Co najmniej dwa dni będą się jeszcze paliły zbiorniki z ropą i petrochemikaliami w amerykańskim Houston. Chmura dymu ma już kilkanaście kilometrów długości. Sam pożar jest niebezpieczny dla kluczowej dla branży naftowej drogi wodnej.
Jak informuje lokalna straż pożarna, obecnie trwają prace mające zabezpieczyć inne znajdujące się w pobliżu zbiorniki. Tych w sumie jest ponad 240.
Analitycy zauważają, że pożar może mieć negatywny wpływ na wiele firm. Problem w tym, że palące się zbiorniki są zlokalizowane na brzegu tzw. Kanału Przesyłowego, którym transportowane są barkami i statkami ogromne ilości produktów ropopochodnych i chemikaliów. Teraz ta droga jest zamknięta ze względu na niebezpieczeństwo rozprzestrzenienia się pożaru. Houston to amerykańskie centrum przemysłu naftowego i petrochemicznego.
Czytaj też: Ropa w USA wyceniana najwyżej w tym roku
Kanał ponownie zostanie uruchomiony dopiero po wypaleniu się zbiorników. Płonące magazyny są własnością Intercontinental Terminals Company, oddziału Mitsui & Co. z siedzibą w Tokio.