Wojna, chaos i rzeź... Tak od kilku dni określana jest sytuacja na rynku ropy naftowej. Po załamaniu rozmów krajów OPEC i Rosji ceny surowca spadły do najniższych poziomów od czasu wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. Do gry wkracza wielka polityka, bo na eskalacji wojny cenowej najwięcej stracić mogą amerykańscy producenci ropy z łupków. Bacznie rozwój wypadków obserwują też polskie koncerny paliwowe i – co oczywiste – kierowcy.
- Politykę i postępowanie producentów ropy naftowej ostro krytykuje szef Międzynarodowej Agencji Energii Fatih Birol. Jego zdaniem zamiast solidarności w tak trudnym dla świata okresie kryzysu zdrowotności niektórzy producenci ropy naftowej postanowili zagrać z rynkiem w rosyjską ruletkę.
- Jeśli ceny ropy naftowej Brent utrzymają się na poziomie 36 dolarów za baryłkę, to na stacjach paliw możemy zobaczyć w marcu spadki cen benzyn i diesla nawet o 30-50 groszy - prognozuje Rafał Zywert, analityk BM Reflex.
- Zdaniem Kamila Kliszcza, analityka DM mBanku, spadki cen ropy mogą być dobrą informacją dla polskich koncernów paliwowych.