Przedsiębiorcy rzadko współpracują z naukowcami, ponieważ nie potrzebują innowacji. Teza ta była jedną z wielu poruszonych na kolejnej konferencji z cyklu Innowacyjna gospodarka. W Warszawie dyskutowano też o potrzebie tworzenia firm profesorskich i roli klastrów.
Według niego Polska nie wypada dobrze w rankingach innowacyjności. Na przykład pod względem efektywności wdrażania badań naukowych.
- Rumunia z założenia nie ma własności intelektualnej, ale ma pozytywne doświadczenia we wdrażaniu badań. W Polsce oświata musi nadążać za zmianami. Wydaje mi się, że w Poznaniu większość studentów jest na zarządzaniu i marketingu. Ponieważ zrezygnowano z egzaminu z matematyki politechnika ma problem z kandydatami na studia – mówi Głowacki, poruszając problem szkolnictwa wyższego.
Poprzednie konferencje z cyklu Innowacyjna gospodarka pokazały, że jest problem z rolą profesorów. Profesorowie nie mają czasu na pracę badawczą, ponieważ są zabiegani, pracują w wielu uczelniach. I nie współpracują z biznesem.
Maria Elżbieta Orłowska, minister nauki i szkolnictwa wyższego, jest zdania, że dużo się dzieje w zbliżaniu nauki z gospodarką, ale tylko w sensie formalnym. Przy okazji przypomina by nie łączyć dwóch kwestii:
- Musimy odróżnić pojęcia wynalazku i odkrycia. Odkrycie, to coś innego niż wynalazek. Nauka zajmuje się badaniem tego, co już istnieje, otaczającego świata. Natomiast wynalazek to zrobienie czegoś, co nie istnieje lub istnieje, ale chcemy, aby było lepsze. Technika może stanowić wyzwanie dla naukowców, a naukowcy nie powinni stwarzać problemów dla techniki – twierdzi Maria Elżbieta Orłowska.
Minister podaje przykłady: okrycie, że istnieje mapa DNA to było odkrycie. To, że wokół osi jest asymetryczna wstęga, to odkrycie. Ale jak znaleźć próbkę DNA - to już wynalazek. Ci, którzy pierwsi znajdą rozwiązanie, robią kontrybucję do innowacyjności. Innym przykładem jest quantum computing. (informatyka kwantowa). Jeszcze nie jest to odkrycie, jeszcze nie ma wynalazku. Ale gdy nauczymy się wyciągać informacje z tego, co wkładamy do quantum computing, wtedy będziemy mieli falę wynalazków.
- Koncepcja „innowacyjnej nauki”, nie jest najlepiej sformułowanym terminem. Naukę trzeba zostawić. To, co trzeba zmienić, to współpracę nauki, wynalazców z przedsiębiorcami. Gdzie pracownicy wyższych uczelni, wynalazcy mają współpracować? Na pewno nie na uniwersytetach. Nie ma dla nich miejsca, które by definiowało, czego się od nich spodziewamy. Kolejny błąd przeszłości - identycznie ocenia się pracowników politechnik i uniwersytetów – pod względem ilości napisanych prac. To blokuje kreatywność – dodaje Orłowska.
Są miejsca, gdzie współpraca nauki i biznesu układna się dobrze. Zwykle pracują w nich pracownicy posiadający stopnie naukowe. Takie wnioski płyną z badań Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
- Teraz będziemy uruchamiali program „Bon na innowacje”. To program skierowany do mikroprzedsiębiorstw, aby ośmieliły się podjąć współpracę ze sferą naukową. W ramach programu można wskazać, że są zasoby finansowe dla firm. Mamy nadzieję, że to ożywi współpracę z jednostkami naukowymi – deklaruje Irma Pęciak, dyrektor w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
Innowacyjność wynika z konkurencyjności, a konkurencyjność z innowacyjności. Według Krzysztofa Krystowskiego, wiceprezesa firmy Avio Polska, powinniśmy poszukiwać takich obszarów działalności gospodarczej w których jesteśmy konkurencyjni.
- Mamy wiele przedsiębiorstw, które mogą stanąć do konkurencji w Europie i na świecie. W przemyśle lotniczym powinniśmy się wzorować na Europie. UE w ramach siódmego programu ramowego wdraża tzw. joint technology initiative. To program badawczo-rozwojowy wspierający określony przemysł. Jedną z inicjatyw jest „clean sky” – inicjatywa budowana przez stowarzyszenie firm, które podpiszą umowę z Komisją Europejską. Połowę środków na badania przekazuję firmy a połowę KE. Chodzi o 1,6 mld EUR w ciągu 6 lat. W Polsce są tylko dwie firmy będące członkami stowarzyszonymi „clean sky” - WSK PLZ Świdnik i Avio – opowiada Krystowski.
Jego zdaniem, warto się zastanowić czy dostępne środki nie powinny wspierać przedsiębiorstw, które są w stanie o nie powalczyć. A te przedsiębiorstwa powinny wciągać do inicjatywy przedstawicieli nauki.
Olaf Gail, dyrektor Ośrodka Przetwarzania Informacji, były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, przypomina, że hasło „nauka współpracuje z biznesem” pojawiło się już w czasach towarzysza Gomułki.
Według badań CPI, 90 proc. naukowców chce współpracować z przedsiębiorcami. A czemu nie pracują?
- Bo 66 proc. odpowiedziało, że nie ma takiej potrzeby. Być może konkurencja nie dosięgła przedsiębiorców. To samo dotyczy nauki. Jeśli jest możliwość zarabiania pieniędzy, nie ma presji do współpracy z biznesem – uważa Gail.
Dodaje on, że jeśli chcemy być drugą Finlandią, musielibyśmy mieć 6 Nokii, ale tego nie da się zrobić w krótkim czasie. A duży przemysł nie ma interesu w finansowaniu badań.
- Jeśli sprawdzimy ile KGHM czy Orlen inwestują w badania, okaże się, że nie są to duże kwoty. Dla firm państwowych nie ma sensu inwestować, skoro efekt będzie za 15 lat. Nie ma efektu ssania. Wspierajmy za to drugi proces – przedsiębiorczość akademicką. To nie jest przypadek, że wokół Cambridge powstają firmy. Są profesorowie, którzy za willą mają pas startowy. Oni mówią, że do dużych pieniędzy musi minąć 10-15 lat – radzi Olaf Gail.
Minister Maria Elżbieta Orłowska twierdzi z kolei, że wskaźników innowacyjności polskiej gospodarki nie poprawi żadne z ministerstw. Jeśli pracują z osobna.
- Muszą współpracować resorty finansów, gospodarki oraz nauki i szkolnictwa wyższego. Ustawa o innowacyjnej gospodarce zakłada restrykcyjne warunki dla firm, aby można je uznać za centrum naukowo-badawcze. Tylko kilka firm te warunki spełnia. W związku z tym są posunięte pracy w kierunku uwolnienia warunków do podjęcia ryzyka w dziedzinie innowacji. Ryzyko nie powinno być jedynie po stronie przedsiębiorstwa – mówi Orłowska.
Przypomina przy okazji, że w tej chwili są dostępne duże pieniądze. W programie Innowacyjna gospodarka w sumie na naukę i szkolnictwo wyższe przeznaczonych jest 4,1 mld EUR. Pieniądze muszą być należycie wykorzystane.
Tadeusz Więckowski, prorektor Politechniki Wrocławskiej powraca do tematu polskich naukowców. Do niedawna o randze profesora świadczyła liczba jego publikacji. To, czy on coś wdrożył, nie miało żadnego znaczenia. Sytuacja szybko się zmienia.
- Kolejna sprawa to fakt, że do Polski spływają znaczące środki. Ile zainwestujemy w budynki, autostrady a ile w zaplecze badawcze, będzie decydowało o rozwoju, o tym jak Polska będzie wyglądała w przyszłości. Potrzeba inwestycji w badania. Mamy znakomita kadrę, ale brakuje porządnej aparatury. Trzeba również przywiązywać wagę do kształcenia, chodzi o innowacyjność akademicką. Znam kilkadziesiąt firm założonych przez byłych pracowników uczelni. Nie jest z tym źle. Ale według mnie największa przyszłość leży w klastrach. Tam jest styk nauki i gospodarki. Wymiana kontaktów nabiera tempa, klastry porządnie funkcjonują. Rolą klastrów jest koordynacja działań i nawiązywanie kontaktów, które umożliwią profesorom, aby ten wynalazek został wdrożony w praktyce – tłumaczy Więckowski.
Prorektor uważa, że jeśli się uzmysłowi, iż można zrobić dobry biznes, przedsiębiorca zainwestuje środki. Często udaje się przedsiębiorcę przekonać, że jakieś rozwiązanie zakończy się sukcesem.
Zobacz inne materiały powstałe podczas konferencji:
Ruszy Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka
Bez konkurencji nie ma innowacji
Olaf Gajl: Przemysł nie potrzebuje współpracy z naukowcami
Komag: Zarabiamy na innowacjach
Ośrodki badawcze chciałyby prywatyzacji i się jej boją
W stolicy powstanie laboratorium turbin lotniczych
Firmy profesorskie nadzieją gospodarki
PZL Świdnik startuje z "Głuszcem"
Polska liderem czystego węgla w UE?