W pierwszym dniu złożono prawdopodobnie kilkaset wniosków o dofinansowanie zakupu elektrycznych aut. Jak poinformował wiceprezes NFOŚiGW, wczoraj około godziny 14 złożonych lub wypełnianych było co najmniej 200 wniosków. Przeważają zakupy prywatne.
- Pierwsze wniosku złożono od razu - o 9 rano.
- Największą popularnością cieszy się program "Zielony samochód"
- W trzech programach o łącznej wartości ponad 140 mln złotych można będzie zyskać dofinansowanie do 4 -4,5 tysiąca aut.
Linki pozwalające na wypełnianie wniosków aktywowano wczoraj o 9 rano, a że wymagane do złożenia wniosku konto w serwisie można było założyć wcześniej, to pierwsze wnioski zaczęły spływać tuż po uruchomieniu naboru.
Koło 14.30 Artur Lorkowski, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony środowiska i Gospodarki Wodnej poinformował na Twitterze: „Po 5 godzinach od uruchomienia naborów @NFOSiGW potwierdził przyjęcie 105 wniosków o dotacje na zakup samochodów elektrycznych, a drugie tyle wniosków jest obecnie przez Państwa wypełnianych”.
Wkrótce potem liczby te potwierdziła w mailu do wnp.pl Donata Bieniecka z biura prasowego NFOŚiGW. Dodała przy tym, że „największą popularnością cieszy się program 'Zielony samochód', co też przekłada się na liczbę złożonych wniosków (ok. 100)”.
Czytaj także: Ruszył nabór wniosków na dopłaty do elektrycznych aut
Przedwczoraj podczas webinaru, na którym specjaliści Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wyjaśniali szczegóły programów i przybliżali sposób działania systemu rejestrującego wnioski, Maciej Mazur, prezes PSPA, przypomniał, że na Słowacji pula dopłat wyczerpała się w nieco ponad cztery i pół minuty po rozpoczęciu naboru wniosków. Dodajmy, że w drugiej próbie, bo w pierwszej było tak wielu chętnych, że po pół godzinie zmagań załamał się system rejestrujący wnioski...
W Polsce chyba takich problemów nie ma. Jeden z wypełniających wniosek stwierdził, że zajęło mu to 10 minut i obyło się bez żadnych problemów.
Słowacy byli jednak znacznie hojniejsi niż polski rząd. Dopłaty wynosiły 8 tys. euro, czyli około 35 tys. złotych w wypadku samochodu elektrycznego i 5 tys. euro (22 tys. złotych) dla hybrydy plug-in. Do tego maksymalną cenę samochodu wyznaczono na 50 tys. euro, czyli ponad 220 tys. złotych.
Słowacy wsparli jednak zakup mniejszej liczby aut. W sumie zaakceptowano tam niecałe 800 wniosków, a szacunki w Polsce mówią o liczbie pięciokrotnie większej. W sumie w trzech programach o łącznej wartości ponad 140 mln złotych można będzie zyskać dofinansowanie do 4-4,5 tysiąca aut.
U nas dopłaty także miały być podobne jak w Słowacji, bo zapowiedziano początkowo 30 proc. wartości auta, ale maksymalnie 30 tys. złotych. Potem dopłata spadła, co oficjalnie zapowiadano jako decyzję mającą zwiększyć liczbę osób mogących z dopłat skorzystać, a nieoficjalnie - jako rozwiązanie polityczne, wynikające z niechęci części „suwerena” do płacenia z budżetu za zabawki dla bogatych. Fakt, samochody elektryczne tanie nie są – zwykle kosztują dwa razy tyle, ile porównywalne auta z silnikami spalinowymi.
Czytaj także: Elektryczny VW ID.3 ma być w utrzymaniu tańszy o 840 euro od spalinowego auta
Sama decyzja rządu o ograniczeniu maksymalnych dopłat, a tym samym wyznaczeniem maksymalnej ceny samochodu na 125 tys. złotych, wprowadziła zamęt na rynku. Cena Renault Zoe spadła z ponad 130 000 zł do 124 900 zł. Wchodzący na rynek Peugeot 208 w wersji elektrycznej także zmieścił się ceną nieco poniżej maksymalnego pułapu. W listopadzie Nissan obniżył cenę najpopularniejszego na globalnym rynku elektrycznego modelu Leaf, kosztującego wówczas ponad 150 000 złotych do 118 000 zł.
Po obniżce cen o ponad 30 tys. złotych i z perspektywą otrzymania kolejnych 37,5 tys. zł dopłaty cena Leafa stała się nagle niebywale atrakcyjna... Trzy setki Leafów sprzedały się w ciągu kilku dni. A właściwie zostały zamówione, bo system pozwala tylko na uzyskanie dopłaty do tych samochodów, których jeszcze się nie odebrało i nie ma na nie faktury. Tyle, że program dopłat nie odpalił i klienci nie odbierali aut, a część wycofała się z transakcji...
- Od stycznia, kiedy było wiadomo, że dopłaty się opóźnią, a ich wysokość będzie zmniejszona, klienci zaczęli zamówienia wycofywać. Można powiedzieć, że masowo, ponieważ skala rezygnacji sięgnęła 80 proc. Zamówienia podtrzymali tylko ci, którzy założyli wykorzystanie auta w działalności gospodarczej, a im – jak wiadomo – dopłaty nie przysługują. Po dodatkowym rabacie udzielonym przez Nissana, część klientów ponowiło zamówienia w maju. Ostatecznie z pierwotnej puli pozostało nam niespełna 40 proc. zamówień – mówi Łukasz Tyrpa, dyrektor marki Nissan w Grupie PGD.
Według Doroty Pajączkowskiej, PR manager Nissan Sales Central & Eastern Europe KFT, w całej sprzedaży marki sytuacja była nieco inna. Część klientów faktycznie się wycofała, część natomiast kupiła samochody, nie czekając na dopłaty. Dotyczyło to zwłaszcza firm, dla których obniżka ceny już była dość atrakcyjna. Dorota Pajączkowska zapewnia, że nie były to pojedyncze przypadki.
Wygląda na to, że po ogłoszeniu terminu naboru "coś drgnęło", bo krakowski salon Nissana tylko w ciągu dwóch porannych godzin odebrał pięć zapytań związanych z dopłatami. – Chociaż pytania były ogólne i orientacyjne – czy samochody są dostępne i jak wygląda procedura starania się o dopłatę - to widać, że pewność, co do dopłat pobudziła klientów do działania – ocenia Artur Fronc z salonu Japan Motors. Potwierdzają to też sygnały z innych salonów – skokowo zwiększyła się od początku tygodnia liczba zapytań o oferty i formalności związane z uzyskaniem dopłat.
Dorota Pajączkowska ocenia jednak, że tym razem zainteresowanie nie jest duże, jak jesienią ubiegłego roku. Pytają przy tym głównie nabywcy indywidualni. Przedsiębiorcy mogli być nieco zaskoczeni pojawieniem się programów „eVan” i „Koliber”, bo wcześniej nie były tak zapowiadane, jak program dopłat dla nabywców indywidualnych, a w wypadku firm zwykle proces zakupu samochodu jest dłuższy niż u nabywców indywidualnych.
- Czas jaki upłynął między ogłoszeniem terminu, a faktycznym rozpoczęcia przyjmowania wniosków był tak krótki, że jeszcze nie zdążyło się to przełożyć na faktyczne zainteresowanie. Mamy samochody elektryczne, więc mamy także zapytania klientów, ale na razie nie widać efektu rozpoczęcia zbierania wniosków o dopłaty – usłyszeliśmy w jednym z salonów Renault.
W salonach Volkswagena także nie ma szturmu na elektryczne samochody. Może dlatego, że najbardziej interesujący model, a do tego mieszczący się w wymaganej cenie, ma wejść na rynek dopiero po zakończeniu przyjmowania wniosków.
- Aktualnie tylko e-up! z naszego portfolio mieści się w limicie kwalifikującym model do dopłat. Obserwujemy zainteresowanie tym modelem, jednak klienci głównie oczekują na przedstawienie oferty seryjnej wersji modelu ID.3. Zaprezentujemy ją na przełomie lipca i sierpnia - mówi Hubert Niedzielski, kierownik ds. PR marki Volkswagen.