Coraz szerzej w Europie komentowany jest ponowny wybór Andrzej Dudy. Ukraina – to pierwszy kraj, do którego oficjalnie zaproszono kończącego pierwszą kadencję prezydenta. Nie brakuje jednak głosów, że w najbliższych latach pogłębić może się kryzys na linii Polska-Unia. Powyborczą sytuację komentuje Jadwiga Wiśniewska, poseł do Parlamentu Europejskiego i polityk PiS.
- Będzie to z całą pewnością polityka bez kompleksów. Nie dziwi mnie, że nie wszystkim państwom członkowskim podoba się rosnąca pozycja Polski. My jednak robimy swoje - mówi o kolejnej kadencji Andrzeja Dudy Jadwiga Wiśniewska, poseł do Parlamentu Europejskiego i polityk PiS.
- Do koniecznych, powyborczych analiz zalicza m.in. rolę i obecność „Porozumienia” w obozie Zjednoczonej Prawicy.
- O zachowaniu wyborców Konfederacji w drugiej turze mówi: „Jestem zdumiona”.
Pojawiły się nieoficjalne komentarze ze strony części urzędników Komisji Europejskiej, że rezultat wyborów prezydenckich w Polsce to wynik, któremu oni nie kibicowali. Podnoszą, że to może pogłębić trwający kryzys w relacjach na linii Polska-Komisja Europejska. Jak pani to ocenia?
- Polacy przy urnach wyborczych dali wyraz zaufania dla prezydenta Andrzeja Dudy, ponieważ wiedzą, że jest on gwarantem dobrej współpracy z rządem i parlamentem, także w wymiarze polityki zagranicznej.
Pozycja pana prezydenta na arenie międzynarodowej jest bardzo wysoka. Jest ceniony zarówno w Unii Europejskiej, jak i poza nią. Mijająca kadencja to pasmo licznych sukcesów w polityce zagranicznej, czego najlepszym dowodem jest umocnienie pozycji Polski w NATO i znakomite relacje transatlantyckie, co potwierdziła ostatnia wizyta Pana Prezydenta w Stanach Zjednoczonych.
Polska stała się także ważnym graczem na arenie europejskiej, umacniamy się nie tylko gospodarczo, co pokazują dane Eurostatu, ale także i politycznie. Nasz głos się liczy w UE, czego przykładem jest zapowiedź KE w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych i Europejskiego Instrumentu Odbudowy, w ramach których Polska ma otrzymać kilkadziesiąt miliardów euro. W tym kontekście wciąż aktualne są słowa śp. prezydenta RP Prof. Lecha Kaczyńskiego, który mówił, że aby być traktowanym jak duży, europejski naród najpierw trzeba chcieć nim być. I taką właśnie politykę zagraniczną prowadził - i jestem przekonana, że będzie prowadził przez kolejne 5 lat prezydent Andrzej Duda.
Będzie to z całą pewnością polityka bez kompleksów. Nie dziwi mnie, że nie wszystkim państwom członkowskim podoba się rosnąca pozycja Polski. My jednak robimy swoje. Najważniejsze jest to, żebyśmy w obliczu nowej rzeczywistości europejskiej, jaką wywołała pandemia koronawirusa, wspólnie budowali pozycję Polski w Unii Europejskiej. Gdy oczekuje się szacunku od innych, trzeba przede wszystkim szanować siebie.
Dlatego przy tej okazji apeluję ponownie do przedstawicieli totalnej opozycji, żeby przestali donosić na Polskę i szkalować dobre imię naszej Ojczyzny. Jak wielokrotnie mówił w kampanii prezydent Andrzej Duda, pod wspólnym biało-czerwonym sztandarem jest miejsce dla każdego, razem jesteśmy w stanie budować pomyślną przyszłość naszej Ojczyzny.
Musi jednak pani przyznać, że wyniki tych wyborów pokazały, że poparcie dla obozu Zjednoczonej Prawicy nie jest już aż tak duże, jak jeszcze parę lat temu. Jaką naukę z tego wyciągacie?
- Proszę zwrócić uwagę, że Bronisław Komorowski zdobył prezydenturę mniejszą różnicą głosów, niż te, które zdecydowały o reelekcji Andrzeja Dudy. Wtedy takie uwagi w stosunku do PO się nie pojawiały.