Warunki dla eksporterów w najbliższym czasie nie będą sprzyjające. Głównie ze względu na słabnący popyt w UE - stwierdzili uczestnicy debaty zorganizowanej przez "Nowy Przemysł" w czasie targów ITM Polska w Poznaniu 10 czewca.
- Prognozy wzrostu na rynkach USA i w krajach Unii Europejskiej są słabe. W 2009 roku powinny pojawić się pierwsze oznaki poprawy koniunktury, ale nie będą one mocne - mówił Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
W przełożeniu na konkretne rynki, z którymi mają do czynienia polskie firmy, wygląda to następująco: zdecydowanie pogarsza się sytuacja we Włoszech, kryzys podobny do tego, który wystąpił w Stanach Zjednoczonych w różnym stopniu dotyka już Hiszpanię, Irlandię i Wlk Brytanię. Relatywnie dobrze natomiast trzymają się Niemcy, choć tam też spodziewane jest pewne spowolnienie.
To że do tej pory eksport utrzymywał się na wysokim poziomie Polska zawdzięcza w największej mierze inwestycjom zagranicznym - to na obecne w naszym kraju koncerny międzynarodowe przypada połowa polskiego eksportu. Krajowe firmy, szczególnie te, które nie mają możliwości importu komponentów do produkcji najsilniej odczuwają umacnianie się złotego i najbardziej będą narażone na dalsze pogarszanie się sytuacji. Przykłady tego w jaki sposób firmy na tym cierpią podawali obecni na konferencji przedstawiciele związków pracodawców.
- Mamy dwie tendencje, które wpływają na opłacalność eksportu - z jednej strony silna złotówka powoduje, że realnie rentowność niektórych inwestycji eksportowych może spadać. Z drugiej strony mamy presję na wzrost płac, która również powoduje że opłacalność eksportu spada - mówił Piotr Karol Potempa, członek Rady Głównej PKPP Lewiatan i przewodniczący Wielkopolskiego Związku Pracodawców Prywatnych.
Miał on ostatnio okazję przyglądać się z bliska sytuacji w firmach, których te zjawiska dotykały - był zapraszany jako mediator w sytuacjach konfliktu płacowego. Podaje przykład producenta kuchni wykorzystywanych na statkach. Podpisuje ona umowy ze stoczniami z wyprzedzeniem rocznym-dwuletnim. Są to kontrakty dolarowe.
-Silny złoty z jednej strony, a z drugiej - presja płacowa spowodowały, że firma ta właściwie balastowała na granicy opłacalności - opowiadał Potempa.
Sa jednak też przykłady firm, które potrafiły, przynajmniej do tej pory z sytuacji tej wychodzić obronną ręką. Józef Bejnarowicz, wiceprzewodniczący wielkopolskiej komisji dialogu społecznego BCC podał przykład firmy Chifa z Nowego Tomyśla, producenta narzędzi i sprzętu medycznego, która mimo, że na rynku japońskim podniosła ceny o 15% to w dalszym ciągu tam sprzedaje.
- Dla firm, które są na rynku zewnętrznym bardzo mocno zakorzenione sytuacja nie jest taka tragficzna. Mimo narzekania, płaczu na to co się dzieje na rynku walutowym jednak firmy w dalszym ciągu eksportują - mówił przedstawiciel BCC.
Podnieść ceny o kilkanaście procent musiała też eksportująca głównie do krajów UE Odlewnia Żeliwa Śrem, którą na konferencji reprezntował jej dyrektor finansowy Jarosław Paczkowski.
- Przy obecnym poziomie kursów walutowych - szczególnie euro - zabezpieczanie się, którym mogliśmy się ratować w okresach ubiegłych już niewiele nam daje. Poziom poniżej 3,40 zł za euro nie gwarantuje nam zyskowności na niektórych transakcjach - mówił Paczkowski.
Jego firma już napotkała barierę. Musiała podnieść ceny. W efekcie jednak osiągnęły one poziom, który sprawia, że są one porównywalne z tymi, który klienci OŻ Śrem w Europie Zachodniej mogą uzyskać od innych dostawców. Paczkowski obawia się, że niektórzy kontrahenci jego firmy mogą w związku z tym szukać alternatywnych dostawców. Jakie konkurencyjne kierunki skąd tego typu wyroby mogą być importowane wspominane są Indie i Chiny. To co na razie broni nasze firmy przed tą konkurencją jest wyższa jakość.
Krzysztof Orłowski
Zobacz także:
Eksportowe niespodzianki
W przełożeniu na konkretne rynki, z którymi mają do czynienia polskie firmy, wygląda to następująco: zdecydowanie pogarsza się sytuacja we Włoszech, kryzys podobny do tego, który wystąpił w Stanach Zjednoczonych w różnym stopniu dotyka już Hiszpanię, Irlandię i Wlk Brytanię. Relatywnie dobrze natomiast trzymają się Niemcy, choć tam też spodziewane jest pewne spowolnienie.
To że do tej pory eksport utrzymywał się na wysokim poziomie Polska zawdzięcza w największej mierze inwestycjom zagranicznym - to na obecne w naszym kraju koncerny międzynarodowe przypada połowa polskiego eksportu. Krajowe firmy, szczególnie te, które nie mają możliwości importu komponentów do produkcji najsilniej odczuwają umacnianie się złotego i najbardziej będą narażone na dalsze pogarszanie się sytuacji. Przykłady tego w jaki sposób firmy na tym cierpią podawali obecni na konferencji przedstawiciele związków pracodawców.
- Mamy dwie tendencje, które wpływają na opłacalność eksportu - z jednej strony silna złotówka powoduje, że realnie rentowność niektórych inwestycji eksportowych może spadać. Z drugiej strony mamy presję na wzrost płac, która również powoduje że opłacalność eksportu spada - mówił Piotr Karol Potempa, członek Rady Głównej PKPP Lewiatan i przewodniczący Wielkopolskiego Związku Pracodawców Prywatnych.
Miał on ostatnio okazję przyglądać się z bliska sytuacji w firmach, których te zjawiska dotykały - był zapraszany jako mediator w sytuacjach konfliktu płacowego. Podaje przykład producenta kuchni wykorzystywanych na statkach. Podpisuje ona umowy ze stoczniami z wyprzedzeniem rocznym-dwuletnim. Są to kontrakty dolarowe.
-Silny złoty z jednej strony, a z drugiej - presja płacowa spowodowały, że firma ta właściwie balastowała na granicy opłacalności - opowiadał Potempa.
Sa jednak też przykłady firm, które potrafiły, przynajmniej do tej pory z sytuacji tej wychodzić obronną ręką. Józef Bejnarowicz, wiceprzewodniczący wielkopolskiej komisji dialogu społecznego BCC podał przykład firmy Chifa z Nowego Tomyśla, producenta narzędzi i sprzętu medycznego, która mimo, że na rynku japońskim podniosła ceny o 15% to w dalszym ciągu tam sprzedaje.
- Dla firm, które są na rynku zewnętrznym bardzo mocno zakorzenione sytuacja nie jest taka tragficzna. Mimo narzekania, płaczu na to co się dzieje na rynku walutowym jednak firmy w dalszym ciągu eksportują - mówił przedstawiciel BCC.
Podnieść ceny o kilkanaście procent musiała też eksportująca głównie do krajów UE Odlewnia Żeliwa Śrem, którą na konferencji reprezntował jej dyrektor finansowy Jarosław Paczkowski.
- Przy obecnym poziomie kursów walutowych - szczególnie euro - zabezpieczanie się, którym mogliśmy się ratować w okresach ubiegłych już niewiele nam daje. Poziom poniżej 3,40 zł za euro nie gwarantuje nam zyskowności na niektórych transakcjach - mówił Paczkowski.
Jego firma już napotkała barierę. Musiała podnieść ceny. W efekcie jednak osiągnęły one poziom, który sprawia, że są one porównywalne z tymi, który klienci OŻ Śrem w Europie Zachodniej mogą uzyskać od innych dostawców. Paczkowski obawia się, że niektórzy kontrahenci jego firmy mogą w związku z tym szukać alternatywnych dostawców. Jakie konkurencyjne kierunki skąd tego typu wyroby mogą być importowane wspominane są Indie i Chiny. To co na razie broni nasze firmy przed tą konkurencją jest wyższa jakość.
Krzysztof Orłowski
Zobacz także:
Eksportowe niespodzianki