Liderzy partii współtworzących Zjednoczoną Prawicę starali się na pierwszych miejscach ulokować jak największą liczbę młodych, zdolnych polityków. Nie może być tak, że, aby chronić liderów, zasłużonych działaczy, to młodych, zdolnych albo w ogóle nie wpuszcza się na listę, albo spuszcza się ich na koniec - podkreślił szef Porozumienia, wicepremier Jarosław Gowin.
- W polityce trzeba stawiać na wszystkie silne osobowości. Wierzę, że silna krakowska lista wyborcza PiS, tak jak w 2015 roku, odniesie zwycięstwo - podkreślił w poniedziałek szef Porozumienia, wicepremier Jarosław Gowin.
- Wicepremier odnosząc się do tego, że krakowska lista wyborcza nazywana jest "listą śmierci" podkreślił, że to określenie kojarzy mu się "jak najlepiej".
- Namawiałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, żeby takie listy śmierci powstały, one powstały już w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego, co dało znakomite efekty - zaznaczył.
Gowin w Radiu Kraków pytany był, czy ostatnie miejsce, które objął na krakowskiej liście w wyborach do Sejmu, to "rzeczywiście cena jedynki" dla minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz w Poznaniu i prof. Wojciecha Maksymowicza w Olsztynie. "Nie ująłbym tego w ten sposób. Ja po prostu cztery lata temu sam zdecydowałem, że będę startował z ostatniego miejsca" - poinformował wicepremier. "Jedynką" w Krakowie jest posłanka PiS Małgorzata Wassermann.
Czytaj też: Oto liderzy list wyborczych PiS do Sejmu
W ocenie Gowina, Emilewicz "jest jednym z najzdolniejszych polityków" i będzie "znakomitą lokomotywą" w "najtrudniejszym" dla Zjednoczonej Prawicy okręgu. Wicepremier podkreślił też, że obecność prof. Maksymowicza, lekarza, twórcy kliniki Budzik, b. ministra zdrowia, jest "bardzo potrzebna w polskim Sejmie". "Wszyscy wiemy, że problematyka służby zdrowia, to jest ciągle jeden z głównych problemów polskiego państwa, a przede wszystkim główny problem milionów Polaków" - zauważył.
Zdaniem ministra nauki lista PiS w Krakowie ma "znakomitego lidera", którym jest Małgorzata Wassermann. "Uważam, że jeżeli ktoś nie boi się wyborów, wierzy, że przez swoją pracą zasłużył na zaufanie dostatecznej liczby wyborów, aby znaleźć się w Sejmie, to nie ma sensu rywalizować o miejsce" - zaznaczył Gowin.
Dodał, że liderzy partii współtworzących Zjednoczoną Prawicę starali się "na pierwszych miejscach ulokować jak największą liczbę młodych, zdolnych polityków". "Moją rolę w polityce coraz częściej definiuję w ten sposób, że chciałbym do niej wprowadzić jak najszersze grono młodych, dobrze wykształconych, rozumiejących współczesny świat konserwatystów" - dodał.
Wicepremier odnosząc się do tego, że krakowska lista wyborcza nazywana jest "listą śmierci" podkreślił, że to określenie kojarzy mu się "jak najlepiej".
"W polityce trzeba stawiać na wszystkie silne osobowości. Nie może być tak, że, aby chronić liderów, zasłużonych działaczy, to młodych, zdolnych albo w ogóle nie wpuszcza się na listę, albo spuszcza się ich na koniec. Namawiałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, żeby takie listy śmierci powstały, one powstały już w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego, co dało znakomite efekty. Wierzę, że silna lista krakowska, tak jak w 2015 roku, odniesie zwycięstwo" - mówił minister nauki i szkolnictwa wyższego.