Komisja Europejska musi zwrócić uwagę na to, co może zmienić się na rynku i pamiętać, że nie należy patrzeć na nas z perspektywy Anglii czy Francji, gdzie pewne sprawy poukładano dużo wcześniej. Tamtejsze koncerny mają już uporządkowaną sytuację na rodzimych rynkach i mogą konkurować na całym świecie. U nas też tak powinno być - ocenia w rozmowie z WNP.PL Daniel Obajtek, prezes Polskiego Koncernu Naftowego Orlen.
- Mamy za sobą już fazę listu intencyjnego, badania spółek, prenotyfikacji, czyli wstępnych rozmów z Komisją Europejską. Nie można jednak wiecznie tylko rozmawiać, dlatego nadszedł czas na złożenie wniosku. To kolejny, bardzo ważny krok ku przejęciu kapitałowemu Lotosu, czyli wykupienia jego akcji.
Oczywiście, złożenie wniosku nie przerywa dialogu, który jest bardzo intensywny. Dotyczy zresztą nie tylko Komisji Europejskiej, ale także naszej konkurencji, która też w jakiś sposób oddziałuje na Brukselę. Odnosi się to do różnych dziedzin gospodarki, bo Orlen to nie tylko paliwa, ale także petrochemia, handel detaliczny czy nawet myjnie. Cały proces jest więc bardzo rozbudowany.
Jesteśmy gotowi na wdrożenie pewnych środków zaradczych, należy jednak pamiętać, że jest to przede wszystkim projekt biznesowy. Przedstawiając Komisji Europejskiej te warunki, musimy mieć więc pewność, że ostatecznie będzie to dla nas ekonomicznie i biznesowo opłacalne.
To samo dotyczy Skarbu Państwa, który posiada większość akcji Lotosu oraz pakiet ponad 27 proc. akcji w Orlenie. Nie pozwoliłby na połączenie tych firm, gdyby miał na tym stracić.
Jakie propozycje macie w związku z tym dla Komisji Europejskiej?
- Stawiamy rozsądne warunki, które prowadzą do pewnej dalszej liberalizacji rynku. Niemniej należy podkreślić, że jest on i tak już bardzo liberalny. Jeśli podnosilibyśmy ceny paliw na rynku hurtowym, automatycznie paliwo zaczęłoby wlewać się do nas z innych krajów Europy. Nie ma tu więc mowy o żadnej pozycji monopolistycznej.
Poza tym zwracamy uwagę nie tylko na to, jak przedsięwzięcie wygląda z pozycji Polski, ale także z poziomu Unii Europejskiej. Z tej drugiej perspektywy na pewno nie można mówić o dużej koncentracji. Dopiero po połączeniu z Lotosem będziemy traktowani jako średni odbiorca ropy, co wzmocni naszą pozycję w rozmowach z jej dostawcami i pozwoli rzeczywiście konkurować z BP, Shellem czy Totalem.
Nie ma, oczywiście, pewności, że negocjacje zakończą się sukcesem. Zamiast zastanawiać się wyłącznie nad tym, co będzie, jeśli się nie uda, trzeba myśleć, co będzie, gdy nasz wniosek zostanie zaakceptowany. Mamy opracowany harmonogram działań. Chcemy połączyć dobrze prosperujące firmy, które razem stworzą zupełnie nowe możliwości inwestycyjne - choćby w niskoemisyjną energię.
Skalę wyzwań pokazuje analizowany przez nas projekt farmy wiatrowej na Bałtyku o mocy 1200 MW, którego wartość szacowana jest na ponad 10 miliardów złotych. Właśnie w związku z takimi przedsięwzięciami powinniśmy budować narodowego czempiona, który będzie realizował inwestycje korzystne dla całego kraju.
Czy Komisja Europejska rzeczywiście w ten sposób zwróci uwagę na interes Polski? W ostatnim czasie nie brakowało sytuacji, w których nie podzielała sposobu myślenia naszych władz.
- Komisja Europejska zawsze patrzyła i powinna na takie fuzje patrzeć z szerszej perspektywy. Jest jedna ważna zasada: trzeba brać pod uwagę zarówno obecną, jak i przyszłą sytuację na rynku. A dzięki warunkom, które przedstawiliśmy, skutkiem połączenia Orlenu z Lotosem będzie dalsza liberalizacja rynku.
Komisja Europejska musi zwrócić uwagę na to, co może zmienić się na rynku i pamiętać, że nie należy patrzeć na nas z perspektywy Anglii czy Francji, gdzie pewne sprawy poukładano dużo wcześniej. Tamtejsze koncerny mają już uporządkowaną sytuację na rodzimych rynkach i mogą konkurować na całym świecie. U nas też tak powinno być. Niestety, wcześniejsze rządy nie zadbały o to jeszcze w okresie przedakcesyjnym, tak jak choćby Węgrzy w przypadku MOL-a.
No właśnie, w innych krajach Unii Europejskiej takie koncentracje zaszły wcześniej. Czy nie jesteśmy więc po prostu spóźnieni?
- Niestety, wiele osób często woli nie robić nic w obawie przed porażką. W biznesie takie podejście jest nie do przyjęcia. Tu trzeba mieć odwagę.
Zdaję sobie sprawę, że w przypadku połączenia Orlenu z Lotosem scenariusze mogą być różne. Jestem jednak zdeterminowany, by doprowadzić ten proces do pomyślnego finału, dla dobra spółek i polskiej gospodarki. Dlatego wiem, że na koniec będę miał poczucie, że zrobiłem wszystko, by to się udało.
W dalszej części wywiadu także o dywersyfikacji dostaw ropy, startach Roberta Kubicy w Formule 1, oraz o programie gospodarczym Prawa i Sprawiedliwości