Śląski Fundusz Rozwoju wspiera małe i średnie przedsiębiorstwa, posługując się pieniędzmi "z odzysku" - zwracanymi przez firmy, które przed laty skorzystały z unijnej pomocy. W przypadku woj. śląskiego może to być nawet kilkaset milionów złotych. O tym, jak skutecznie pomagać biznesowi w rozwoju rozmawiamy z Marcinem Wilkiem, prezesem Funduszu.
- Śląski Fundusz Rozwoju działa na zasadach komercyjnego funduszu venture capital. Dostarcza kapitał rozwojowy, ale także pomaga w nawiązaniu relacji biznesowych.
- W tworzonych z projektodawcami spółkach celowych chce być mniejszościowym wspólnikiem, zapewniając sobie jednak pozycję bliskiego partnera, wpływającego na skalowanie i rozwój projektów oraz minimalizowanie ryzyka.
- W tym roku ŚFR zaangażuje się w European Tech and Start-up Days. Najlepsze projekty zgłoszone do konkursu dostaną do niego wsparcie. - Będziemy zachęcać ich founderów, by partycypowali w procesach inwestycyjnych Funduszu, czego efektem stanie się, mam nadzieję, możliwość otrzymania maksymalnego ticketu inwestycyjnego w kwocie 3 mln zł - mówi Marcin Wilk.
Śląski Fundusz Rozwoju jako nowa instytucja wspierająca małe i średnie firmy w regionie planuje na początek zainwestować łącznie 8,2 mln zł w fabrykę baterii, w fabrykę magazynów energii i w fabrykę biomasy. Na czym polegają te projekty?
- Śląski Fundusz Rozwoju w toku otwartego naboru w ramach instrumentu finansowego "wejścia kapitałowe" zebrał już ponad sto projektów. Są one na etapie oceny lub bardzo zaawansowanego due diligence. Trzy, które pan wymienił, spotkały się z naszym dużym zainteresowaniem. Chcemy je w pierwszej kolejności komercjalizować - wspólnie z co-founderami (współzałożycielami). Jesteśmy na etapie konsultowania zapisów umów inwestycyjnych. Jeszcze w lipcu chcielibyśmy je podpisać.
Jednym z przedsięwzięć pozostaje budowa śląskiej fabryki baterii litowo-jonowych, która produkcję ma oprzeć na unikalnych w globalnej skali rozwiązaniach łączenia ogniw. Co-inwestorem w tym projekcie jest firma LaserTec SA z Tychów, która - wspólnie z nami - zainwestuje w budowę łącznie ponad 10 mln zł. Produkowane w fabryce baterie będzie można wykorzystywać w pojazdach elektrycznych, ale także w magazynach energii.
Jesteśmy dumni z tego projektu, ponieważ w Tychach będą powstawać gotowe w stu procentach produkty, a nie tylko komponenty do baterii. I to na podstawie polskiego know-how!
Pierwsze baterie z Tychów otrzyma nasz partner biznesowy, który chce je zastosować w wózkach widłowych i pojazdach do transportu w halach magazynowych. Mamy zapewnienie odbioru, mimo że dopiero uruchamiamy projekt. To dowód, że sektor e-mobility w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie, a jego liderem może być Śląsk!
Zespół, który zgłosił pomysł, wywodzi się z LaserTec. Firma ta ma bogate doświadczenie zdobyte dzięki wieloletniemu działaniu w łańcuchu dostaw i rozwiązań dla globalnych firm z sektora e-mobility.
Czytaj także: ElectroMobility Poland zapowiada premierę marki samochodów elektrycznych
Ile inwestujcie w ten projekt?
- Fundusz 3 mln zł, a co najmniej 7 mln zł inwestuje z nami co-inwestor. Początkowy budżet projektu - 8,5 mln zł - pozwoli uruchomić produkcję. Oczywiście, projekt będzie bardzo dynamicznie skalowany i już w pierwszym roku jego funkcjonowania nakłady będą zwielokrotnione.
Po podpisaniu umowy term sheet (czyli porozumienia z zasadniczymi warunkami transakcji zaangażowania inwestora w firmę, regułami późniejszego działania i kształtowania zasad pracy spółki, zazwyczaj także ze sprecyzowaniem formuły wyjścia inwestora z inwestycji - przyp . red.) rozpoczęliśmy rozmowy z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, aby - lokując projekt w strefie - dać mu możliwość skorzystania z optymalizacji kosztów podatkowych. Strefa życzliwie zareagowała na naszą propozycję. Tuż po powołaniu spółki celowej złożymy wniosek o włączenie śląskiej fabryki baterii litowo-jonowych do Polskiej Strefy Inwestycji.
Kiedy tyski zakład zacznie działać?
- Pracujemy z naszymi partnerami niezwykle sprawnie i według przyjętego harmonogramu, który przewiduje uruchomienie produkcji już w 2020 roku. Większość procesów w fabryce będzie zrobotyzowana, a zarządzanie projektem - w pełni cyfrowe. To zagwarantuje spółce portfelowej Funduszu znaczące przewagi konkurencyjne.
Ile miejsc pracy powstanie?
- Kluczowy, technologiczny personel tego projektu to na początek sześć osób, ale już w pierwszym roku ich liczba może się podwoić. Zatrudnienie będzie się zwiększać wraz ze skalowaniem projektu.
Naszym celem jest, aby śląska fabryka baterii litowo-jonowych pomogła w transformacji gospodarczej regionu. Jej efektem będą m.in. dobrze płatne miejsca pracy w spółkach technologicznych. Polskie know-how gwarantuje, że firma stanie się "nośnikiem marży", a nie tylko podwykonawcą.
Na fundamencie tego projektu chcemy zbudować ekosystem dla inwestycji z obszaru e-mobility czy energii odnawialnej. Produkcja baterii litowo-jonowych bardzo mocno łączy się z drugim projektem, w który zainwestujemy - chodzi o budowę fabryki magazynów energii.
Proszę o szczegóły.
- Fabryka magazynów energii będzie je wytwarzać z wykorzystaniem baterii litowo-jonowych. Nasz Fundusz chce spożytkować w ten sposób synergię spółek portfelowych.
W zakładzie powstaną magazyny energii dla energetyki, przemysłu i instytucji publicznych. Znajdą zastosowanie jako istotne elementy instalacji ładowania pojazdów elektrycznych. Będą mogły także stabilizować sieć elektroenergetyczną zasilaną z odnawialnych źródeł energii.
Nasze zaangażowanie w projekt to 3 mln zł. Początek prac - jeszcze w wakacje.
Kto jest tu co-inwestorem?
- Tak samo jak w przypadku fabryki baterii - LaserTech SA. Bardzo nas cieszy, że przy dwóch transakcjach mamy tego samego partnera inwestycyjnego. Gwarantuje to płynność przeprowadzenia transakcji, partnerskie zrozumienie procesu inwestycyjnego i wspomnianą wcześniej synergię spółek portfelowych.
To firma z polskim rodowodem czy odgałęzienie zagranicznego koncernu?
- LeserTec SA jest w stu procentach spółką kontrolowaną przez kapitał polski, od samego początku działalności związaną ze Śląskiem. Ma unikatowe kompetencje technologiczne. Snujemy plany, aby wspólnie z nią rozwijać kolejne projekty.
Śląski Fundusz Rozwoju przeznaczył na oba te projekty nie tylko 6 mln zł, ale efektywnie pomógł w pozyskaniu kontraktu z jednym z najlepszych na świecie producentów ogniw litowo-jonowych. Dzięki naszym kontaktom międzynarodowym oraz indywidualnie prowadzonym negocjacjom z koreańską firmą udało się wynegocjować ekskluzywną umowę na dostawę ogniw bezpośrednio na Śląsk.
ŚFR udowodnił, że mityczne smart money - rozumiane jako wsparcie w kontaktach biznesowych, międzynarodowych, wsparcie menedżerskie i prawne - bardzo się przydaje. Najpóźniej 23 lipca pierwsza partia ogniw litowo-jonowych przyleci do Katowic.
Polska jest miejscem, gdzie kapitał zagraniczny bardzo chętnie inwestuje w biznes bateryjny. Niedaleko Tychów w Dąbrowie Górniczej powstaje wielka fabryka separatorów do baterii litowo-jonowych. Jej koreańscy właściciele zapowiedzieli, że włożą w nią 1 mld zł. Czy brali to państwo pod uwagę, decydując się na wejście ze swoim kapitałem w tyskie przedsięwzięcie?
- Oczywiście. Śląski Fundusz Rozwoju przeprowadził bardzo szerokie badanie due diligence obu projektów, w obszarze technologicznym, finansowym, ale też prawnym. Wynika z niego, że nasze działanie może być efektywnym czynnikiem wspierającym rozwój e-mobility w Polsce.
Tym bardziej że zamierzamy produkować gotowe baterie, a nie ich komponenty. Nasza fabryka może być istotną częścią regionalnego łańcucha dostaw. Teraz, po doświadczeniach, które nam przyniosła pandemia, może być to szczególnie ważne dla firm polskich, ale także międzynarodowych.
Jak chcecie wpływać na finansowane przez was projekty?
- W powołanych spółach celowych będziemy mniejszościowym wspólnikiem, tak aby "operatorem" sukcesu byli founderzy projektów.
To się wiąże z prawem obsadzenia swego przedstawiciela w zarządzie?
- Nie. Śląski Fundusz Rozwoju działa na zasadach komercyjnego funduszu venture capital, co oznacza nie tylko dostarczenie kapitału rozwojowego, ale również wspomnianego smart money. Nie chcemy być większościowym udziałowcem. Naszą rolą jest inicjowanie projektu, rozwój i skalowanie, a następnie realizacja exitu, dezinwestycja i umożliwienie inwestorowi prywatnemu kontynuowania go samodzielnie.
Nasze kolejne inwestycje będą skierowane m.in. do sektora e-mobility. Zapotrzebowanie zgłaszane przez branżę motoryzacyjną, chociażby na baterie, zwiększy się do 2040 r. 40-krotnie. Podaż baterii nie zaspokaja dziś popytu, sprzedaż jest kontraktowana nawet na kilka lat do przodu. Na razie w UE produkcja jest śladowa, ale z naszych predykcji wynika, że w ciągu 10 lat wzrośnie do 15-20 proc. produkcji światowej. Chcemy, żeby woj. śląskie miało w tym swój udział.
Jak długo planujecie pozostawać udziałowcem w projektach, w które teraz wchodzicie?
- Horyzont inwestycyjny wyznaczyliśmy na 5 lat. Biorąc pod uwagę intensywny rozwój e-mobility, nasza obecność w projektach może być nawet krótsza - w związku z tym, że naszym kapitałem będziemy chcieli wspierać inne przedsięwzięcia.
Mówiliśmy o dwóch projektach, którymi się teraz zajmujecie. A trzeci?
- Jesteśmy pod koniec due diligence pomysłu przedsiębiorcy, który chce wykorzystać odpad drzewny do produkcji wysokokalorycznego pelletu klasy A1.
To technologia znana powszechnie, ale bardzo słabo rozwinięta w naszym województwie - ze względu na bariery kosztowe, słaby dostęp do surowca i małą popularność tego biopaliwa.
Wspólnie z founderem tego projektu postawiliśmy na nowatorskie podejście i zainwestowanie w nowoczesną linię produkcyjną, co pozwoli zoptymalizować koszty. Ważne, że founder ma dostęp do surowca (w 30 proc. to odpady tartaczne). Po drugiej stronie zachowujemy dobrą relację z dużymi spółkami energetycznymi, które gwarantują odbiór pelletu - nawet 16 tys. ton w skali roku. Da to pełne wykorzystanie mocy produkcyjnych.
Zależy nam także, żeby ten projekt skalować na rynki zagraniczne. W Niemczech pellet to paliwo bardzo popularne. Projekt ma być rentowny już w pierwszym roku działalności.
Gdzie ten zakład powstanie?
- W gminie Będzin. Wartość naszego zaangażowania sięga 2,2 mln zł. Szczegóły partycypacji co-inwestora uzgodnimy w ciągu tygodnia.
Kto nim jest?
- Potencjalnym co-inwestorem jest lokalna spółka z branży, z 30-letnim doświadczeniem. Gdy tylko podpiszemy umowę therm-sheet, podamy do wiadomości publicznej szczegóły transakcji i jej strukturę.
Omówiliśmy wasze trzy najważniejsze dziś inwestycje. Jak wygląda sprawa kolejnych?
- Nabór w ramach instrumentu "wejścia kapitałowe" jest ciągły. Projekty są zgłaszane codziennie, poddawane ocenie, konsultacjom czy negocjacjom. Zajmujemy się w ten sposób kilkudziesięcioma.
Ten, którym jesteśmy teraz zainteresowani, to projekt budowy platformy cyrkularnej ekonomii, służącej do zarządzania cyklem życia surowca. Wpisuje się on w jedną z naszych specjalizacji, czyli ekologię.
Chcemy się też zaangażować w budowę nowoczesnego centrum badań nad procesami leczenia nowotworów w Gliwicach. To przedsięwzięcie wspólne z naszymi partnerami: Górnośląską Agencją Przedsiębiorczości i Rozwoju i Fundacją Radan. Jesteśmy u końca negocjowania umowy konsorcjum. Budowa ma ruszyć w przyszłym roku.
Swoje przedsięwzięcia finansujecie ze środków unijnych...
- To nie są środki unijne. Śląski Fundusz Rozwoju jest regionalną instytucją finansową, której udziałowcem jest w stu procentach województwo śląskie. Naszym zadaniem stało się zbudowanie trwałego systemu finansowania małych i średnich przedsiębiorstw w oparciu o organizowanie programów wsparcia. Pieniądze na te cele pochodzą ze zwrotu środków wykorzystywanych w poprzednich unijnych perspektywach finansowych.
Woj. śląskie w minionych latach implementowało unijne środki w rynku, np. w postaci pożyczek preferencyjnych czy gwarancji. Teraz zaczynają być one spłacane, trafiają na rachunek województwa, stając się środkami publicznymi.
Tych pieniędzy z kwartału na kwartał będzie przybywać. Naszym celem jest zarządzanie nimi w sposób, który zaprezentowaliśmy zarządowi województwa z wykorzystaniem trzech instrumentów: to wejścia kapitałowe, pożyczki oraz reporęczenia i gwarancje. Wszystkie te produkty będą funkcjonować w całości w przyszłym roku.
Rozpoczęliśmy działalność od wejść kapitałowych, w końcu roku wdrożymy pożyczki, a w pierwszym lub drugim kwartale roku 2021 będą to poręczenia i gwarancje. Budżet, którym będzie dysponował nasz Fundusz, w perspektywie najbliższych czterech-pięciu lat sięgnie kilkuset milionów złotych przeznaczonych na rozwój MSP w woj. śląskim.
A jeśli z któregoś z biznesów "wyjmiecie" mniej, niż włożyliście? Bierzecie po uwagę takie ryzyko?
- Przygotowując się do projektów inwestycyjnych, Fundusz stara się mitygować wszystkie ryzyka.
Środki publiczne zabezpieczamy w umowach inwestycyjnych, m.in. gwarantując sobie pozycję bliskiego partnera, wpływającego na skalowanie i rozwój projektów, mającego możliwość oddziaływania na minimalizowanie czy przeciwdziałanie pojawiającym się ryzykom.
Oczywiście mamy świadomość ryzyka biznesowego, tym bardziej że w projektach, w których pojawia się komponent technologiczny, badawczo-rozwojowy, jest ono większe niż przy innych przedsięwzięciach. Jesteśmy nim jednak w stanie w sposób optymalny zarządzać. Zespół Śląskiego Funduszu Rozwoju to ludzie z rynku, z wieloletnim doświadczeniem w sektorze finansowym, bankowości inwestycyjnej, bankowości korporacyjnej, w finansowaniu start-upów i technologii.
W tegorocznej edycji konkursu Start-up Challenge, który zostanie rozstrzygnięty podczas European Tech and Start-up Days we wrześniu, pojawiła się dodatkowo szansa na grant finansowy. Fundatorem nagród inSilesia o łącznej puli wynoszącej 50 tys. zł jest marszałek województwa śląskiego, a wsparcie dla finalistów zadeklarował też Śląski Fundusz Rozwoju. Na czym będzie ono polegało?
- Śląski Fundusz Rozwoju bardzo silnie zaangażuje się w European Tech and Start-up Days w kilku obszarach. Najlepsze projekty, które zostaną zgłoszone do tego konkursu, zyskają intensywne wsparcie kluczowego personelu Funduszu w dziedzinie kompetencji zarządzania projektami technologicznymi oraz pomoc w postaci smart money, czyli w dostępie do ekskluzywnych kontaktów międzynarodowych. Będziemy zachęcać founderów projektów, by partycypowali w procesach inwestycyjnych ŚFR, czego efektem będzie, mam nadzieję, możliwość otrzymania maksymalnego ticketu inwestycyjnego w kwocie 3 mln zł.
Naszym marzeniem jest, aby zwycięzca Start-up Challenge nie tylko dostał nagrodę inSilesia, ale miał też możliwość otrzymania wsparcia inwestycyjnego Śląskiego Funduszu Rozwoju.
Mamy nadzieję, że w tym roku - tak trudnym, tak wymagającym dla biznesu - będziemy mogli dostrzec rozwiązania, które odpowiedzą na wyzwania, jakie stoją przed nami w świecie postCOVID-19.
Czytaj także: Start-up Challenge 2020 - bogatsza pula nagród, aplikacje do 17 lipca
A jeśli wśród finalistów będą start-upy spoza Śląska?
- Nawet jeżeli będą, to projektodawcy z innych województw na pewno zauważą gigantyczny potencjał, jaki drzemie w woj. śląskim i będą chcieli wspólnie z nami rozwijać tu część swoich projektów. Ale oczywiście w modelu business to global z woj. śląskiego będziemy starali się skalować ich biznesy na inne regiony - nie tylko w Polsce, ale i w Europie, i świecie.
Rozmawiał: Adrian Ołdak