.
No i ilu mamy tu odważnych przedsiębiorców. Bo jednak – pamiętajmy - trzeba jednak się odważyć, aby odrobinę „powalczyć” z administracją o zdobycie stosownych środków, a potem właściwie je rozliczyć, co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami.
Na pewno nasz dokument może się stać m.in. punktem odniesienia dla szacunków, jakiego ewentualnego zaangażowania firm można się spodziewać w programach tematycznych. To przecież również cenna wiedza.
W raporcie rzuca się w oczy – co zresztą podkreślacie we wnioskach – rosnąca interdyscyplinarność innowacyjnych projektów, aplikujących o wsparcie ze strony NCBR. We współczesnym świecie coraz trudniej podążać wąską, wyłącznie „resortową” ścieżką”.
- Produkty i usługi, które współcześnie wchodzą na rynek, to już rzadko nieskomplikowane propozycje - efekt prac w ramach jednej branży. Przykład pierwszy z brzegu?
Na nowoczesną lokomotywę czy tramwaj składają się dziś finezyjne, skomplikowane - jak nigdy w przeszłości - elementy: mechaniczny, energetyczny, materiałowy i ważny komponent IT (że już nie wspomnę o tzw. fabrykach jutra).
A przyszłość? Wpływ cyfryzacji na fabryki, służbę zdrowia, administrację rośnie lawinowo… Na przykład mówimy też już o modelowaniu, „projekcji” materiału pod kątem zarówno chemicznym, jak i projektowanych właściwości, jeszcze zanim przejdziemy do właściwych badań czy zastosowań.
IT będzie narastająco obecne w każdej z możliwych dziedzin. To oczywiste.
Konkretnie: innowacje z jakich dziedzin – po obserwacji kilkuletnich trendów - mają według pani w Polsce największe szanse na liczbowy i jakościowy rozwój w najbliższych latach (także przez pryzmat doświadczeń z waszych programów)?
- IT stanie się wszechobecne - łącznie z analizą big data w pierwszym szeregu. Energetyka to też będzie temat sadowiący się w dużej części aktywności NCBR, w tym elekromobilność (i znów: połączenie energetyki, mechaniki, inżynierii materiałowej, rozwiązań IT), a także - już za chwilę - wodoromobilność. Inżynieria materiałowa, gdzie też widać burzliwy i szybki postęp. Budząca nadzieje biotechnologia, a także na pewno przemysł kosmiczny i lotniczy.
Szykują się duże pieniądze dla Polski z nowego budżetu Unii i funduszu odbudowy, w tym wielka pula na przedsięwzięcia innowacyjne – także i w te, którymi zajmuje się NCBR. Czy nagły przypływ finansowych możliwości nie spowoduje inflacji pomysłów, chęci „zagospodarowania” unijnych pieniędzy z niemałą dozą pobłażliwości w kryterium „znaczenie innowacji dla gospodarki” czy faktycznej perspektywy ich komercjalizacji? Te dwa cele – jak podkreślacie – stale macie przecież na uwadze…
- Przez lata nasze Centrum przeszło długą drogę – począwszy od finansowania przede wszystkim programów dedykowanych jednostkom naukowym, które po macoszemu traktowały (albo w ogóle) nie brały w rachubę komercjalizacji swoich badań. Bywało, że jeśli nawet rynkowy potencjał się pojawił, to niejednokrotnie przedsiębiorcy de facto nie dowiedzieli się, że takie badania w ogóle prowadzono...
Dziś doszliśmy do etapu, gdy głównymi wnioskodawcami są firmy. Do każdego projektu przez nas finansowanego przedsiębiorca dokłada swoje środki – zgodnie z zasadami pomocy publicznej. I z reguły raczej nie opłaca mu się wykładać pieniędzy na coś, co w założeniu – bo ryzyko braku wdrożenia przy innowacjach jest obecne – do niczego nie doprowadzi.
Nadal się zdarza, że napływają do nas wnioski, w których finalna opłacalność zarysowanych w nich przedsięwzięć pozostaje na minusie - takich absolutnie nie przepuszczamy. Ale ponieważ można wnioski w obecnym trybie procedowania poprawić - owszem, zwracamy uwagę, jakiego rynku, zmiennej czy innej szansy nie uwzględniono.
Wielu obserwatorów narzeka na rządowe programowanie strategiczne – to instytucjonalna słabość kolejnych gabinetów od bardzo wielu lat. Przywoływany już prof. Jerzy Hausner postuluje, by NCBR dysponował własnym centrum analiz strategicznych, które pracowałoby z udziałem „kluczowych krajowych i zagranicznych ekspertów”. Idąc tym tokiem rozumowania: mogłoby ono stale i kompetentnie – w ciągłym kontakcie z praktyką - raportować o stanie polskich innowacji, obserwować globalne tendencje w B+R, wysnuwać wnioski czy prognozy. No i czuwać nad przekuwaniem zapisanych w dokumentach programów w realne, skuteczne ścieżki, a może też kreatywnie formułować propozycje przynajmniej fragmentów polityki innowacyjnej państwa. Dobry pomysł? Pani by się czuła na siłach?
- Czy zna pan obowiązujący jeszcze Krajowy Program Badań z 2011 roku - przyjęty przez Radę Ministrów, opracowany wiele lat temu przez ekspertów z wielu dziedzin? Zawiera on założenia polityki naukowo-technicznej i innowacyjnej państwa, na których opierając się – taka litera prawa - Rada NCBR tworzy programy strategiczne.
Zawarte są w nim strategiczne kierunki badań naukowych i prac rozwojowych - opisane bardzo szeroko. Wynika to ze sposobu jego formułowania.
Powstał z udziałem przedstawicieli świata nauki - ekspertów z różnych dziedzin, którzy zgłosili większość tematów, nad którymi pracowali. I na tym fundamencie powinniśmy finansować wszystko, tworzyć najbardziej konkretne i potrzebne gospodarce programy, które należałoby szczególnie wesprzeć, żeby w przyszłości mieć konkurencyjną przewagę.
Tylko że ja bym z tych „ekspertów na zlecenie” zdjął w dużej części odpowiedzialność za rezultaty - są bowiem dopraszani w określonym celu, na określony czas, nie mając oglądu całości czy możliwości śledzenia krok po kroku praktycznego odzwierciedlenia wcześniejszych planów ani w realu, ani ich historii. Innym felerem dokumentów programowych jest ich górnolotność – ma się wrażenie, że nie zawsze powstają na gruncie analiz i ambitnego, ale jednak trzymania się ziemi.
- O jakiegoś czasu w formułowaniu założeń programów strategicznych uczestniczą również eksperci wewnętrzni NCBR. Zdarza się, że zewnętrzni specjaliści traktują ich na zasadzie: „A, urzędnik! Najwyżej przecinki poprawi, bo co on się zna…”.
A to nieprawda: Centrum zatrudnia również specjalistów z doktoratami, z doświadczeniem zdobytym podczas pracy w jednostkach naukowych krajowych i zagranicznych oraz w firmach. Dzięki udziałowi w ocenie wniosków mamy bieżący kontakt z rozmaitymi technologiami i potrzebami przedsiębiorców. I to dla nich najważniejsza część aktywności, a nie praca z doskoku.
Słowem: często brak jest wyspecjalizowanych, stałych ośrodków analitycznych pracujących na potrzeby administracji państwowej. Czy takie centrum przy NCBR jest potrzebne – by wasza instytucja mogła wręcz współkreować politykę innowacyjną w Polsce. Powtarzam: czy czujecie się na siłach, by zrobić to teraz?
- W NCBR już dziś pracuje grupa ekspertów. Trzeba by jednak zasilić nasze szeregi. Dziś zajmujemy się jeszcze ograniczoną liczbą dziedzin. Widzę „kadrowe braki” na przykład w budownictwie.
Branżowe rozdziały w naszym raporcie, które zanalizowaliśmy bardziej szczegółowo, pokrywają się z naszym aktualnym stanem „eksperckiego posiadania”. Na pewno jest to jednak naturalny i strategiczny kierunek rozwoju Centrum.
Cieszy panią, że NCBR przechodzi pod skrzydła ministerstwa rozwoju?
- Tak. Też się wywodzę ze środowiska naukowego, ale jednak dużo mi bliżej do praktycznej komercjalizacji badań, do wdrożeń.
Mam to we krwi. Kiedyś prof. Maciej Władysław Grabski, autorytet w inżynierii materiałowej, mawiał: „Pamiętajcie, materiał zawsze robi się po coś…”. Zapamiętałam to na całe życie.
Nauka dla nauki mnie nie pociąga. Dlatego cieszę się, że mocnym kursem zmierzamy w stronę gospodarki, rozwoju. Nie oznacza to oczywiście rezygnacji ze współpracy ze środowiskiem naukowym. Po prostu zmieni się formuła tych działań.
Oczywiście bardzo doceniam także potrzebę finansowania badań podstawowych, ale od wsparcia tego obszaru są inne instytucje.
Obserwuję, że nigdy tak mocno jak teraz Centrum nie postawiło na menedżment wdrożeniowy. Latami wasza rola była niedookreślona.
- Co ciekawe w przeszłości wielokrotnie odbierałam telefony od rozmaitych przedstawicieli nauki (zdarza się to i teraz) z pretensjami w rodzaju: „Jakim prawem dajecie n a s z e pieniądze firmom?”. A wielu przedsiębiorców – na konkretnych przykładach - narzekało w rozmowie ze mną współpracę z jednostkami naukowymi.
Ten silny kurs wdrożeniowy niepomiernie zyskał na tempie za rządów Wojciecha Kamienieckiego. Ale było to też ewolucyjne, stopniowe „przekładanie wajchy”, co wiązało się też ze zmianami naszych źródeł finansowania, kiedy to unijny Program Operacyjny Inteligentny Rozwój (PO IR) stał się bardzo istotną częścią naszego budżetu.
A nowy dyrektor dołożył coś, czego nam wcześniej brakowało: cyfryzację naszej pracy. To niepomiernie zwiększyło sprawność Centrum, no bo ile projektów da się sprawnie ocenić, zanalizować i efektywnie nadzorować w postaci dokumentacji w papierowych teczkach?
Wasz świeży raport to zdaje się fragment większej całości, roboty już permanentnej.
- Pracujemy teraz nad analizą polskich i globalnych tendencji, przejawów obecności IT w projektach interdyscyplinarnych. Byłoby znakomicie, gdyby tali dokument zainspirował do zmian firmy bardziej skostniałe, niezdigitalizowane do tej pory. Chcemy by przyjął formę swoistego focusa (ale bez języka naukowego): co się ciekawego dzieje się na świecie, z podaniem przykładów szczególnie interesujących projektów, które już finansujemy.
Charakterystyczne, że raport, o którym dziś tyle mówimy, przeczytała żona jednego z jego autorów, pracująca w firmie biotechnologicznej. I powiedziała: „Super, pójdę z tym raportem do szefa i pokażę mu, co robi konkurencja i w jakim kierunku chce zmierzać”.
Zajmujemy się też już analizą Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój (POWER), który finansował programy dla wyższych uczelni.
Mamy wiele pomysłów - kierownictwo Centrum wybierze te najpożyteczniejsze. Mnie szczególnie interesuje analiza, jak pandemia wpłynęła na innowacyjną tematykę i jak pobudziła tu aktywność przedsiębiorców (daliśmy tu trochę narzędzi, jak choćby „szybka ścieżka koronawirusowa”, ale chodzi o spojrzenie całościowe).
Jak już powiedziałam, za jakiś czas chciałabym się też pokusić się o analizę wdrożeń – z zestawieniami zarówno planów i deklaracji we wnioskach jak i przychodów – zaplanowanych i uzyskanych.
No i oczywiście za jakiś czas powtórzymy najświeższe nasze badanie, by tu „obserwacja krocząca” może przynieść szczególnie ciekawe, weryfikujące wnioski.
Pracy nam nie zabraknie. Co przyniesie nam satysfakcję? Jeśli nasze analizy zachęcą kolejnych przedsiębiorców do podejmowania trudnych, innowacyjnych wyzwań.
Raport można znaleźć pod linkiem:
https://www.ncbr.gov.pl/o- centrum/publikacje/ewaluacje- i-analizy/