Pracujemy nad rozporządzeniem, które definiuje warunki udzielania pomocy publicznej z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu; chodzi o kompleksowy pakiet wspierający elektromobilność - mówił wiceminister środowiska Michał Kurtyka. Dodał, że z dopłat skorzystają, m.in. samorządy i firmy.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
- Czesi zbadali powietrze w Pradze i stwierdzili, że wystarczy unieruchomić 5 proc. samochodów najbardziej trujących, by zanieczyszczenie spadło o 50 proc.
- Kurtyka podkreślił, że rozwiązaniem dla zanieczyszczeń komunikacyjnych są pojazdy elektryczne.
- Zwrócił uwagę, że ok. 2022 r. pojazd elektryczny, jeśli idzie o całkowity koszt swojego utrzymania stanie się tańszy niż jego odpowiednik spalinowy.
Kurtyka uczestniczył w debacie na temat walki ze smogiem, za który odpowiada transport drogowy. Wiceszef resortu środowiska zaznaczył, że jednym z takich rozwiązań są "potencjalnie dopłaty do pojazdów elektrycznych".
"Pracujemy nad tym, aby w pierwszym rzędzie te dopłaty były skierowane do samorządów czy też przedsiębiorców. Jakie będą konkretnie rozstrzygnięcia, pokażą konsultacje społeczne" - mówił. Dodał, że rozporządzenie będzie przedmiotem notyfikacji KE, aby można było uruchomić konkursy. Przypomniał, że 1 stycznia 2019 r. wszedł w życie Fundusz Niskoemisyjnego Transportu.
Kurtyka mówił też o projektach dot. autobusów elektrycznych. "Mamy dwa duże projekty, jeśli chodzi o wsparcie autobusów elektrycznych. Jeden to badawczy prowadzony przez NCBR finansowany z środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - to program Bezemisyjny transport publiczny" - powiedział. Jak mówił, NCBR wybrało pierwszych operatorów, którzy będą przygotowywać autobus elektryczny.
Drugi projekt ma CUPT, który dot. wsparcia autobusów elektrycznych w miastach.
Czytaj też: Dopłaty do elektrycznych aut – mały efekt dużym kosztem?
Odnosząc się do warunków finansowania tego typu projektów zaznaczył: "Musimy pamiętać, że tutaj te dwa elementy muszą ze sobą współgrać. Z jednej strony ustawa o elektromobilności, czyli ramy prawne definiujące cele, a po drugiej stronie narzędzia finansowe, czyli Fundusz Niskoemisyjnego Transportu".
Zdaniem prezesa Warszawskiego Alarmu Smogowego Konrada Marczyńskiego, który uczestniczył w debacie, "gdybyśmy ograniczyli niewielki procent samochodów - kopciuchów, które nas najbardziej trują wpłynęlibyśmy znacząco na poprawę jakości powietrza w miastach".
Jak powiedział, Czesi zbadali powietrze w Pradze i stwierdzili, że wystarczy unieruchomić 5 proc. samochodów najbardziej trujących, by zanieczyszczenie spadło o 50 proc.
Kurtyka podkreślił, że rozwiązaniem dla zanieczyszczeń komunikacyjnych są pojazdy elektryczne. Zwrócił uwagę, że ok. 2022 r. pojazd elektryczny, jeśli idzie o całkowity koszt swojego utrzymania stanie się tańszy niż jego odpowiednik spalinowy.
Uczestniczący w debacie prof. Cezary Pałczyński z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wyjaśnił, że wyróżnia się dwa rodzaje smogu: londyński i kalifornijski. "Smog londyński to rozpylony kwas, siarka w powietrzu" - wyjaśnił. Dodał, że wiąże się z występowaniem mgły, działa silnie drażniąco i najczęściej występuje w górach, kotlinach górskich. "Drugi rodzaj smogu, który zaczyna bywać w Polsce i będzie (...) w znacznie większym stopniu obecny, to smog filadelfijski, czyli tzw. ozon troposferyczny" - wskazał. Dotyczy on przede wszystkim miast. "Będzie w Polsce obecny w gorące lata, gorące dni" - tłumaczył.
Dr Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej mówił, że przyczyną występowania smogu fotochemicznego, czyli tzw. smogu kalifornijskiego jest motoryzacja. "Głównie tlenki azotu i węglowodory emitowane przez źródła motoryzacyjne. Natomiast udział występowania motoryzacji w powstawaniu smogu typu londyńskiego nie jest jednoznaczny" - zaznaczył. Dodał, że smog londyński to głównie pyły przemysłowe, cząsteczki wilgoci, tlenki siarki i tlenek węgla.
"Poruszające się pojazdy podnoszą brud zalegający na polskich ulicach. I to wtórne pylenie przyczynia się do stężenia smogu typu londyńskiego" - mówił. Podkreślił, że jesienią i zimą motoryzacja przyczynia się do powstawania smogu przez podnoszenie brudu, natomiast w lecie - smog kalifornijski.