Ropa w Stanach Zjednoczonych jest wyceniana po 75 dolarów za baryłkę, benchmarkowa Brent na ICE kosztuje blisko 85 dolarów. Ceny surowca są na poziomach najwyższych od niemal 4 lat. Inwestorzy czekają na oficjalne dane o amerykańskich zapasach surowca, bo te z niezależnych źródeł wskazują na wzrost zapasów surowca.
Brent w dostawach na grudzień na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie jest wyceniana po 84,83 dolarów za baryłkę, po wzroście notowań o 3 centy.
Od 4 listopada wejdą w życie restrykcje USA na irańską ropę. Dostawy surowca z Iranu wyniosły we wrześniu 1,72 mln baryłek dziennie, o 260 tys. b/d mniej niż sierpniu. To ich najniższy poziom od lutego 2016 r. Na dodatek mniej ropy na rynki dociera też z Wenezueli, co powoduje, że sytuacja na giełdach paliw zaczyna być napięta.
"Nie ulega wątpliwości, że na rynkach ropy istnieje wyraźny trend wzrostowy cen" - mówi Michael McCarthy, główny strateg ds. rynku w regionie Azji i Pacyfiku w CMC markets w Sydney.
We wtorek amerykański Instytut Paliw (API) podał tymczasem w swoim niezależnym raporcie, że zapasy ropy w USA wzrosły w ub. tygodniu o 907 tys. baryłek. API podał też, że zapasy ropy w Cushing, punkcie składowania surowca, wzrosły o ponad 2 mln baryłek. Gdyby informacje te się potwierdziły, byłby to największy wzrost zapasów ropy w Cushing od marca.
Ważniejsze będą jednak środowe oficjalne dane o zapasach paliw, które po 16.30 przedstawi Departamentu Energii USA (DoE). Analitycy oceniają, że w ub. tygodniu zapasy ropy w USA wzrosły o 1,5 mln baryłek.
Podczas poprzedniej sesji ropa na NYMEX w Nowym Jorku staniała o 0,1 proc., a Brent straciła 0,2 proc.