W dniach 10-11 września br. w Katowicach odbyła się konferencja z cyklu „Zmieniamy polski przemysł” poświęcona perspektywom sektora górniczego i hutniczego, procesom konsolidacyjnym w energetyce w kontekście restrukturyzacji, prywatyzacji konkurencyjności tych branż w przededniu wejścia Polski do Unii. Poniżej prezentujemy tekst wykorzystujący najważniejsze wątki dotyczące stanu obecnego oraz przyszłości polskiego hutnictwa podejmowane przez uczestnikow konferencji.
Sektor pełen problemów
Dla laików górnictwo węgla kamiennego stanowi jeden, nierozerwalny sektor bez żadnych wewnętrznych różnic. Zdaniem osób z górnictwem związanych jedną z ważniejszych przyczyn obecnej sytuacji górnictwa jest to, że za reformowanie tego sektora zabrali się właśnie laicy.
- Do końca roku 2006 blisko 6,2 miliarda złotych zostanie przeznaczonych na reformę górnictwa, do tego dojdzie oddłużenie sektora, szacowane na ok. 18 mld zł, spłata blisko 2 mld. zł., jakie górnictwo jest winne ZUS i funduszom emerytalnym zostanie odroczona – mówi Jan Bogolubow z Ministerstwa Gospodarki.
To, o czym mówi Bogolubow, przewiduje na razie tylko projekt ustawy o restrukturyzacji górnictwa, jako przyjęła Rada Ministrów 2 września. Do wejścia w życie tych zapisówt jeszcze daleka droga, nie należy przy tym spodziewać się jakiś poważniejszych zmian w projekcie ustawy, które mógłby nanieść ewentualnie Sejm lub Senat.
Jak przekonuje Jan Bogolubow, te zapisy, nawet jeśli wejdą w życie, to i tak nie uzdrowią polskiego górnictwa. Podtrzymuje on opinię swojego szefa, ministra gospodarki i wicepremiera Jerzego Hausnera, mówiącą, że trzeba zlikwidować moce produkcyjne górnictwa w granicach 12-14 mln ton rocznie. Dopiero po likwidacji tych mocy, rodzime górnictwo ma wyjść na prostą.
- W roku 2005 planujemy dodatni wynik finansowy – mówi Marek Uszko, wiceprezes Kompanii Węglowej, w której skupiły się najważniejsze problemy sektora. Dwie pozostałe spółki węglowe – Jastrzębska SW i Katowicki Holding Węglowy trzymają się dobrze i przynoszą zyski.
Z wyliczeniami mówiącymi o konieczności ograniczania mocy wydobywczych górnictwa nie zgadza się prof. Wiesław Blaschke z PAN. Zwraca on uwagę, że w rządowych opracowaniach, z których wynika, że moce trzeba zmniejszać, a kopalnie likwidować, w ogóle nie bierze się pod uwagę tego, że za kilka miesięcy Polska wejdzie do Unii Europejskiej, która jest dużym importerem węgla. Obecnie w krajach UE zużywa się ok. 180 mln ton węgla rocznie.
Mamy nadprodukcję węgla, ale na rynek krajowy. Po wejściu do Unii Europejskiej nie będzie już polskiego rynku, tylko będzie rynek unijny, przed naszym górnictwem otworzy się więc duża szansa na poprawę – uważa prof. Blaschke. - Jeżeli po naszym wejściu do UE trzeba będzie zlikwidować górnictwo, to nie będzie to wina Unii, lecz polskiego rządu, który nie przygotował tego sektora do integracji – dodaje.
Problemów w Unii Europejskiej nie powinien mieć Katowicki Holding Węglowy.
- Według metodologii unijnej 6 z 9 naszych kopalń nie powinno mieć problemów w funkcjonowaniu na rynku Unii Europejskiej. Trzy kopalnie takie problemy mogą mieć, ale to są na razie tylko wstępne szacunki – przekonuje Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
Prezes Gajos wskazuje na wzrost efektywności sprzedaży i dobre kontakty z energetyką jako na źródła sukcesów KHW. Fakt, że przez ostatnie kilkanaście lat nie udało się uregulować handlu węglem jest zdaniem senatora Bogusława Mąsiora jedną z najpoważniejszych przyczyn kłopotów górnictwa. Mąsior zwraca także uwagę, że rząd zabrał się do reformy górnictwa nie od tej strony, od której powinien – jego zdaniem najpierw powinien być przyjęty program osłon dla górników, a dopiero potem ewentualnie można by było mówić o likwidacji kopalń.
- Ustawa o restrukturyzacji górnictwa jest dobra i bogata dla Śląska – ocenia rządowy projekt senator Adam Graczyński.
Z tą opinią nie zgadza się inny senator SLD, Jerzy Markowski. Przypomina on, że 18 mld zł, jakie planuje się umorzyć górnictwu, różne instytucje miały zapisane w swoich budżetach i liczyły, że jednak je dostaną. Umorzenie długów w takiej wysokości może zdaniem Markowskiego doprowadzić do problemów prawnych.
W Polsce, zdaniem Markowskiego, brakuje polityki wobec
górnictwa.
- W Niemczech, Francji, Stanach Zjednoczonych są prognozy dotyczące rynku energetycznego nawet na 75 lat. U nas nie można takich prognoz opracować nawet z horyzontem 5 czy 10 lat. Oblicza się, że za ok. 20 lat zużycie energii elektrycznej w Europie wzrośnie o ok. 100 proc. w porównaniu do stanu dzisiejszego. Trzeba pamiętać, że za ok. 20 lat znikną elektrownie atomowe, za ok. 30 lat zacznie brakować węgla brunatnego – mówi Jerzy Markowski.
Z zupełnie innymi kłopotami niż Kompania Węglowa boryka się Jastrzębska Spółka Węglowa, wydobywająca węgiel koksowy. Od wielu miesięcy mówi się o tworzeniu grupy węglowo-koksowej, w skład której ma wejść JSW. Przedstawiono nawet kilka różnych koncepcji organizacyjnych takiej struktury.
Realizowany obecnie pomysł zakłada, że do powstałej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością o nazwie Koksownia Przyjaźń wniesione zostaną udziały Zakładów Koksowniczych Przyjaźń z Dąbrowy Górniczej. Akcje spółki Koksownia Przyjaźń obejmą wierzyciele ZK Przyjaźń – a więc przede wszystkim JSW (która w spółce KP będzie miała 46 proc. akcji), PKP (37 proc. akcji), Skarb Państwa (8 proc.), mniejsi wierzyciele obejmą łącznie 8 proc. akcji a załodze przypadnie do podziału 1 proc.
Inne koksownie, o których mówiło się, że mogą wejść do grupy węglowo-koksowej – a więc zakłady w Zdzieszowicach i koksownia Huty im. T. Sendzimira pozostaną w grupie Polskich Hut Stali. Nie wykluczone, że w przyszłości nowy właściciel PHS będzie chciał kupić JSW i udziały w spółce Koksownia Przyjaźń, które przypadną innym wierzycielom.
Największym kłopotem dla JSW jest to, że za 12-13 lat w 4 z 5 kopalń spółki wyczerpią się złoża węgla.
- W roku 2007 planujemy zespolenie kopalń Jas-Mos, Borynia i Zofiówka, trzeba będzie wtedy wykonać kilka przekopów. Wszystko to pozwoli na przedłużenie okresu wydobycia węgla. Nakłady na te inwestycje oceniamy w granicach 70-86 mln zł – twierdzi Leszek Jarno, prezes JSW.
Spółka zastanawia się także nad adaptacją dwóch nowych złóż: Pawłowice (ok. 112 mln ton zasobów operatywnych) i Bzie (ok. 367,4 mln ton zasobów operatywnych). Na adaptację pierwszego złoża w latach 2013-2041 potrzeba by było ok. 3 mld zł, a złoża Bzie 2,7 mld. Decyzje o tak kolosalnych inwestycjach podejmować już będzie nowy właściciel spółki. Problemów ze znalezieniem chętnych na kupno JSW nie powinno być.
- Na świecie mamy znaczny wzrost produkcji stali, planuje się, że w ciągu najbliższych lat będzie on wynosił ok. 3,1 proc. rocznie. Wiadomo, że produkcja stali jest niemożliwa bez koksu, a Jastrzębska SW jest największym producentem węgla koksowego w Europie – przekonuje Andrzej Mielnikiewicz, prezes Polskiego Koksu.
Mówiąc o górnictwie nie można nie wspomnieć o jego zwiazkach z energetyką. Najlepiej związki takie widać na przykładzie Południowego Koncernu Energetycznego w grupie którego znajduje się zakład górniczy Sobieski z Jaworzna. Od czerwca PKE negocjuje z Kompanią Węglową i Spółką restrukturyzacji Kopalń przejęcie kopalni Janina w Libiążu.
- Chcemy, aby ok. 80 proc. węgla zużywanego przez PKE pochodziła z naszych własnych źródeł. Docelowo, nasze moce wytwórcze wyniosą od 7 do 10 tys. MW – przypomina Andrzej Zając, wiceprezes Południowego Koncernu Energetycznego.
Oznacza to, PKE będzie chciał włączyć do swojej grupy jeszcze jedną lub 2 kopalnie węgla kamiennego.
Nad problemami górnictwa węgla kamiennego i sektorów z nim związanych dyskutowano podczas konferencji z cyklu „Zmieniamy Polski Przemysł”, jaka odbyła się 10 września na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. Konferencja była jedną z imprez towarzyszących Międzynarodowym Targom Górnictwa, Energetyki, Metalurgii i Chemii. (D.C.)
Produkcja stali na świecie bije rekordy. W 2002 roku w skali globalnej przekroczyła 900 mln ton. Najbardziej rozwijającym się rynkiem są Chiny z produkcją 182 mln ton, następnie Unia Europejska ze 159 mln ton oraz Japonia, gdzie wyprodukowano 108 mln ton stali. Rośnie także konsumpcja wyrobów stalowych. Tu znów dominują Chiny z konsumpcją stali na poziomie 211 mln ton w 2002 roku i jej przewidywaną wielkością w 2003 roku na poziomie 215 mln ton.
Trochę dobrze, trochę źle
- Ta tendencja utrzymuje się - uważa Kazimierz Kowalski, wiceprezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. - Na świecie w ciągu sześciu miesięcy tego roku wyprodukowano 466 mln ton stali, jest to o 8,2 procent więcej w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Także w Polsce, gdzie w ciągu półrocza wyprodukowano 5,3 mln ton stali, nastąpił wzrost o 9,2 procent. Na pewno jest to odrabianie strat, trudno jednak przesądzać o trwałości tej wzrostowej tendencji. Poprawa nie oznacza bowiem, że polskie hutnictwo stanie się nagle konkurencyjne w porównaniu do światowych producentów stali.
Polskie hutnictwo stanowi jeden procent światowej produkcji stali i sześć procent produkcji europejskiej. Ubiegłego roku krajowe hutnictwo nie może zaliczyć do udanych. Spadła produkcja stali o prawie 5 procent, przychody hut zmniejszyły się o 17 procent, z blisko 14,5 do 12 mld zł. Zmniejszyło się również jawne zużycie stali z 7,1 do 6,9 mln ton. Strata netto wyniosła ponad 1,2 mld złotych.
Zwiększył się import wyrobów stalowych (3,1 mln ton), spowodowany ubogą ofertą polskiego hutnictwa.
Niewątpliwie jest to wynikiem nie dokończenia procesu restrukturyzacji sektora jak również rosnącej konkurencji zagranicznych firm stalowych. Polski rynek jest bowiem atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów uwzględniając chociażby ilość stali przypadającej na jednego mieszkańca. Podczas gdy w Polsce jest to wielkość 180 kg, w Unii Europejskiej dwa razy więcej. W ubiegłym roku zmniejszył się eksport, który wyniósł 3,6 mln ton. Saldo obrotów handlowych jest ujemne, ponieważ huty eksportowały głównie tańsze półwyroby a sprowadzały produkty wysoko przetworzone, którymi nie dysponują krajowi producenci. Tym również tłumaczyć należy wzrost importu. Zdaniem K. Kowalskiego za pozytywne zjawisko uznać należy malejący import w pierwszej połowie tego roku, który wyniósł 39,1procent, podczas gdy w analogicznym okresie 2002 roku 42 procent. Jest to wynikiem wprowadzenia ochrony celnej przed nadmiernym importem.
Po raz pierwszy od trzech lat wzrosła też produkcja stali. Według prognoz HIPH na koniec roku produkcja stali może wynieść 8,6 mln ton. Jest zatem szansa na poprawę kondycji hutnictwa. Szansą jest również wejście do polskich hut inwestora strategicznego. W grudniu ubiegłego roku nastąpiło połączenie czterech największych polskich hut (Katowice, Sendzimir, Cedler i Florian) w koncern Polskie Huty Stali. Zgodnie z koncepcja prywatyzacji polskiego hutnictwa akcje koncernu zostaną sprzedane inwestorowi, gdyż bez prywatyzacji i kapitału inwestora zadłużony koncern nie ma szans na przeżycie. Swoje oferty udziału w prywatyzacji PHS złożyły koncerny US Steel, LNM Group oraz Arcelor. Po wielomiesięcznych negocjacjach 29 sierpnia przedstawiciele LNM oraz polskiego rządu podpisali umowę prywatyzacyjną.
Nie robimy cudów ale znamy biznes
Tak przynajmniej twierdzą przedstawiciele LNM Group. Zdaniem Franka Pannier, wiceprezesa LNM i dyrektora odpowiedzialnego za działania restrukturyzacyjne LNM ma duże doświadczenie w restrukturyzacji mało efektywnych zakładów stalowych. W Temiratu w Kazachstanie, skuteczna restrukturyzacja zakładu Ispat Karmet pozwoliła uratować ponad 20 tys. miejsc pracy, przy równoczesnym wzroście sprzedaży z 655 mln USD w 2001 roku do 785 mln USD w 2002 roku. W przejętym przez LNM zakładzie Ispat Sidex w Rumunii strata netto w 2001 roku wynosiła 289 mln USD. Dzięki podjętym działaniom restrukturyzacyjnym w 2002 roku spółka osiągnęła zysk w wysokości 33 mln USD. Także w Ispat Nova Hut nastąpiła poprawa wydajności i finansów. Sprzedaż za pierwszy kwartał 2003 roku wyniosła 203 mln USD. - W Polsce duży udział stali pochodzi z zewnątrz, a są to wyroby, które mogą być produkowane w kraju - uważa F. Pannier. - Naszym celem jest odzyskanie tego rynku dla PHS czy Huty Stali Częstochowa.
Program inwestycyjny PHS przewiduje zainstalowanie trzeciej linii ciągłego odlewania stali w hucie Katowice, modernizację walcowni gorącej blach w hucie Sendzimira, modernizację walcowni walcówki stali jakościowych w hucie Cedler oraz budowę drugiej linii powlekania blach w hucie Florian. Budowa portfela produktów płaskich i długich w Europie Środkowo-Wschodniej jest integralną częścią strategii LNM.
Jakie są oczekiwania PHS wobec inwestora? - Liczymy, że inwestor strategiczny zasili spółkę w środki obrotowe drogą podwyższenia kapitału - mówi Marek Tereszkiewicz, dyrektor ds. strategii PHS. -Oczekujemy również, że pomoże obniżyć zadłużenie spółki i uzyskać zdolność kredytową. Naszym celem strategicznym jest przekształcenie PHS najpóźniej do 2006 roku w rentowną i dochodową spółkę stalową spełniającą światowe standardy jakościowe i wydajnościowe, uzgodnione z UE. Oczywiście chcielibyśmy aby PHS funkcjonował jako polska spółka z samodzielnym ośrodkiem zarządzania i możliwością wykorzystania efektów płynących z należenia do grupy kapitałowej inwestora oraz efektów synergii wynikających ze współpracy przedsiębiorstw działających w tej międzynarodowej grupie. Oczekujemy także, że dzięki inwestorowi otworzą się nowe rynki zbytu dla PHS i tym samym umocni się jego pozycja na rynku międzynarodowym.
Ondra Otradowec, dyrektor departamentu strategii finansowej LNM Holdings N.V:
Polska jest największym rynkiem w Europie Środkowo-Wschodniej z dużym potencjałem rozwoju. Polskie hutnictwo ma atrakcyjną strukturę wyrobów płaskich i długich, komplementarną wobec dotychczasowej produkcji LNM. Jednak pomimo znacznego potencjału produkcyjnego nadal pozostaje importerem netto stali z krajów europejskich. Krajowi producenci tracą rynek. Huty są nie konkurencyjne w stosunku do zagranicznych producentów pomimo lepszego dostępu do surowców, porównywalnego poziomu kwalifikacji pracowników oraz niższych kosztów zatrudnienia. Niedoinwestowanie większości hut prowadzi do utraty konkurencyjności.
Największa zaletą PHS jest jego pozycja na krajowym i międzynarodowym rynku. Słabą strona jest sytuacja finansowa, przejawiająca się ogromnym zadłużeniem, kłopotami z płynnością finansową. Zasilenie PHS przez LNM doprowadzi do oddłużenia firmy i zaspokojenia jej wierzycieli. Wierzymy, że PHS może stać się rentowną spółką. Poprawa standingu finansowego powinna skłonić polskie banki do innego spojrzenia na hutnictwo
Edward Edmund Nowak, odpowiedzialny za restrukturyzację hutnictwa w rządzie Jerzego Buzka:
Dosyć krytycznie oceniam realizację programu restrukturyzacji hutnictwa. Poza zawieszeniem tabliczki z napisem PHS trudno dostrzec rzeczywiste działania konsolidacyjne. Huty nadal mają olbrzymi i niepotrzebny im majątek. Nie ma pożądanej spójności z działaniami regionalnymi. Nie powstała dobra organizacja sprzedaży i marketingu. Nie przeprowadzono restrukturyzacji finansowej zakładając, że zrobi to za nas inwestor. Nie rozwiązano problemu spółek zależnych. Hutnictwo jest nadal kulą u nogi polskiej gospodarki. Sukcesem jest na pewno dotrwanie do prywatyzacji, chociaż mam nieodparte wrażenie, że jakby się tego nie musiało robić, to pod hasłem obrony polskości liderzy hutnictwa chętnie by trwali bez prywatyzacji. Wydaje mi się, że inwestorowi polskiego hutnictwa przygotowano niezły „pasztet”, z którym przez wiele lat nie będzie mógł sobie poradzić. Inwestor powinien- jak sądzą niektórzy dać gwarancję zatrudnienia- najlepiej na 10 lat dla wszystkich hutników. Oczekiwana jest również sowita premia prywatyzacyjna, podwyżki, bo przecież kupuje „złoty interes”. Bez względu na to, kto zostanie inwestorem polskiego hutnictwa, a w szczególności PHS uważam, że obciążanie go takim balastem szkodzi polskiemu hutnictwu.
Życzę powodzenia w procesie naprawy polskiego hutnictwa. Mam również obawy. Biorą się one z obarczania inwestora nadmiarem żądań i oczekiwań. Biorą się tak że ze stylu, w jakim działa LNM. Myślę, że filozofia Pana Mitalla polega na globalizacji, poszerzeniu sfery działania, ciągłej ucieczce do przodu. Jest to strategia ryzykowna ale możliwa, gdyby globalizacja obejmowała nowoczesne, wysoko przetworzone produkty i konkurencyjne huty. Tymczasem Pan Mitall kupuje huty często przestarzałe. Są tam proste rezerwy łatwe do wykorzystania przy sprawnym zarządzaniu. Nie da się jednak przeprowadzić prawdziwej naprawy hut bez inwestycji trwałych. To właśnie od tego zależy czy proces restrukturyzacji prowadzony przez LNM będzie udany. Dlatego dla mnie papierkiem lakmusowym naprawy polskiego hutnictwa będzie to, czy powstaną nowoczesne linie przetwórstwa zimnowalcowanych produktów płaskich, blach powlekanych, profilowanych i jeszcze głębiej przetwarzanych.
Not. Renata Dudała