Konferencja Nafta/Chemia 2009 - relacja

 •  30 listopada 2009

Prywatyzacja zakładów chemicznych jest nadal możliwa. W Polsce nigdy nie było na to dobrego czasu, słabe wyniki III kwartału nie powinny mieć na to wpływu. Natomiast spółki naftowe powinny więcej uwagi skupić na inwestycjach w wydobycie. Takie tezy zgłaszali uczestnicy podczas Konferencji: "Nafta/Chemia 2009". Udział w niej wzięło ponad 500 osób z branży, polityki oraz doradztwa.

Rząd jest zdeterminowany by sprywatyzować chemię

Prywatyzacja zakładów chemicznych jest nadal możliwa. W Polsce nigdy nie było na to dobrego czasu, słabe wyniki III kwartału nie powinny mieć na to wpływu - powiedział Wojciech Słowiński, dyrektor Doradztwa Biznesowego PricewaterhouseCoopers podczas Konferencji: "Nafta/Chemia 2009". Udział w niej wzięło ponad 500 osób z branży, polityki oraz doradztwa.

Zdaniem wiceministra skarbu Adama Leszkiewicz sytuacja w branży się poprawia. - Martwi jednak w kontekście prywatyzacji ebitda (zysk przedsiębiorstwa przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych kredytów, podatków, deprecjacji i amortyzacji) na szczęście widać, że coś się ruszyło - przyznał Leszkiewicz.

Zdaniem wiceprezesa Nafty Polskiej Wiesława Skwarko - najgorsze już poza branżą. Skwarko przyznał jednak, że słabe rezultaty branży będą miały wpływ na prywatyzację.

Według Waldemar Preussner, Rady Administrującej PCC (bierze udział w prywatyzacji) - sytuacja chemii nie jest zła. - W Polsce największym problemem jest brak liberalizacji cen gazu. Gdyby rynek gazu był otwarty sytuacja branży w Polsce byłby znacznie lepsza. Obawiam się, że będzie bardzo duża różnica pomiędzy oczekiwaniami MSP a co do zaoferowanymi cenami - dodał Preussner.

Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby przemysłu Chemicznego ocenił, że kryzys w branży chemicznej przebiega w Polsc nieco inaczej. - Polsk chemia to 2,3 proc. Unijnej, gy np. Niemcy to 25 proc. W UE chemii kryzys rozpoczął się w II kwartale 2008. Najtrudniejszymy kwartałem w chemii w UE był pierwszy kwartał tego roku. W III kwartale widać w unijnym przemyśle chemicznej wychodzenie z dołka. U nas mamy problemy - ocenia.

Za dalsza prywatyzacją chemii optował dr hab. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha: niech koncepcja prywatyzacji się zrealizuje. Chemia ma szczęście do programów, nieszczęście do ich realizacji. Najważniejsze to sprzedać. Trzeba sprzedać. Co do oczekiwań - kiedyś były wysokie oczekiwania co do stoczni. Jeżeli powtórzymy to w chemii skończy się tak jak ze stoczniami - uważa

- Być może trzeba się popatrzeć na wschód, bo tamci mają gaz - dodaje Gwiazdowski.
- Jest determinacja by sprywatyzować. Chcemy dokończyć prywatyzacji. Problemy chemii to problemy taryfowe - wyjaśniał Skwarko.

Krzysztof Klamut partner w firmie doradczej KPMG: prywatyzacja chemii nie miała szczęścia, a w tym roku mamy kryzys. Kryzys przekłada się na sytuacje ekonomiczną. Mamy rekordowy spadek liczby fuzji i przejęć. Aktywność na rynku transakcyjnym jest na poziomie połowy ubiegłej dekady.

- Wcale nie wiemy jednak, czy prywatyzacja w innych warunkach oznaczałaby większą liczbę inwestorów. Co do perspektyw: trudno o nich mówić - powiedział Klamut

Jak zaznaczył, utrudnia prywatyzację to, że wiele firm na świecie wystawia część swojego majątku chemicznego na sprzedaż.

Determinacje rządu podkreślał także wiceminister Leszkiewicz: Naszym priorytetem jest znalezienie jednego inwestora dla ZAK ZAT i Ciech. Nie zmniejszyła się nasza determinacja w sprawie drugiej grupy chemicznej. W grudniu doradcę dla II grupy chemicznej .

A co o sytuacji w branzy sadzą sami menedżerowie. Prezes Zakładów Azotowych Puławy Paweł Jarczewski - gdy słysze o problemach przypomina się mi sytuacje Puław przed kilkoma laty, zainwestowaliśmy 600 mln zł w dwie instalacje melaminy to przyniosło wymierne korzyści. Sytuacja jest jednak trudna, ostatni kwartał to strata także na poziomie operacyjnym. 71 proc. Naszych kosztów to gaz ziemny i energia elektryczna. A przecież jesteśmy stabilizatorem rynku gazowym. Coś z cenami gazu trzeba zrobić. Zdaniem Jarczewskiego widać już poprawę na rynku teraz konieczny jest powrót do lepszych marż.

Według dr Cezarego Możeńskiego, dyrektora Instytutu Nawozów Sztucznych w Puławach: polska chemia musi sprostać sytuacji na szczęście mamy dobre instalacje produkcyjne i powinniśmy wyjść z trudności.

O trudnej sytuacji mówił także dr Tomasz Zieliński wiceprezes Zakładów Chemicznych Police - nasz firma mocno ucierpiała z powodu załamania cen. Jednak widać oznaki poprawy. Jednak wychodzenie z zapaści może potrwać.

Według dr Wojciecha Lubiewy-Wieleżyńskiego - prywatyzacja jest potrzeba ze względu na konieczność przebudowy struktury produkcyjnej polskiej chemii. Musza być nowe inwestycje. Bez inwestycji powiększy się deficyt w handlu chemikaliami.

Tymczasem na zakłady chemiczne nakładane są coraz większe wymagania.

- UE obowiązuje dwa tysiące różnego rodzaju dyrektyw, w 2008 roku Europa straciła palmę pierwszeństwa w branży chemicznej na rzecz Azji. Aby temu przeciwdziałać musimy więcej przeznaczyć na badania. Proporcje powinny być takiej jak w krajach starej Unii gdzie tylko trzecia część środków daje państwo. Reszta pochodzi z firm - podkreślał Lubiewa-Wieleżyński.

Jak zgodzili się uczestnicy dyskusji być może konieczne jest zwrócenie większej uwagi na produkcje nisko tonażową, konkurować z krajami np. w produkcji nawozów, które maja własne gazowe zaplecze, nie jest bowiem możliwe.

Kluczowe dla przyszłości chemii będą jednak decyzje polityczne w sprawie pakietu klimatycznego. Może się bowiem okazać, że nawet najlepsze firmy będą musiały włożyć tak duże pieniądze na rzecz ochrony środowiska, ze ich funkcjonowanie będzie w praktyce jeśli nie niemożliwe, to bardzo trudne.

Dla spółek naftowych najważniejsze wydobycie

Naturalnym kierunkiem rozwoju polskich spółek naftowych jest inwestowanie w wydobycie ropy. - To dobrze, że Lotos konsekwentnie rozwija swoje kompetencje w tym obszarze. Podobnie powinno być z Orlenem - podkreślił wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski podczas panelu naftowego konferencji „Nafta/Chemia 2009”.

Według niego przy obecnych zyskach jakie notują koncerny na projektach wydobywczych warto jest inwestować w ten segment. - Program dojścia do poziomu 2 mln ton ropy z własnych źródeł już w 2012 roku, jaki wyznaczył sobie Lotos jest bardzo ambitny ale jednocześnie trudny do zrealizowania - przyznał wiceminister Skarbu. Według niego projekty Lotosu zarówno na Bałtyku jak i na Morzu Północnym są ważnym krokiem w tym kierunku.

Obawy wiceministra skarbu podziela także Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos. - Liczymy się z tym, że może nastąpić niewielki poślizg w osiągnięciu zakładanych 2 mln ton z własnych złóż - przyznał. Dodał jednak, że plany na rok 2010 nie są zagrożone. - W pierwszej połowie roku gotowe będą analizy, na podstawie których podejmować będziemy decyzje o nakładach finansowych na konkretne projekty wydobywcze - poinformował prezes koncernu.

Inaczej wygląda sytuacja Orlenie. - Ten koncern ma w tej chwili inne problemy i nie stać go na odważne działania w segmencie upstream, ale w perspektywie kilku lat i Orlen powinien poważnie pomyśleć nad zaangażowaniem się w projekty wydobywcze - przyznał Mikołaj Budzanowski. - Są w tej chwili prowadzone rozmowy z Orlenem w tej sprawie. Delegacja koncernu jest zawsze obecna podczas oficjalnych wizyt w krajach, gdzie potencjalnie koncern mógłby się zaangażować - dodaje wiceminister.

Pomimo chęci zwiększania zaangażowania w upstream polskie koncerny wciąż pozostaną uzależnione od dostaw surowca z Rosji. - Żadna z polskich firm naftowych nie dysponuje obecnie możliwościami zabezpieczenia dostaw ropy, tak by surowiec z innych niż obecnie kierunków stanowił znaczną część przerabianego surowca - mówił Dariusz Marzec, dyrektor w firmie doradczej KPMG. Jego zdaniem polskie rafinerie czekają znaczne wyzwania. - Po pierwsze muszą „skonsumować” już poczynione zakupy i podjęte decyzje. Rafinerie czekają także wyzwania konkurencyjne, związane z tym, że wokół pracują i przerabiają ropę liczne zakłady. Co trzeba podkreślić niektóre przerabiają taniej niż zakłady polskie - uważa Marzec.

Inną kwestią budzącą obecnie zainteresowanie rynku naftowego w naszym kraju jest planowana sprzedaż pakietu udziałów w Grupie Lotos. Ministerstw Skarbu Państwa podtrzymuje swoją koncepcję sprzedaży 13 proc. pakietu Lotosu inwestorowi z dostępem do złóż lub mającego know-how w segmencie wydobycia. Jednak zdaniem Jacka Sochy wiceprezesa, partnera PricewaterhouseCoopers, trzynaście procent akcji jest mało atrakcyjnym udziałem dla potencjalnego inwestora branżowego.

Według Sochy w grę wchodzą inne rozwiązania. – Pierwsze to sprzedaż większego pakietu akcji np. 20-25 proc. – mówił Jacek Socha. Wówczas na taki pakiet mogłyby się skusić duże firmy paliwowe. Drugie rozwiązanie według Sochy to sprzedaż mniejszego pakietu inwestorom pozabranżowym. – Być może partnerem finansowym mogłyby być OFE. Są tam także takie fundusze w stosunku do których można byłoby mieć nadzieję na współpracę – uważa były minister.

Wiele emocji budziły jak zwykle kwestie logistyki paliwowej. Połączone ostatnio spółki reprezentowali prezes PERN Robert Soszyński oraz wiceprezes OLPP Paweł Mosak. Zdaniem uczestników panelu można zawsze dyskutować o formie połączenia ale kluczową kwestią jest fakt, że projekt ten został w końcu sfinalizowany.

Wiceminister Budzanowski nawiązał do kontrowersyjnego projektu budowy rurociągu trans granicznego na Białoruś. Z jego wypowiedzi wiceministra wynika, że resort nie jest przychylnie nastawiony do projektu budowy rurociągu produktowego na Białoruś. - Należy jeszcze raz zadać sobie pytanie czy możemy pozwolić sobie na otwarcie się na wschód, podczas gdy w bliskiej perspektywie mamy znaczące zwiększenie własnych mocy produkcyjnych - powiedział wiceminister.

Według niego wpuszczenie na rynek 2-4 mln ton oleju napędowego z Białorusi jest kwestią dyskusyjną w sytuacji, gdy Orlen i Lotos zwiększają swoje moce produkcyjne o ponad 5 mln ton tego paliwa. Potwierdza to, że wokół tego projektu wciąż istnieją poważne wątpliwości i kontrowersje. Po wydanej niedawno pozytywnej opinii Ministerstwa Gospodarki wydawało się, że realizacja projektu jest tylko kwestią czasu. Negatywny stosunek resortu Skarbu stawia jednak tę sprawę pod dużym znakiem zapytania.

Dochodzą do tego głosy obu polskich koncernów, które choć oficjalnie nie wyrażają sprzeciwu wobec projektu i deklarują gotowość kupowania oleju napędowego z Białorusi, to jednak byłyby zapewne spokojniejsze, gdyby rurociąg nie powstał. Mogą o tym świadczyć słowa prezesa Grupy Lotos. - Przy zwiększonym imporcie z Białorusi nie ma co liczyć na znaczący spadek cen paliw - przekonuje Paweł Olechnowicz.


Dariusz Malinowski i Marcin Szczepański

Zobacz również inne materiały, które powstały podczas konferencji Nafta/Chemia 2009:

Robert Gwiazdowski: spółki chemiczne trzeba sprzedać (zobacz video)

Adam Leszkiewicz, MSP: nasza branża chemiczna nie odbiega od tendencji globalnych (zobacz video)

Paweł Jarczewski, prezes ZA Puławy: w branży chemicznej poprawa i poprawa (zobacz video)

Grudzień lepszy dla ZAK-u?

Ile akcji Grupy Lotos dla inwestora?

Polskie rafinerie przed kolejnymi wyzwaniami

Polskie spółki muszą inwestować w upstream

Lotos: nie zabraknie ropy po Nowym Roku

Lotos: możliwe opóźnienie w planach wydobywczych

Budzanowski: rozważamy dalszą prywatyzację Lotosu

Ministerstwo Gospodarki chce jednorazowego wykupu rezerw

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!