Amerykański koncern Ford wynajął zewnętrznych ekspertów do zbadania poziomów zużycia paliwa i procedur testowych. Ma to związek z podnoszonymi przez pracowników wątpliwościami i może doprowadzić do zmian danych przekazywanych władzom i klientom.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Koncern od jesieni weryfikuje wątpliwości zgłaszane przez pracowników. Chodzi o zastrzeżenia dotyczące nieprawidłowości przy obliczeniach i niewłaściwe interpretacje wyników testów. Mogły one wpływać na dane dotyczące m.in. emisji spalin, które następnie przekazywano władzom - powiedziała Pittel.
Ford poinformował jednocześnie, że rozważa zmianę procedur testowych, które pozwalają oszacować zużycie paliwa i emisję spalin.
Zewnętrzne śledztwo na zlecenie koncernu prowadzi firma prawnicza Sidley, Austin. Badania odbywają się w niezależnym laboratorium - dodała Pittel.
W wyniku dochodzenia przeprowadzonego przez podległą rządowi USA Agencję Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania oprogramowania znanego jako defeat device (urządzenie udaremniające) w 11 mln samochodów. Od tego czasu amerykańskie władze wzięły pod lupę również innych producentów samochodów.
"Dobrowolnie podzieliliśmy się z EPA tymi informacjami" - powiedziała Pittel. Dodała, że dokumentacja ws. śledztwa została przekazana agencji w tym tygodniu.
EPA poinformowała w oświadczeniu, że dane przekazane przez Forda "są niekompletne dla agencji aby ta mogła dojść do jakichkolwiek wniosków. Traktujemy potencjalną sprawę poważnie i współpracujemy z firmą aby zrozumieć przyczyny stojące za tym powiadomieniem".
W 2013 roku Ford musiał zmieniać błędne dane dotyczące zużycia paliwa. Sprawa dotyczyła hybrydowego modelu C-Max. Rok później modyfikacje dotknęły sześciu innych samochodów, a firma zaoferowała klientom odszkodowanie.