Marcin Korolec: Przerwijmy polskie błędne koło. Obietnicami rząd zamroził rynek

Marcin Korolec: Przerwijmy polskie błędne koło. Obietnicami rząd zamroził rynek
Przewiduje się, że zrównanie ceny samochodów nowych spalinowych i elektrycznych na świecie nastąpi być może w okolicach 2023 roku – mówi Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. Fot. Shutterstock

– Na razie uważam, że będziemy mieć prawdopodobnie organiczny wzrost rynku elektromobilności - jak to się dzieje dzisiaj. Chyba że zostanie wprowadzony system wsparcia, o którym mowa już ponad dwa lata. Jeśli nie - musimy czekać, aż po prostu nastąpi naturalne wyrównanie ceny samochodów spalinowych i samochodów elektrycznych. I wtedy już nikt nie będzie kupował starych aut  – mówi Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, minister środowiska w latach 2011-2013.

  • Rząd swego czasu obiecał bardzo szczodry system wsparcia dla samochodów elektrycznych, być może nawet najbardziej szczodry w Europie. I przez to kompletnie zamroził rynek, bo obiecał i nie zrealizował –  wskazuje Marcin Korolec.
  • Jego zdaniem pierwszy konieczny warunek, by samochody elektryczne w Polsce się pojawiały, to utrzymanie europejskiego rozporządzenia dotyczącego emisji CO2 samochodów - tak w czasach kryzysu, jak i w czasie odbudowywania gsopodarki.
  • – Średnio co roku koszt baterii do samochodu elektrycznego tanieje mniej więcej o 25 proc., więc przewiduje się, że zrównanie ceny samochodów nowych spalinowych i elektrycznych na świecie nastąpi być może w okolicach 2023 roku – mówi Marcin Korolec.

Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, minister środowiska w latach 2011-2013, wziął udział w sesji "Energia, energetyka, rynek – inaczej" w ramach EEC Online (pełny jej zapis - poniżej). 


Marcin Korolec zwrócił uwagę, że jeśli spojrzy się na statystyki Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), to segment samochodów elektrycznych jest unikalny: jako jedyny w czasach pandemii nie odnotowuje spadku sprzedaży - statystyki w Europie są optymistyczne.

– Jeżeli popatrzeć na nasze  dane, to już nie jest tak różowo; mianowicie w Polsce w I kwartale sprzedano 587 samochodów elektrycznych na baterie i 691 tzw. hybryd plug-in. W porównaniu z rynkiem niemieckim, na którym w I kwartale klienci kupili 30 tys. samochodów na baterie i ponad 26 tys. hybryd plug in, mamy u nas 50 razy mniej sprzedanych samochodów elektrycznych – stwierdził Marcin Korolec.

Zobacz także: PSPA za 100-proc. odliczeniem VAT od zakupu aut elektrycznych

Polski rynek elektromobilności rozwija się zatem wolno i liczba samochodów elektrycznych jest daleka od prognoz rządowych z czasu tworzenia ustawy o elektromobilności. Zdaniem Marcina Korolca to władze zamroziły rynek.

Czytaj również: Rośnie liczba aut elektrycznych w Polsce. Już ponad 11 tys.

– Rząd obiecał bardzo szczodry system wsparcia dla samochodów elektrycznych, być może nawet najbardziej szczodry w Europie. To było jakieś dwa lata temu, a może więcej - i przez to kompletnie zamroził rynek, bo obiecał i nie zrealizował. I teraz po prostu ani ludzie nie palą się, by dzisiaj kupować samochody, bo być może rząd za miesiąc wprowadzi system wsparcia. Producenci też nie pokazują  dużej oferty samochodów elektrycznych w salonach, bo nie ma systemu wsparcia... – wyjaśnia Marcin Korolec.

No i jesteśmy w błędnym kole - wskazuje nasz rozmówca. W tej sytuacji w sposób naturalny pojawia się pytanie, jaki może być dalszy scenariusz rozwoju na rynku elektromobilności w Polsce.

Marcin Korolec podkreśla, że w Europie historia sprzedaży samochodów elektrycznych zaczęła się tak naprawdę wraz z europejskim rozporządzeniem regulującym „dopuszczalne limity emisji CO2 z rury wydechowej”. Te przepisy, jak mówi Marcin Korolec, zmusiły - i będzie dalej zmuszać - producentów samochodów w Europie, żeby na rynku pojawiły się samochody elektryczne.




– To rozporządzenie jest tak skonstruowane, że producenci po prostu muszą nam sprzedawać samochody elektryczne. W związku z tym, że w Polsce nie istnieje system wsparcia, są one głównie sprzedawane w innych krajach Europy – mówi Marcin Korolec. I dodaje: – Trzeba utrzymać wspomniane rozporządzenie dotyczące emisji CO2 samochodów i w czasach kryzysu, i w czasach wychodzenia z kryzysu gospodarczego. To pierwszy konieczny warunek, by samochody elektryczne w Polsce się pojawiały – dodaje Marcin Korolec.

Drugi warunek sprzyjający rozwojowi elektromobilności to - zdaniem Marcina Korolca - spadek cen aut elektrycznych. Wskazuje on, że takich samochodów  będzie na rynku coraz więcej i w związku z tym będą one taniały w naturalny sposób.

– Średnio co roku koszt baterii do samochodu elektrycznego tanieje mniej więcej o 25 proc., więc przewiduje się, że zrównanie ceny samochodów nowych spalinowych i elektrycznych w ogóle na świecie nastąpi być może w okolicach 2023 roku – mówi Marcin Korolec.

– Na razie uważam, że będziemy mieć prawdopodobnie organiczny wzrost rynku elektromobilności - jak to się dzieje dzisiaj. Chyba że zostanie wprowadzony system wsparcia, o którym mowa już ponad dwa lata. Jeśli nie - musimy czekać, aż po prostu nastąpi naturalne wyrównanie ceny samochodów spalinowych i samochodów elektrycznych. I wtedy już nikt nie będzie kupował starych aut – uważa Marcin Korolec.

Informuje przy tym, że - niejako wchodząc w lukę, którą jego zdaniem sprowokował rząd - Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych zaproponowała Ministerstwu Klimatu wiele małych zmian podatkowych, które spowodują, że użytkowanie samochodów elektrycznych stanie się bardziej korzystne - także w porównaniu z eksploatacją samochodów spalinowych.

– Ta propozycja jest, jak myślę, ciekawa dla ministra finansów, gdyż de facto jest neutralna, a może nawet pozytywna dla budżetu – mówi Marcin Korolec, zapowiadając publikację propozycji zmian podatkowych.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (6)

Do artykułu: Marcin Korolec: Przerwijmy polskie błędne koło. Obietnicami rząd zamroził rynek

  • Jurek 2020-05-26 21:45:16
    Tylko dlaczego mam komuś dopłacać do jego auta? Jak kupowałem swoją niskoemisyjną hybrydową corollę to jakoś nikt mi na nią nie dał pieniędzy. Sam ją chciałem kupić ze względu na 184 KM i niskie spalanie. A jak ktoś chce elektryka to niech też sam za niego płaci i tyle.
  • jankow 2020-05-22 09:14:45
    Niech wpierw wyeliminują kotły pozaklasowe tzw. kopciuch a dopiero później niech się biorą za redukcje promocję elektrycznych samochodów. Państwo musi sobie ustalać jakieś priorytety a nie uszczęśliwiać wszystkich.
  • Dera 2020-05-21 21:07:23
    Autko elektryczne z trakcji wytwarza tyle samo (o ile nie więcej z powodu wagi) pyłów co samochód spalinowy. A pyły ze spalania - przerzucamy po prostu do... elektrowni. Poza tym sprawność... Silnik spalinowy to ok 40-50%. Produkcja prądu w elektrowniach - podobnie. Jednak do elektromobilka trzeba ten prąd przesłać (sprawność 0,75) przetworzyć do formy przydatnej do zgromadzenia w akumulatorze (sprawność 0,8) naładować akumulator (sprawność 0,55-0,6) i jechać elektromobilkiem (sprawność 0,8). Wystarczy spojrzeć, aby dowiedzieć się, że elektryczny w bilansie ogólnym powoduje powstanie większej chmury pyłów i CO2 niż Star 20... przeniesionej jednak poza miasto.
  • Merta 2020-05-21 21:06:28
    Samochody elektryczne nie są tak dobre dla środowiska, jak sądzimy. To najważniejsza teza raportu przygotowanego przez szwedzki instytut zajmujący się kwestiami związanymi ze środowiskiem naturalnym. Zdaniem szwedzkich naukowców elektryczne auta tylko zmieniają miejsce emisji, lecz w ostatecznym rachunku są nie mniej szkodliwe niż spalinowe. Spopularyzowanie elektrycznej motoryzacji na pewno oczyści wielkie miasta ze spalin, zmniejszy też niską emisję dwutlenku węgla oraz innych szkodliwych gazów, które powodują liczne choroby, w tym raka i alergie. Jak dowodzą szwedzcy naukowcy, elektryczne i hybrydowe samochody też są szkodliwe dla środowiska, podobnie jak auta spalinowe. Chodzi o zasoby, jakie są potrzebne do produkcji baterii. W tym procesie do atmosfery trafia wiele ton dwutlenku węgla jeszcze zanim akumulatory opuszczą fabrykę. Na zamówienie dwóch szwedzkich agencji rządowych: energii i transportu, raport w tej sprawie przygotował tamtejszy instytut zajmujący się kwestiami związanymi ze środowiskiem (Swedish Environment Institute). Sprawdzano przede wszystkim wpływ baterii litowo-jonowych na klimat, ale nie tylko w okresie ich eksploatacji, lecz w całym cyklu życia. Z raportu wynika, że produkcja baterii litowo-jonowych wiąże się z dużą emisją dwutlenku węgla – każda kilowatogodzina pojemności baterii to emisja około 150–200 kilogramów tego gazu. Choć w raporcie tym nie analizowano dokładnie procesów produkcji akumulatorów stosowanych w konkretnych modelach, to jednak można przeprowadzić stosowne obliczenia. Przykładowo takie samochody jak Nissan Leaf i Tesla Model S mają baterie o pojemnościach odpowiednio 30 kWh i 100 kWh, co oznacza, że kupując ten samochód mamy już na sumieniu emisję do atmosfery 5,3 tony lub 17,5 tony dwutlenku węgla. Jak się do tego odnieść? Przykładowo, lecąc w Warszawy do Nowego Jorku, jesteśmy odpowiedzialni za emisję około 500 kg dwutlenku węgla. Inny przykład: podróżując samochodem ze 120-konnym silnikiem na benzynę z Warszawy do Gdańska (autostradą A2 i A1) wyemitujemy do atmosfery około 70 kg dwutlenku węgla.
  • Marcin 2020-05-21 20:19:06
    A ja jestem przeciwnikiem dopłat do samochodu. Takie małe jeździdełko można kupić za dużo mniejsze pieniądze tylko że z silnikiem spalinowym. Jak kogoś stać to niech kupuję za własne a nie żebra o dopłatę. A różnica w cenie nie zwróci się nawet po przejechaniu 500tys km. Lepiej niech te pieniądze rząd przeznaczy na leczenie chorych na raka i inne poważne choroby. Ciągle słychać o zbiórkach bo NFZ nie refunduje tego czy tamtego

PISZESZ DO NAS Z ADRESU IP: 18.232.179.37
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!