W całej Polsce miały miejsce protesty w ramach "Czarnego piątku". Demonstrujący sprzeciwiali się zaostrzeniu przepisów prawa aborcyjnego, co przewiduje obywatelski projekt ustawy "Zatrzymaj aborcję".
Obecnie obowiązująca ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r. zezwala na dokonanie aborcji w trzech sytuacjach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki; w przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.
W środę (21 marca) odwołano najbliższe dwa posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Podczas tych posiedzeń - jak mówiła pełnomocniczka obywatelskiego komitetu inicjatywy ustawodawczej Kaja Godek - "publicznie było wiadomo, że będzie dziś składany wniosek o niezwłoczne rozpatrzenie tego projektu (Zatrzymaj aborcję) przez komisję".
W odpowiedzi na dalsze prace nad projektem Ogólnopolski Strajk Kobiet zorganizował demonstrację pod hasłem "Czarny piątek".
Demonstracje przeszły m.in. ulicami Gdańska, Gdyni, Szczecina, Katowic i Łodzi. W Warszawie, gdzie odbyły się główne protesty. Według danych policji w kulminacyjnym momencie demonstrowało ok. 20 tys. osób. Z kolei rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk poinformował, że w proteście wzięło udział 55 tys. demonstrantów. Według informacji, które uzyskano w Komendzie Głównej Policji, demonstracje przebiegły "bardzo spokojnie", w całym kraju nie odnotowano poważniejszych incydentów.
W Warszawie "Czarny piątek" rozpoczął się u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Następnie uczestnicy demonstracji udali się pod Dom Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej, gdzie spotkali się z pikietującymi. Stamtąd protestujący przeszli Traktem Królewskim, zatrzymując się m.in. przed kościołami św. Anny i Wizytek, gdzie - według organizatorek - wcześniej miały być zbierane podpisy pod projektem "Zatrzymaj aborcję".
Dalej manifestanci przeszli w kierunku ronda de Gaulle'a, gdzie spotkali demonstrację idącą sprzed gmachu Sejmu. Połączone demonstracje przeszły Alejami Jerozolimskimi i ul. Raszyńską przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej.
Podczas przemarszu na rondzie Dmowskiego kilka uczestniczek demonstracji odpaliło race dymiące na czarno. Interweniowała policja, która otoczyła kordonem kilka kobiet, w tym kobietę w ciąży. W rozmowie z dziennikarzami uczestniczki zauważyły, że podczas marszów narodowców policja nie reaguje na odpalanie rac.
"Nie można porównywać dwóch różnych zgromadzeń o zupełnie innym charakterze. Widząc płonące race, policjanci podjęli decyzję o interwencji celem pouczenia o zagrożeniu. Jej zakończenie podyktowane było bezpieczeństwem kobiety w ciąży, gdyż tłum napierał na policjantów" - powiedział kom. Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.