Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych przechodzi do ofensywy w wojnie z nieuczciwymi pośrednikami, którzy - zdaniem przewoźników - niszczą ich branżę. W czasie pandemii koronawirusa to szczególnie bolesne. Listy w tej sprawie dostali wicepremier Jadwiga Emilewicz, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk.
- Firmy-krzaki, które nie płacą za zamówione usługi, stały się utrapieniem polskich przedsiębiorstw transportowych.
- Branża jest zaskoczona. Kłopoty z płatnościami bywają na Wschodzie. A tu rodacy robią to rodakom...
- Patologiczna sytuacja jest wynikiem nieszczelności systemu. Uszczelnić go może tylko państwo.
Zdaniem Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, coraz więcej firm pośredniczących stosuje nieuczciwe praktyki wobec przedsiębiorstw transportowych. Albo drastycznie przeciąga płatności, albo, co gorsze, nie płaci za usługę. Precyzyjne dane są trudne do określenia, bo żadna z firm nie chwali się stratami. W mediach przewija się 13 mld zł rocznie, ale ZMPD tej kwoty nie potwierdza.
Problemy się kumulują
- Mamy dziś niespotykaną wcześniej skalę zatorów płatniczych. W naszej branży ulokowali się różnego rodzaju pośrednicy, spekulanci, którzy oferują klientowi usługę - nie mają żadnego samochodu, ale kupują i sprzedają zlecenia. Handlują jak cinkciarze naszymi zezwoleniami i przetrzymują płatności,,. To dziś barbarzyństwo. Trzeba znaleźć sposób, by ich wyeliminować z łańcucha zobowiązań - mówi ostro Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.Buczek pod koniec kwietnia zwrócił się do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka z prośbą o działania zmierzające do ukrócenia nielegalnych praktyk licznej grupy nieuczciwych pośredników.
W liście czytamy m.in.: "Branża transportu drogowego od lat boryka się z problemem windykacji należności za wykonane usługi transportowe. Jednakże dziś, w dobie ogólnoświatowego zagrożenia zakażeniem koronowirusem SARS-CoV-2, sytuacja na rynku stała się wręcz dramatyczna. Wiele firm wykorzystuje fakt pandemii do niewypłacania należnym przewoźnikom kwot".
W skrajnych przypadkach usługa przewozowa przechodzi nawet przez kilka firm pośredniczących. W ten sposób tworzy się karuzelę, która - z jednej strony - rozmywa odpowiedzialność za organizację transportu, z drugiej zaś, ze względu na trudność ustalenia podmiotu odpowiedzialnego, bardzo komplikuje dochodzenie roszczeń przez przewoźnika.
Zdaniem ZMPD, wiele z takich firm działa jedynie przez określony czas, wyłudzając usługi przewozowe, a następnie znika z rynku, aby powrócić po pewnym czasie pod inną nazwą, z nowym numerem NIP-u i REGON-u.
Jak mechanizm działa w praktyce, tłumaczy Piotr Mikiel, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego ZMPD.
- Nieuczciwi pośrednicy przyjmują na Zachodzie zlecenia po cenie niższej niż ta, którą potem oferują polskim przewoźnikom. Jeśli pośrednik dostał zlecenie za 1000 euro, a przekazał je polskiej firmie transportowej za 1400 euro, musi być to podejrzane. Przecież nie dołoży do interesu 400 euro. Z góry zakłada, że nie zapłaci za usługę transportową - mówi.
Jak dodaje, przewoźnicy „łapią” się na takie zlecenia, bo za wszelką cenę chcą utrzymać działalność transportową. Jej wykonywanie jest m.in. warunkiem otrzymania pomocy z tarcz antykryzysowych.
Branża jest zaskoczona, bo problemy z płatnościami to domena kursów na Wschód. A tu, trochę upraszczając i mówiąc kolokwialnie, "nasi robią to naszym". Sprawa ma kontekst nie tylko ekonomiczny, ale także etyczny.
- Pośrednik to tylko pośrednik, ale wygrywa najwięcej. Ma najmniejsze koszty, ponosi najmniejsze ryzyko - nawet zakażenia. Nie jest sztuką siedzieć w domu przy komputerze. Sztuką było pojechać do Lombardii, w epicentrum pandemii - ocenia Maciej Zwyrtek, dyrektor generalny ds. sprzedaży Kuźnia Trans, dużej firmy transportowej z południa Polski,
27 maja problem przedstawiono na spotkaniu Rady Dialogu Społecznego. Piotr Mikiel zwrócił uwagę, że branża bardzo poważnie odczuwa ekonomiczne następstwa pandemii. Działalność nieuczciwych pośredników pogarsza jej sytuację. I nie jest tak, jak twierdzi Ministerstwo Infrastruktury, że przewozy zmniejszyły się tylko o kilkanaście procent.
- Ministerstwo opiera się na danych z viaToll. Odnoszą się one tylko do naszego kraju. Tymczasem polskie firmy transportowe wykonują różnego rodzaju przewozy międzynarodowe: bilateralne, np. Polska-Niemcy, cross-trade: między krajami członkowskimi Unii Europejskiej, pomiędzy krajami UE a krajami trzecimi czy wreszcie przewozy kabotażowe: wewnątrz poszczególnych krajów. Szacujemy, że spadek pracy przewozowej polskich firm wynosi 20-30 proc. - mówi Piotr Mikiel, I dodaje: - Balansują na granicy upadłości. Odmrażanie gospodarki może potrwać dłużej, niż się wydaje. Eksperci szacują, że kryzys będzie trwać kilkanaście miesięcy. Jak długo można ponosić straty? W drugiej połowie roku mogą nas czekać upadłości przedsiębiorstw transportowych.
Propozycje zmian w prawie
Problem bierze się z tego, że w obowiązujących unormowaniach prawnych nie ma pojęcia wyłudzenia usługi, w tym transportowej. Co więcej, prokuratorzy nie mają podstawy prawnej ścigania oszusta, jeżeli podejrzany działał z zamiarem ewentualnym, a nie umyślnie.- W Polsce dominują mikro- i małe firmy świadczące usługi przewozu rzeczy, których nie stać na kancelarie prawne oraz długotrwałe kosztowne procesy. Tym samym firmy te narażone są na ponoszenie strat. Nawet po wejściu na długotrwałą i kosztowną drogę postępowania sądowego, po otrzymaniu wyroku nadania klauzuli wykonalności i tak muszą ponieść dodatkowo duże opłaty komornicze - argumentują przewoźnicy drogowi.
Dlatego zdecydowali się na radykalne postulaty dotyczące zmian w Kodeksie karnym. Zaproponowano je m.in. w piśmie do ministra Adamczyka: "Kto nie dokonał zapłaty na rzecz przewoźnika za wykonaną usługę transportową i został skazany w drodze procesu karnego, nie może wykonywać zawodu pośrednika lub organizatora transportu przez okres 5 lat od uprawomocnienia się wyroku. Cofnięcie licencji lub zezwolenia na organizowanie transportu następuje z urzędu z chwilą uprawomocnienia się wyroku w sprawie karnej, dotyczącej wyłudzenia usługi przewozowej".
Inne propozycje zawarto w listach do wicepremier Emilewicz i ministra Ziobry: "Kto zamawiając usługę przewozu osób lub rzeczy nie dokona zapłaty za wykonaną usługę, podlega karze pozbawienia wolności od... miesięcy do lat... oraz karze grzywny w wysokości trzykrotnej wartości wyłudzonej usługi. Kto pośrednicząc w wykonaniu usługi przewozu osób lub rzeczy otrzyma zapłatę, a nie przekaże jej w określonym terminie przewoźnikowi, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8 oraz karze grzywny w wysokości pięciokrotnej wartości wyłudzonej usługi”.
Branża chce też wzmocnić realne zabezpieczenie finansowe firm pośredniczących przy przewozie rzeczy.
- Dzisiaj, żeby to robić, muszą one uzyskać stosowną licencję, którą wydaje starosta. Jednym z warunków jej udzielenia jest legitymowanie się zabezpieczeniem finansowym. Teraz to 50 tys. euro. Nie jest to mała kwota, ale dokumentem ją potwierdzającym jest - na przykład - wyciąg z rachunku bankowego. Pośrednik, który ma nieuczciwe zamiary, może po przedstawieniu tego dokumentu wypłacić pieniądze z konta. Potem, gdy powstaje roszczenie, okazuje się, że zabezpieczenie tak naprawdę nie istnieje. Chodzi nam o to, by z zabezpieczenia egzekwować należne kwoty - precyzuje Mikiel.
List przewozowy do naprawy
Inną kwestią, na której zależy przewoźnikom drogowym, jest wprowadzenie obowiązku wpisywania w list przewozowy (międzynarodowy CMR lub krajowy) kwoty przewoźnego czy wartości usługi przewozowej.W przypadku przewozów międzynarodowych Konwencja CMR z 1956 r. mówi, że w liście przewozowym w pozycji 20. należy wpisać wysokość przewoźnego (frachtu) oraz walutę, a w pozycji 14. tego listu zaznaczyć, że przewoźne nie zostało opłacone. Spekulacyjna działalność firm pośrednictwa przy przewozie rzeczy doprowadziła do sytuacji, w której zaniechano lub wymuszano na przewoźnikach zaniechanie takiego wpisu wspomnianej kwoty.
Jak twierdzą przewoźnicy, unormowanie tej sprawy leży zarówno w ich interesie, jak również Skarbu Państwa. Obowiązek wpisywania przez przewoźników oraz odbiorców wysokości frachtów - pod groźbą nieuznania faktur jako kosztu uzyskania przychodu i możliwość rozliczenia podatku VAT - powinien doprowadzić do uszczelnienia sytemu podatkowego w Polsce i zapobiec efektowi domina w krajowej gospodarce, polegającemu na tym, że firmy - ze względu na zatory płatnicze - nie będą mogły zapłacić należnych podatków CIT i PIT.
Bez odpowiedzi
Na razie Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych nie otrzymało odpowiedzi na pisma do członków rządu, mimo że upłynął miesiąc. Bez echa pozostała takżeprośba do Ministerstwa Infrastruktury o komentarz w tej sprawie.Branża zdaje sobie sprawę, że bez pomocy polityków sprawa jest nie do załatwienia.
- Jeden wiceministrów z resortu infrastruktury doradził nam, żeby zgłosić ją do UOKiK, ale przecież ta instytucja tym się nie zajmuje... Powstanie patologicznej sytuacji na rynku to wynik nieszczelności systemu - podsumowuje Piotr Mikiel.
Szukasz magazynu do wynajęcia. Zobacz ogłoszenia na PropertyStock.pl