Decyzje dotyczące "jedynek" i "dwójek na listach do eurowyborów podjęto pod koniec lutego. Gdy okazało się, że wśród kandydatów znalazło się kilku obecnych ministrów oraz wiceministrów rządu, m.in. szef MSWiA Joachim Brudziński czy obecna szefowa MEN - Anna Zalewska natychmiast ruszyła karuzela z nazwiskami tych, którzy mieliby ich zastąpić.
- Listy Prawa i Sprawiedliwości na wybory do Parlamentu Europejskiego są gotowe. Czekają tylko na zatwierdzenie przez komitet polityczny - powiedział w poniedziałek na antenie Polskiego Radia szef KPRM Michał Dworczyk. Dopytywany, kiedy poznamy następców ministrów i wiceministrów, którzy dostaną się do PE, odpowiedział: "Kto wejdzie do europarlamentu o tym zadecydują wyborcy. Przedwczesne zmiany i rekonstrukcje w Radzie Ministrów pewnie nie byłyby dobrym pomysłem, dlatego że takie antycypowanie, kto zostanie europosłem nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem".
Prócz Zalewskiej i Brudzińskiego, wśród tych polityków, którzy chcą zdobyć europejski mandat są m.in. wicepremier Beata Szydło, wiceminister kultury Jarosław Sellin, wiceminister inwestycji i rozwoju Andżelika Możdżanowska, obecna rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, minister Elżbieta Rafalska czy Beata Kempa.
- Decyzje co do rekonstrukcji rządu w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego jeszcze ostatecznie nie zapadły, ale na pewno wkrótce, w ciągu tygodnia, dwóch będziemy mogli przedstawić ten harmonogram - zapowiedział we wtorek, 5 marca, premier Mateusz Morawiecki. Dopytywany na antenie Polsat News o szczegóły, szef rządu odpowiedział, że "kwestie personalne nie zostały jeszcze przesądzone". - Będziemy na pewno rozmawiać o nich na kierownictwie politycznym - zaznaczył premier.
Największym zaskoczeniem była chyba zapowiedź startu w wyborach przez szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego. Niemal natychmiast pojawiła się informacja, że w razie wygranej zastąpi go obecny szef MON, Mariusz Błaszczak. Nie bez powodu. Mariusz Błaszczak to jeden z najbliższych (czytaj: najbardziej zaufanych) współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Poza tym posiadający doświadczenie w resorcie zajmowanym przez Joachima Brudzińskiego. Po wyborach w 2015 roku, to właśnie Błaszczakowi powierzono tekę szefa MSWiA. Czyż miałby otrzymać ja po raz kolejny?
Choć Błaszczak to kandydat chyba najpoważniejszy, nie tylko jego nazwisko pojawiło się wśród ewentualnych następców Joachima Brudzińskiego. Wśród pojawiających się politycznej giełdzie w związku ze stanowiskiem szefa MSWiA, tuż po Mariuszu Błaszczaku wymienia się Jarosława Zielińskiego, uważanego za człowieka wyjątkowo dobrze znającego się na służbach polityka. Po raz pierwszy jego kandydatura na to stanowisko pojawiła się jeszcze w 2015 roku. Pojawiają się też inne nazwiska - mówi się o Arkadiuszu Czartoryskim (obecnie sejmowa Komisja administracji i spraw wewnętrznych), Marku Opiole (obecnie sejmowa komisja ds. służb specjalnych) oraz obecnym szefie ABW Piotrze Pogonowskim. Ponadto wymieniany jest wiceminister Paweł Szefernaker.
Niemal równie dużym zaskoczeniem, jak w przypadku szefa MSWIA, był start w eurowyborach minister edukacji Anny Zalewskiej. Głównie w związku z trwającym sporem zbiorowym, wszczętym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, zapowiedziami strajków oraz ciągłymi zmianami (nazywanymi przez opozycję „deformą edukacji”) wprowadzanymi w szkolnictwie przez resort. „Jak Pani śmie uciekać do Parlamentu Europejskiego?” - pytała Zalewską na Twitterze Kinga Gajewska, posłanka PO z Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Po ogłoszeniu listy w środowisku nauczycieli zawrzało, a niektórzy wprost domagało się dymisji minister.
Kto mógłby ją zastąpić, gdyby dostała się do PE? Tu znów pojawia się Jarosław Zieliński. Obecny wiceminister w MSWiA zajmował się już edukacją jako wiceminister MEN w poprzednich rządach PiS oraz kurator oświaty w Suwałkach w latach 90.
Ponadto wymieniany jest wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera (o tym, że ma zastąpić minister Zalewską pisano już w sierpniu 2018, gdy pojawiły się pogłoski o jej dymisji), który w samorządzie odpowiadał za oświatę - zasłynął m.in. z likwidacji gabinetów stomatologicznych w szkołach na warszawskiej Pradze-Północ. Padają też nazwiska obecnych wiceministrów: Marzeny Machałek i Macieja Kopcia (oboje są nauczycielami) oraz prof. Andrzeja Waśko, doradca prezydenta do spraw wdrażania oświaty, znany z walki o likwidację gimnazjów. Niektóre media informują, że rozważany jest też pomysł, by objęcie teki po Zalewskiej zaproponować dolnośląskiemu kuratorowi oświaty Romanowi Kowalczykowi.
Zmiany bez rewolucji
W przypadku byłej premier Beaty Szydło, pełniącej obecnie funkcje wiceministra ds. społecznych, sprawa wygląda inaczej, bowiem mówi się o całkowitej likwidacji jej stanowiska. - To jednak tylko jedna z opcji podkreślał niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą” rozmówca z kręgów PiS. Dodał, że jest spora grupa osób, które ze względów prestiżowych chciałyby objąć tę schedę po pani premier. Co ciekawe, przy okazji dyskusji o rekonstrukcji rządu, w badaniu przeprowadzonym przez Wirtualną Polskę na panelu Ariadna, pierwsze miejsce wśród tych, którzy powinni opuścić rząd Morawieckiego zajęła właśnie Beata Szydło.
Jeżeli dojdzie do zmian personalnych w rządzie Mateusza Morawieckiego, to dopiero po majowych wyborach, biorąc pod uwagę jesienne wybory, można się spodziewać, że odbędzie się bez większych, kadrowych rewolucji.
Przy okazji dyskusji o MON, jako ewentualnego kandydata na stanowisko szefa tego resortu pojawiło się np. nazwisko Antoniego Macierewicza. Jeden z polityków PiS w rozmowie z "Super Expressem" stwierdził jednak, że w rządzie zabraknie miejsca dla byłego szefa kontrwywiadu wojskowego. I choć ma on wielu zwolenników i część z nich widziałaby go w resorcie, Macierewicz - podobno - nie ma na to żadnych szans. - Mielibyśmy zbyt dużo do stracenia, gdybyśmy się na to zgodzili, choć dochodzą do nas słuchy, że Antoni bardzo chciałby wrócić - powiedział "SE" polityk PiS.
W przypadku zmian w MON w mediach pojawiła się też informacja, że Mariusza Błaszczaka miałby na tym stanowisku zastąpić Michał Dworczyk. Obecny szef Kancelarii Premiera podkreśla jednak w wywiadach, że są to tylko spekulacje, „niemające nic wspólnego z rzeczywistością”. Czy aby na pewno?
Wizerunkowe lokomotywy
To, że startują, nie oznacza, że zostaną w Brukseli. Niektórzy politycy pojawią się na listach, ale tylko z powodów wizerunkowych. Tak może być np. w przypadku obecnej minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej. Mówi się, że pojawi się na trzecim miejscu w okręgu XIII (lubuskie i zachodniopomorskie), za Joachimem Brudzińskim i Czesławem Hocem. Takie miejsce zwykle nie gwarantuje wygranej, jednak zwiększa pozytywny wizerunek startujących. - Każda partia zachowuje się w takiej sytuacji podobnie, to znaczy optymalizuje listy i wystawia ludzi z doświadczeniem w europarlamencie lub polskich resortach - tłumaczył w TVN 24 te spekulacje poseł Adam Bielan.
Według opozycji silne listy PiS, pełne rozpoznawalnych i lubianych „lokomotyw wizerunkowych” wynikają ze strachu przed wysokimi notowaniami Koalicji Europejskiej. I dlatego wymieniane są nazwiska wiceministra Jakiego, minister Rafalskiej czy szefa sportowego resortu Witolda Bańki. Po wyborach część osób startujących do PE wróci z urlopów, które wezmą na czas kampanii, z powrotem do swojej pracy. Lub wręcz przeciwnie - pozostaną w Brukseli, co dla wielu resortów może być sporym problemem, a na listach wyborczych nie brakuje obecnych członków rządu. Premier Morawiecki zapewnia, że ma "spory wybór potencjalnych ministrów". Niektórzy ze startujących do PE zapewniają, że mają zamiar ciężko tam pracować przez całą kadencję.
Termin rejestracji list kandydatów startujących w wyborach do PE mija 16 kwietnia. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w Polsce 26 maja. Polacy będą wybierać 52 europosłów. W całej Unii wybory odbędą się w dniach 23-26 maja. Europejczycy wybiorą w sumie 705 europosłów.
Przeczytajcie też: Jarosław Kaczyński zawiesił posła PiS. Poszło o prawo jazdy