Indyjski rząd wsparty przez stany o najludniejszych metropoliach wprowadza regulacje, mające skokowo zwiększyć ilość pojazdów elektrycznych (EV - electric vehicles). Ambicją Delhi jest zupełne zastąpienie silników spalinowych do 2030 r. Rewolucyjna zmiana ma się odbywać stopniowo. Do 2023 r. 25 proc. nowo rejestrowanych trójśladów (popularne motoriksze) w stołecznym Delhi mają być na baterie, w dwa lata później także z większości jednośladów powinny zniknąć silniki spalinowe.
- Obecnie w Indiach zaledwie 0,1 proc. samochodów to EV. Rząd chce całkowicie wyeliminować silniki spalinowe do 2030 r.
- Celem kosztującego ok. 140 mln USD programu FAME II jest wsparcie nie tylko sprzedaży elektryków, ale stworzenie całego ekosystemu, od finansowania badań nad nowoczesnymi rozwiązaniami, produkcji, przez serwis aż po stacje ładowania.
- Rozwój EV może mieć jednak jedną nieoczekiwaną konsekwencję: uzależnienie od Chin.
Plany są tak ambitne, że indyjska ulica ani przemysł nie bardzo wierzy w ich osiągnięcie. Nie zrażając się umiarkowanym powodzeniem poprzedniej edycji (obecnie tylko 0,1 proc. samochodów w Indiach to EV), rząd w marcu przyjął trzyletni program FAME II (Faster adoption and manufacturing of hybrid and electric vehicles).
Celem kosztującego ok. 140 mln USD programu jest wsparcie nie tylko sprzedaży elektryków, ale stworzenie całego ekosystemu, od finansowania badań nad nowoczesnymi rozwiązaniami, produkcji, przez serwis aż po stacje ładowania. W ramach FAME II już wprowadzono obniżkę ceł na materiały konieczne do produkcji baterii, zmniejszono podatek od sprzedaży (GST) na EV i ładowarki do 5 proc. Rząd dofinansuje także zakup pojazdów, których połowa części wyprodukowana została w Indiach.
Niezależnie od tego, czy ambicje rządu centralnego i stanowych uda się zrealizować, czytelne są powody podejmowania takich programów. Decydenci wierzą, że EV poprawią jakość powietrza w miastach i przyczynią się do redukcji emisji gazów cieplarnianych, wedle zobowiązań paryskich. 14 spośród 20 światowych metropolii o najbardziej zanieczyszczonej atmosferze znajduje się w Indiach, a bostoński think tank Health Effects Institute szacuje, że rocznie 1,2 mln przedwczesnych zgonów w Indiach spowodowanych jest złą jakością powietrza.
Drugim powodem promocji pojazdów elektrycznych jest chęć wsparcia słabnącego przemysłu. Na 4. rynku pod względem sprzedaży nowych samochodów na świecie w lipcu odnotowano spadek o 35 proc. r./r. Sektor produkcji samochodowej to prawie połowa indyjskiego przemysłu, który z kolei odpowiada za 15 proc. PKB. Nowe modele w wielu kategoriach pojazdów elektrycznych zaprezentowali ostatnio Maruti Suzuki, Tata Motors i Mahindra, tym razem więc producenci aut w Indiach lepiej przygotowani są na sprostanie rządowym ambicjom.
Planiści z rządowego think tanku Niti Aayog uważają, że jeśli program FAME II się powiedzie, wspomoże on również makroekonomiczną sytuację Indii. Kraj będzie mógł importować mniej ropy, co poprawi trwale ujemny bilans handlowy. Jednocześnie uniezależni się w większym stopniu od szoków rynkowych związanych z niestabilną sytuacją polityczną na Bliskim Wschodzie, skąd pochodzi znaczna część surowca.
Rozwój EV może mieć jednak jedną nieoczekiwaną konsekwencję: uzależnienie od Chin. Wedle japońskiego Yano Research Institute poprzez sieć kopalni w Kongo, Chile, Boliwii i Australii kontrolują one w zależności od materiału od 50 proc. do 77 proc. światowego wydobycia kluczowych materiałów do produkcji obecnie używanych baterii. W Chinach rejestruje się także milion nowych pojazdów elektrycznych rocznie, więcej niż na wszystkich innych rynkach razem wziętych, a 99 proc. z 250 mln elektrycznych skuterów jeździ w Państwie Środka.
Chiński przemysł EV ma więc znacznie większą od Indii skalę i może zdominować indyjski rynek, jeśli Delhi nie zdecyduje się na dalszą jego ochronę za pomocą barier celnych i regulacyjnych.