– Najważniejsze jest to, żebyśmy zaproponowali klientowi samochody w ciągu 3-4 lat. W tym czasie będą się zmieniały całkowite koszty eksploatacji, które dla elektrycznego samochodu dziś są jeszcze wyższe, niż dla spalinowego, ale w 2022 roku nastąpi przełamanie tego trendu. Gdybyśmy zaczęli trzy lata temu, nie mielibyśmy tego efektu. Wchodzilibyśmy na rynek w czasie, kiedy sprzedaż wymagała dotacji. Wchodząc później, trafimy na rynek, który będzie już w stanie ekonomicznie obronić samochód elektryczny – mówi Piotr Zaremba, prezes ElectroMobility Poland.
- Chcąc uruchomić produkcję na przełomie 2022 i 2023 roku, firma musi równolegle prowadzić wszystkie procesy – tworzenie samochodu, budowę fabryki i organizację łańcucha dostaw.
- ElectroMobility Poland chce zbudować fabrykę o mocach 100 tys. aut rocznie, ale spodziewa się, że jej udział w polskim rynku może sięgać 10 proc.
- Firma chce oferować auta w systemie finansowym, który pozwoli droższy samochód elektryczny sprzedawać w formie raty pozwalającej odczuć niższe koszty eksploatacji niż w przypadku samochodu spalinowego.
Na jakim etapie jest dziś organizacja produkcji samochodu elektrycznego w Polsce?
Jesteśmy na etapie kilkunastu lokalizacji przyszłej fabryki. Było 17, ale doszły nowe. Teraz je sprawdzamy i do końca roku chcemy przejść do krótkiej listy 3-5 miejsc, gdzie będziemy wykonywali due dilligence. Ten proces potrwa kilka miesięcy, zależnie od tego, jak skomplikowana do oceny będzie lokalizacja, np. czy to będzie całkowity greenfield, czy będą już na nim jakieś obiekty.
Lokalizację chcielibyśmy wyznaczyć do końca tego roku, co jest tym ważniejsze, że równolegle już prowadzimy prace nad zbudowaniem łańcucha dostaw. Ze względów logistycznych niektóre z podzespołów powinny powstawać blisko fabryki, więc rozmawiając o konkretnych dostawach, musimy wiedzieć, jaka będzie lokalizacja fabryki.
Czy to oznacza, że samochód mamy już gotowy?
Proces rozwoju samochodu w modelu, jaki wybraliśmy, czyli zakupu technologii platformy i podstawowych komponentów, trwa 40 miesięcy. Proces budowy fabryki, budynku i wyposażenia to ponad 2 lata.
Chcąc uruchomić produkcję na przełomie 2022 i 2023 roku, musimy równolegle prowadzić wszystkie procesy – tworzenie samochodu, budowę fabryki i organizację łańcucha dostaw.
Czytaj także: Polskie auto elektryczne? Szanse maleją, straciliśmy czas
Jeżeli już rozmawiacie z dostawcami, to powinniście wiedzieć przynajmniej, na jakiej platformie będzie budowany samochód, bo to może wpłynąć na to, jakich części będziecie potrzebowali.
Proces wyboru dostawców jest zwykle wieloetapowy. Trzeba zacząć od walidacji pod kątem tego, jak zarządzają jakością, czy są terminowi i wiarygodni. Ten etap może być prowadzony równolegle z pracami nad samochodem, bo na razie wybieramy pulę dostawców, z którymi możemy potem rozmawiać o konkretnych komponentach.
Chcemy zaproponować trzy wersje nadwoziowe samochodu segmentu C, budowane na jednej natywnej platformie, zbudowanej z myślą o samochodach elektrycznych. Prace nad pojazdem prowadzimy od kilku miesięcy, więc już sporo wiemy, jeżeli chodzi o parametry techniczne.
Co będzie kluczowe przy wprowadzaniu samochodu do sprzedaży?
Najważniejsze jest to, żebyśmy zaproponowali klientowi samochody w ciągu 3-4 lat. W tym czasie będą się zmieniały całkowite koszty eksploatacji (zakup, paliwo, serwis, części zamienne), które dla elektrycznego samochodu dziś są jeszcze wyższe niż dla spalinowego. Dziś auto elektryczne jest pod tym względem droższe, ale w 2022 roku nastąpi przełamanie tego trendu i samochód elektryczny będzie tańszy, bo spadają ceny baterii, koszty rozwoju technologii rozkładają się na więcej egzemplarzy.
Samochody elektryczne staną się masowe. Gdybyśmy zaczęli trzy lata temu, nie mielibyśmy tego efektu. Wchodzilibyśmy na rynek w czasie, kiedy sprzedaż wymagała dotacji. Wchodząc później, trafimy na rynek, który będzie już w stanie ekonomicznie obronić samochód elektryczny.
Gdzie chcecie sprzedawać samochody? Polski rynek 100 tys. aut elektrycznych jednej marki chyba nie wchłonie…
Myślimy o tym, żeby zbudować fabrykę o mocach 100 tys. aut rocznie, ale jesteśmy realistami. W pierwszym roku sprzedamy kilkanaście tysięcy samochodów, a potem produkcja będzie stopniowo rosła, aż osiągnie 100 tys. W pierwszym roku nie osiąga się maksymalnego poziomu, bo z technicznego punktu widzenia rozpędzanie produkcji to jest wieloletni proces. Będziemy dostosowywali moce produkcyjne do możliwości rynku.
Czytaj także: Wiele elementów naszego przyszłego samochodu już jest produkowanych w Polsce
Liczymy także na inklinację do wspierania rodzimych marek. Na czeskim rynku ponad 30 proc. udziału ma Skoda, w Niemczech ponad połowę rynku mają marki niemieckie, we Francji francuskie auta mają ponad 60 proc. rynku. My nie zakładamy takich udziałów. Uważamy, że przy 100 tys. produkcji nasz udział będzie poniżej 10 proc. Rynek nowych samochodów w tym czasie urośnie. Będziemy dochodzili do poziomu Europy Zachodniej pod względem sprzedaży nowych samochodów, a redukowali import używanych.
Skoda czy Volkswagen budowały swoją pozycję latami, a my będziemy wprowadzali coś całkiem nowego…
Historycznie marki produkowane w Polsce bardzo szybko osiągały duże wolumeny. Przykładem może być choćby Daewoo. Robiliśmy badania i zauważyliśmy w nich potrzebę posiadania polskiej marki - 63 proc. respondentów deklaruje, że brałoby poważnie pod uwagę zakup samochodu produkowanego w Polsce. Jest w nas - w społeczeństwie - poczucie, że to jest coś nienormalnego, że tak duży kraj nie ma własnej marki samochodów. Rumuni mają Dacię, Czesi Skodę, a my nic. To potencjał, na którym można budować, choć nie oznacza, że rynek jest pewny.
Mamy 4 lata, żeby zbudować świadomość tej marki. Z punktu widzenia polskiego klienta bardzo ważna jest cena i jakość tego samochodu.
Stawiamy na sprawdzonych partnerów, którzy wiedzą, jak budować dobrej jakości samochody. Edag Engineering w ciągu ostatnich 5 lat wprowadziła do produkcji 20 modeli, m.in. w segmencie premium, ale także dla marek budżetowych.
Jaka będzie polityka cenowa?
Samochody kupuje się dziś w innym modelu niż jeszcze kilka lat temu. Coraz lepiej rozwija się sprzedaż w ramach leasingu konsumenckiego, stosowanego np. przez marki grupy Volkswagena. Dzięki temu nowe samochody stały się bardziej dostępne dla klienta. Nasz rynek samochodów nowych wyraźnie rośnie. Mieliśmy 13-procentowy wzrost między 2017 i 2018 r., przy czym dla reszty Europy krzywa wzrostu jest w zasadzie płaska.
Samochód elektryczny trzeba zaoferować w takim modelu, który podkreśli jego atuty, czyli niższe koszty przejechania kilometra, serwisu i części zamiennych, a jednocześnie pozwoli zamortyzować wyższą cenę zakupu. Nawet jeżeli samochód elektryczny będzie droższy, to przy sprzedaży w formie raty pozwalającej odczuć niższe koszty eksploatacji, wyższa cena zakupu nie jest bolesna. To pozwala stać się konkurencyjnym w stosunku do samochodu spalinowego tej samej klasy, czyli w naszym przypadku segmentu C – Opla Astry czy Forda Focusa.
Dzięki temu sprzedaż elektrycznych aut szybko ruszy nawet bez wsparcia finansowego ze strony państwa, choć jego obecność oczywiście przyspieszy wzrost.