Nie ma powrotu do systemu just-in-time z wykorzystaniem jednego dostawcy. Przewidywalność i bezpieczeństwo dostaw będą ważniejsze niż cena. Za bezpieczeństwo dostaw firmy będą chciały zapłacić.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
- Część zakładów nie przetrwało pandemii lub wygasiło w pierwszym momencie część mocy produkcyjnych, co przyniosło efekt lawinowego wzrostu kosztów.
- Problemy z dostawami z Azji, a także wzrost cen frachtu ułatwiają przenoszenie części produkcji do Europy.
- Dawniej nawet gdy firmy miały 2-3 dostawców, to wszyscy byli z Azji. Dziś część zamówień trafia do Europy.
- Będziemy o tym mówić podczas konferencji EEC Trends w Warszawie, 20 stycznia 2022 r. Zapraszamy do rejestracji.
- W marcu i kwietniu ubiegłego roku podczas zebrania, na którym zastanawialiśmy się, co robić, analizowaliśmy ryzyko, zespół niemal jednomyślnie stwierdził, że trzeba przerwać produkcję, nie produkować już "na magazyn". Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że to był błąd. Z punktu widzenia ówczesnej wiedzy była to jednak rozsądna decyzja - mówił Tadeusz Wojciechowski, właściciel Tedgum, firmy produkującej m.in. elementy gumowe i gumowo-metalowe dla przemysłu motoryzacyjnego, podczas Kongresu Przemysłu i Rynku Motoryzacyjnego.
Podobnie postąpiło bardzo wiele firm na całym świecie.
Sławomir Weleziński, dyrektor regionalny Europa Wschodnia Delphi Technologies Aftermarket, także przyznał, że na początku pandemii zachowania firm były dość paniczne - niczym zaciągnięcie hamulca awaryjnego.
- Nie bardzo wiedzieliśmy, co się będzie działo, jaka będzie przyszłość... Kiedy po kilku miesiącach okazało się, że popyt wraca, odtworzenie produkcji, łańcuchów dostaw okazało się stosunkowo kłopotliwe - powiedział Sławomir Weleziński.
To, co się dzieje z łańcuchami dostaw, porównał do kolejki z długą linią wagonów - kiedy po zatrzymaniu się kolejka ponownie rusza, to lokomotywa już się toczy, wagony w środku składu dopiero ruszają, a te z tyłu - jeszcze stoją.
Pandemia "buduje" magazyny
Z punktu widzenia firm pracujących na rynek części zamiennych, sytuacja jest łatwiejsza, bo mają one dość duże magazyny i są w stanie zapewnić klientom nieco elastyczniejsze dostawy niż w wypadku łańcuchów dostarczających elementów do pierwszego montażu dla producentów aut pracujących w systemie just-in-time.– Te firmy mają niewielkie magazyny, wystarczające na kilka dni, więc jeżeli ich odbiorcy, fabryki samochodów stoją, to oni także są zmuszeni do wstrzymania produkcji... Potem znowu potrzebujemy trochę czasu, żeby tę maszynę rozpędzić. To powoduje, że w obecnych czasach planowanie produkcji jest bardzo trudne – powiedział Sławomir Weleziński.
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że sytuacją wstrzymywania i ponownego uruchamiania produkcji wygląda tak samo dla każdego ogniwa łańcuchów dostaw, co sprzyja rozrywaniu się ich w kolejnych miejscach.
Czytaj także: Elektryczny boom na polskich drogach
Paweł Iracki, dyrektor handlowy, Fabryka Łożysk Tocznych Kraśnik, także w pierwszej fali pandemii widzi źródło problemów z dostępnością, ale i wysokich cen surowców i materiałów.