Porozumienie, które wynegocjowaliśmy, to podwójne zwycięstwo; KE będzie zobowiązana do stosowania kryteriów dokładnie odpowiadających konkluzjom Rady Europejskiej, nie ustąpiliśmy z żadnego zapisu, uzgodnionego z Węgrami i prezydencją niemiecką - oświadczył premier Mateusz Morawiecki.
"Za nami kluczowe negocjacje. Stawką było 770 mld zł, dzięki którym będziemy mogli lepiej i szybciej rozwijać się i zmniejszać dystans do najbogatszych państw Europy. Ale była też druga, kluczowa stawka - uczciwe wykonanie prawa w duchu suwerenności państw członkowskich Unii" - oświadczył.
"Prawo do tego, żebyśmy sami mogli decydować o tym jak ma wyglądać nasza ojczyzna. I dzisiaj oba nasze cele zrealizowaliśmy!" - podkreślił.
Premier zwrócił uwagę, że kiedy parę tygodnie temu Polska powiedziała: "Veto", celem nie było "zablokowanie budżetu dla zablokowania budżetu". "Veto dla veta - tylko zablokowanie złego, niesprawiedliwego mechanizmu, który mógł doprowadzić do odebrania Polsce funduszy. Taka była stawka tych negocjacji" - wskazał.
Przyznał, że "byliśmy pod ogromną presją, i z zagranicy, i z kraju, żeby się ugiąć i zgodzić na takie złe rozwiązania".
"Ale nie poddaliśmy się, bo polityka, także w Unii Europejskiej, to sztuka obrony własnych interesów. Kieruje się tą zasadą każde poważne państwo i kieruje się nią też Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości" - napisał Morawiecki.
"Porozumienie, które wynegocjowaliśmy, to podwójne zwycięstwo. Po pierwsze, budżet UE może wejść w życie i Polska otrzyma z niego 770 mld zł. Po drugie - te pieniądze są bezpieczne, bo mechanizm warunkowości został ograniczony bardzo precyzyjnymi kryteriami. Dzisiejsze konkluzje, blokują możliwość zmiany tych zasad w przyszłości wbrew Polsce" - wskazał premier.
Dodał, że Komisja Europejska będzie zobowiązana do stosowania kryteriów "dokładnie odpowiadających konkluzjom Rady Europejskiej, które właśnie przyjęliśmy".
"W uzgodnionych dziś konkluzjach nie ustąpiliśmy z żadnego zapisu wynegocjowanego kilka dni temu wspólnie z Węgrami i prezydencją niemiecką" - zapewnił premier.
Podziękował też we wpisie premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi "za wspólną pracę na rzecz najlepszego budżetu dla Polski i walkę o utrzymanie uzgodnionych warunków".
Negocjacje budżetowe przyniosły nam bardzo dobry rezultat, bardzo dobry budżet; w konkluzjach jest wyraźne zdanie, że nawet samo ustalenie, że jest jakiś problem z tzw. praworządnością nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu sankcyjnego - mówił premier Mateusz Morawiecki w Brukseli.
Morawiecki podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Węgier Viktorem Orbanem oświadczył, że "negocjacje budżetowe przyniosły nam bardzo dobry rezultat, bardzo dobry budżet".
"To środki, które mogą dobrze przysłużyć się do rozwoju, do wyjścia z kryzysu" - wskazał.
Zaznaczył jednak, że był jeden zasadniczy problem. "To był problem wieloznaczności, czy niejednoznaczności różnych zapisów, które odnosiły się do tego budżetu. Obawialiśmy się tego, że mogą te zapisy być potraktowane w taki sposób, żeby arbitralnie zabierać jakiemuś krajowi UE środki tylko dlatego, że się komuś coś nie podoba w Brukseli" - powiedział polski premier.
Podkreślił jednocześnie, że dzisiaj mamy ustalone konkluzje, wynegocjowane w ostatnich tygodniach. "Razem z Viktorem, razem z Węgrami, ramię w ramię, przez wiele dni, mogę powiedzieć kilka nocy" - dodał.
Morawiecki wskazał, że w konkluzjach mamy jednoznaczność. "Są tam sformułowania, które w bardzo prosty sposób opisują ten proces, jak on ma teraz wyglądać. Mało tego jest tam bardzo wyraźne zdanie, że nawet samo ustalenie, że jest jakiś problem z tzw. praworządnością nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu sankcyjnego" - oświadczył Morawiecki.
Szef rządu mówił na konferencji prasowej w Brukseli, że w konkluzjach szczytu dot. budżetu UE są zapisy o tym, że uogólnione nieprawidłowości nie odnoszą się do rozporządzenia w sprawie systemu warunkowości. "A więc wyeliminowaliśmy te niejednoznaczności. Wszystkie punkty tych konkluzji od a do k są bardzo precyzyjne dla nas określające tę nową rzeczywistość, która ma nastąpić" - mówił Morawiecki.
Podkreślił, że Komisja Europejska zobowiązała się do przełożenia tych zapisów na legislację i do stosowania tego rozporządzenia tylko w sytuacji, kiedy będzie zgodne z konkluzjami szczytu.
"Co może być jeszcze mocniejsze, niż właśnie to, że KE, która od strony wykonawczej zapewnia realizację rozporządzenia, zobowiązuje się, że te konkluzje, które bardzo konkretnie określają: to jest rozporządzenie, to jest traktat, tutaj mamy budżet i ochronę budżetu, a tutaj mamy tzw. praworządność. Jest ścisła linia demarkacyjna, pełne oddzielenie tych dwóch wymiarów na tyle, ile można było to zagwarantować w wielu punktach tych konkluzji" - podkreślił premier.
"Są konkretne zapisy, które rozdzielają, czym jest rozporządzenie, a czym traktat. Te wymiary są w pełni rozdzielone na tyle, na ile można to zagwarantować w wielu punktach tych konkluzji" - powiedział Morawiecki.
Premier podkreślił, że konkluzje wymagają jednomyślności. "Tak długo jak nie zgodzimy się na ich zmianę, tak długo to rozporządzenie nie może być zmienione" - powiedział.
"Te konkluzje są trwałym aktem prawa europejskiego; są bliskie prawu pierwotnemu, są bliskie traktatom w tym sensie, są ponad rozporządzeniami" - powiedział premier.
Jak dodał, "rozporządzenie można zmienić praktycznie za trzy miesiące, za sześć miesięcy". "Ale rozporządzenie, które musi być zgodne z tymi konkluzjami, które dzisiaj przyjęliśmy, nie jest proste do zmiany. Takie rozporządzenie można zmienić tylko wtedy, kiedy zmienią się konkluzje w przyszłości" - przekonywał Morawiecki.
Przypomniał, że do zmiany konkluzji potrzebna jest jednomyślność. "Tak długo więc, jak my nie zgodzimy się na zmianę tych konkluzji, które dzisiaj przyjęliśmy, to również rozporządzenie, które musi być w zgodzie z tymi konkluzjami, nie może być zmienione. Mamy więc dużo mocniejsze gwarancje, niż mieliśmy jeszcze dwa tygodnie, czy dwa miesiące temu" - podkreślił Morawiecki.
Dodał, że jest to efekt "bardzo żmudnych negocjacji z prezydencją niemiecką", ale także tych podczas Rady Europejskiej, także tej czwartkowej.
Premier przyznał, że było kilku przeciwników czwartkowych konkluzji. "Dzisiaj jest bardzo ważny dzień, ponieważ ustaliliśmy dobry rozdział tych dwóch tematów: budżet i ochrona budżetu, tzw. praworządność" - zaznaczył szef rządu.
Viktor Orban: dziś mamy dowód, że UE to wspólnota krajów
Szef węgierskiego rządu wystąpił w czwartek w Brukseli na konferencji prasowej w przerwie unijnego szczytu wspólnie z premierem Mateuszem Morawieckim.
"Zawsze jestem szczęśliwy, gdy mogę walczyć po stronie Polaków, dlatego bardzo się cieszę - i to jest świetne uczucie - kiedy osiągamy to, co dzisiaj udało nam się osiągnąć" - oświadczył Orban.
"Osiągnęliśmy nasze cele, które postawiliśmy sobie kilka miesięcy temu, ale przed nami szerszy horyzont. Chodzi nam przede wszystkim o jedność Unii Europejskiej. Ta walka nie dotyczyła tylko pieniędzy i konkretnych zapisów, ale przyszłości UE" - podkreślił Orban.
Zaznaczył, że pytanie brzmiało, "gdzie jest centrum władzy w Unii Europejskiej - czy to są instytucje Unii - Komisja Europejska czy Parlament Europejski - czy kraje członkowskie". "Dzisiaj mamy dowód, że UE to wspólnota krajów. Będziemy tego bronić, bo Unia to związek państw i rządów wybranych przez ludzi. Bardzo jasno to pokazaliśmy" - powiedział.
"Walczyliśmy o nasze prawa. Udało nam się oprzeć szantażowi" - dodał premier Węgier.
Obu premierom zadano pytanie, czy prawo weta nie powinno zostać wyeliminowane z mechanizmów polityki europejskiej.
"Nie powiedziałbym, że weto jest niebezpieczne, weto to jest hamulec bezpieczeństwa" - powiedział Morawiecki.
Dodał, że Unia Europejska składa się z 27 krajów i 27 różnych porządków prawnych, więc powinien istnieć hamulec, który powstrzyma przepisy nie pasujące do przepisów konkretnych krajów. "Weto jest więc odzwierciedleniem różnorodności Unii Europejskiej" - przekonywał.
"Nie musieliśmy go użyć, bo wszyscy, którzy siedzieli dookoła stołu byli na tyle mądrzy, by dojść do porozumienia" - zaznaczył Morawiecki.
Orban zwrócił uwagę, że prawo do używania weta dają traktaty europejskie. "Uważam że słusznie tej groźby użyliśmy, liberałowie się z nami nie zgadzają, ale w przyszłości powinni być bardziej tolerancyjni" - powiedział premier Węgier.
Szef polskiego rządu był pytany podczas konferencji prasowej na jakiej podstawie prawnej możliwe będzie zobowiązanie Komisji Europejskiej do zrealizowania wytycznych zawartych w konkluzjach.
Premier zwrócił uwagę, że to Rada Europejska wytycza kierunki działania całej UE. "Również w tych konkluzjach znajduje się to zobowiązanie i to Komisja Europejska sama na siebie to zobowiązanie przyjmuje. Być może już jutro, pojutrze zobaczymy to zobowiązanie, które będzie przekształcone w rzeczywistość" - mówił Morawiecki.
Zaznaczył, że Polska dołączyła do konkluzji szczytu deklarację. "Tam w jednoznaczny sposób jest określona następująca sekwencja zdarzeń. Muszą się wydarzyć te ruchy, te posunięcia, o których tutaj mówimy i do których zobowiązuje się KE, która ma inicjatywę w tym zakresie i później również inicjatywę w sprawie stosowania rozporządzenia. Muszą się one wydarzyć najpierw i potem dopiero będziemy mieli ratyfikację środków własnych i budżetu wieloletniego przez nasze mechanizmy wewnętrzne" - wskazał premier.
"Cały czas te podstawowe gwarancje i dźwignie polityczne trzymamy w naszym ręku. Poprzez tę deklarację, którą też załączamy, w jasny sposób pokazujemy, że trzymamy cały czas rękę na pulsie" - zapewnił szef rządu.
Premierzy Polski i Węgier pytani, czy zamierzają zaskarżyć do TSUE rozporządzenie w sprawie mechanizmu warunkowości, obaj odpowiedzieli twierdząco.
"Oczywiście, że zrobimy to, bo wierzymy, że to musi być sprawdzone pod względem zgodności z traktatem (o UE). To jest oczywiście nasze prawo, by tak zrobić, więc skorzystamy z niego" - powiedział Morawiecki.
Również Orban potwierdził, że Węgry zaskarżą rozporządzenie do TSUE.