Nowe samochody wypuszczane na rynek unijny w 2030 roku będą emitowały co najmniej 35 proc. mniej CO2 niż w 2021 roku - takie uzgodnienie zawarli w nocy z wtorku na środę unijni ministrowie środowiska. Poziom ten jest wyższy niż chciała Komisja Europejska.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Polska, razem z Niemcami, przekonywała, że 30-procentowy poziom ambicji jest najlepszy.
Berlin, Warszawa, a także kilka innych stolic, główne z regionu Europy Środkowo-Wschodniej przegrały jednak tę batalię, która będzie miała znaczenie dla przyszłego kształtu przemysłu samochodowego na Starym Kontynencie. Austriacka prezydencja nie przeprowadzała formalnego głosowania, bo udało jej się zabrać poparcie 20 krajów. - Jesteśmy w stanie zaakceptować ten kompromis - powiedział jeden z polskich dyplomatów.
Rada UE opowiedziała się za redukcją emisji z samochodów osobowych o 25 proc. do 2030 roku z pośrednim celem na 2025 rok wynoszącym 15 proc. Ministrowie wyznaczyli nieco niższy cel dla lekkich samochodów dostawczych, który ma wynosić 30 proc. w 2030 roku i 15 proc. w 2025 roku. Chodzi o średni spadek emisji nowo zarejestrowanych samochodów w UE w tych latach w porównaniu do 2021 roku. Obniżenie emisji CO2 zostanie rozdzielone między producentów na podstawie średniej wielkości ich floty pojazdów.
Cele jakie wyznaczyli ministrowie są niższe niż te przegłosowane przez Parlament Europejski. Europosłowie w swoim stanowisku opowiedzieli się za tym, żeby redukcja emisji CO2 zarówno dla samochodów osobowych jak i dostawczych wnosiła 40 proc. do 2030 roku. Negocjacje pomiędzy obiema instytucjami w tej sprawie mają się zacząć jeszcze w środę po południu. Niewykluczone, że ostatecznie cele Rady UE zostaną zbliżone do tych PE, bo część z zachodnich państw członkowskich wyraziła niezadowolenie z mało ambitnego - ich zdaniem - podejścia jakie zostało wypracowane.
Ministrowie środowiska zgodzili się na wprowadzenie specjalnych bodźców dla producentów zero- i niskoemisyjnych samochodów, by wprowadzali je na rynki, gdzie takich pojazdów jest mało. Postulat taki zgłaszał w czasie wtorkowych rozmów polski minister środowiska Henryk Kowalczyk.