Niemcy prawdopodobnie nie dadzą rady zrealizować planu miliona zarejestrowanych samochodów elektrycznych do 2020 roku i będzie on musiał być opóźniony o dwa lata - wynika z raportu rządowego ciała doradczego ds. elektromobilności.
Według raportu, w 2017 roku liczba pojazdów elektrycznych w Niemczech podwoiła się, co było największym wzrostem na świecie, i na koniec ubiegłego roku zarejestrowanych ich było 131 tysięcy. Do tego wzrostu przyczynił się uruchomiony w 2016 roku system subsydiów, który ma wartość około miliarda euro i jest częściowo finansowany przez niemieckie firmy motoryzacyjne. Jednak wielu potencjalnych nabywców zniechęcają wciąż wysokie ceny samochodów elektrycznych, ich ograniczony zasięg i brak wystarczającej liczby punktów ładowania.
Niemiecka koalicja rządowa, aby wspomóc przejście na bardziej przyjazny dla środowiska transport, planuje złagodzić obciążenia podatkowe dla właścicieli samochodów elektrycznych, zbudować co najmniej 100 tysięcy nowych punktów ładowania i subsydiować systemy wspólnego użytkowania samochodów (car-sharining).
"Na pewno mieliśmy opóźniony start do elektromobilności, ale teraz to nadganiamy" - stwierdził 19 września minister transportu Andreas Scheuer, dodając, że nie widzi obecnie potrzeby tworzenia dalszych systemów zachęt.
Niemcy zachęcają także producentów samochodowych, by połączyli siły i rozpoczęli produkcję baterii, uniezależniając się od azjatyckich dostawców. Minister gospodarki Peter Altmaier, który prowadzi rozmowy na ten temat z innymi krajami Unii Europejskiej, powiedział we wtorek w Brukseli, że ich końcowa faza odbędzie się w listopadzie w Berlinie. Zastrzegł jednak, że nie może podać szczegółów, dopóki nie zostaną wyjaśnione sprawy związane z unijnymi regulacjami w zakresie pomocy publicznej i antymonopolowymi. "W ciągu kilku lat Europa będzie miała konkurencyjny sektor produkujący baterie, który będzie mógł przetrwać bez pomocy państwowej" - oświadczył Altmaier po spotkaniu unijnym komisarzem ds. energetyki Maroszem Szefczoviczem.