Uczestnicy manifestacji zebrali się przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w proteście przeciwko cenzurze internetu, jaka - ich zdaniem - wprowadzi zaproponowany przez KE projekt dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.
- Protest rozpoczął się od przemówień organizatorów, polityków i działaczy społecznych. Następnie uczestnicy podpisywali symboliczną petycję do Komisji Europejskiej o wycofanie niektórych zapisów dyrektywy.
- Poseł Jakub Kulesza z Kukiz'15 podkreślił, że wolność słowa "to ostatnia ostoja wolności", zaś swobodny dostęp do internetu i możliwość publikowania i czytania treści to "ostatnia ostoja wolności słowa".
- Również Jan Śpiewak zaznaczył, że jest przeciwko cenzurze internetu, a także dogadywaniu się dużych korporacji ponad głowami obywateli i decydowaniu przez nie o ich życiu.
Zebrani mieli transparenty i kartki z hasłami: "#StopACTA2.0", "Ratujmy memy", "Cenzura to bzdura, #Stop Acta 2.0", "Treść tego banera została zablokowana". Niektórzy mieli na twarzach maski Guya Fawkesa, symbolizujące międzynarodową grupę hakerów internetowych Anonymous. Słychać było m.in. hasła: "Szybki internet, wolna informacja", "Kto nie skacze, ten za ACTA hop, hop, hop", "Wolny internet".
Manifestację zorganizowało Stowarzyszenie "Stop ACTA 2.0", które w piątek i sobotę (29 i 30 czerwca) zapowiedziało 17 podobnych protestów w całym kraju. Demonstrację w Warszawie wsparli m.in. lider partii "Wolność" Janusz Korwin Mikke, działacz społeczny Jan Śpiewak, politycy Kukiz`15, działacze Partii Zieloni i Polskiej Partii Piratów.
"Jako stowarzyszenie Stop Acta 2.0 sprzeciwiamy się dyrektywie, ponieważ drogi jest nam internet w takiej postaci, w jakiej jest obecnie, czyli jako medium, które umożliwia ludziom przekazywanie wolnych informacji. Wolne społeczeństwo to wolny przepływ informacji" - powiedział PAP przed rozpoczęciem protestu Janusz Kunowski ze stowarzyszenia "Stop Acta 2.0+".
Podkreślił, że przeciwnikom dyrektywy nie podobają się dwa jej punkty - 11. i 13. Dodał, że art. 11. "mówi ogólnie o rozszerzeniu praw pokrewnych o publikacje prasowe. Intencją ludzi, którzy lobbują za tym punktem, czyli dużych wydawnictw, jest to, że według nich tracą zyski dlatego, że użytkownicy nie wchodzą na stronę główną ich portali, tylko klikają na linki w innych serwisach. Moim zdaniem ci ludzie są z poprzedniej epoki i nie rozumieją internetu" - powiedział.
Z kolei punkt 13. dyrektywy nakłada - jego zdaniem - na duże serwisy, umożliwiające przechowywanie treści, które mogą być chronione prawem autorskim, obowiązek cenzury przed opublikowaniem. "De facto wprowadzi to konieczność wprowadzenia bardzo skomplikowanych algorytmów, które - jak pokazuje doświadczenie - niekoniecznie się sprawdzają, ponieważ wskazują jako plagiaty rzeczy, które tak naprawdę plagiatami nie są" - podkreślił.
Protest rozpoczął się od przemówień organizatorów, polityków i działaczy społecznych. Następnie uczestnicy podpisywali symboliczną petycję do Komisji Europejskiej o wycofanie niektórych zapisów dyrektywy.
"Byłem w tej Unii Europejskiej i widziałem, jak się krępuje usta, mnie konkretnie - a to 3 tys. euro grzywny, a to 6, a to 9. Teraz chcą blokować to wszystkim. Ja bym proponował wznieść krótki okrzyk: precz z faszyzmem, Juncker - Goebbels" - mówił Janusz Korwin Mikke.