Podejście japońskich inwestorów do polskiego rynku zmieniło się diametralnie w ostatnich latach. Polska nie jest już dla nich jedynie bramą do Unii Europejskiej, ale pełnowartościowym rynkiem zbytu. A w najbliższej przyszłości może stać się czymś więcej - miejscem do pogłębionej współpracy - ocenia w rozmowie z wnp.pl Shigeo Matsutomi, ambasador Japonii w Warszawie.
- Myślę, że najważniejsza będzie zmiana nastawienia świata biznesu. Japoński biznes już jest zainteresowany wchodzeniem na rynek polski, a mam nadzieję, że dzięki tej umowie także polscy przedsiębiorcy zaczną przykładać większą wagę do rynku japońskiego. I tu kluczowe będzie właśnie odpowiednie nastawienie, niezbędne do skorzystania z nadarzających się biznesowych okazji.
Czy widzi pan zmiany w postrzeganiu Polski przez japońskich inwestorów w ostatnich latach?
- Powiedziałbym, że rola, czy też może status Polski wewnątrz Unii Europejskiej ulega zmianie. W 2004 roku, kiedy Polska stała się członkiem Unii Europejskiej, wiele japońskich firm traktowało ją jako świetny sposób na wejście na szerszy rynek unijny. Firmy produkcyjne zakładały tu fabryki z myślą głównie o klientach europejskich. W tym sensie Polska była bramą do Unii dla sektora produkcyjnego z Japonii. Ta sytuacja się zmienia.
Polska rozwija się w szybkim tempie, rośnie popyt wewnętrzny i kraj stał się liczącym się rynkiem samym w sobie. Dzisiaj japońskie firmy chcą sprzedawać swoje produkty polskim konsumentom. To pokazuje także zmiana branż przemysłu, które są zainteresowane inwestowaniem w Polsce. Po przemyśle produkcyjnym, przede wszystkim z sektora motoryzacji, mamy także przetwórstwo żywności czy firmy z sektora chemicznego i farmaceutycznego, dla których głównym odbiorcą ma być rynek polski.
To jest druga faza zainteresowania japońskiego przemysłu Polską. Trzecia faza, której świadkami będziemy w najbliższej przyszłości, to wspólne przedsięwzięcia japońskich i polskich przedsiębiorców, także na rynkach trzecich. Chodzi nie tylko o spółki typu joint-venture, ale również na przykład o wspólne centra badawczo-rozwojowe.
Czy ta trzecia faza już się rozpoczęła?
- Tak. W ubiegłym roku polski rząd przyjął przepisy promujące start-upy. A japońskie firmy, szczególnie duże koncerny produkujące sprzęt elektroniczny, zmieniają swoje strategie.
Do tej pory tego typu mega podmioty jak Panasonic, Hitachi czy Toshiba, dysponowały własnymi laboratoriami. Dzisiaj coraz częściej próbują nowego modelu, polegającego na outsourcingu lub stworzeniu sieci w procesie B+R. I poszukują w tym celu partnerów. Także małych, bo rozmiar nie ma znaczenia na polu innowacji. A Polska właśnie zainaugurowała ten proces, na co japońskie firmy już reagują, na przykład otworzyliśmy właśnie centrum badawczo-rozwojowe w Łodzi, jesteśmy zainteresowani automatyzacją polskich fabryk. To wszystko sprawia, że sytuacja się zmienia i zmierzamy w kierunku trzeciej fazy.
Jakie są najważniejsze pozostające wciąż przeszkody inwestowania w Polsce?
- Istnieją dwa poziomy utrudnień. Pierwszy, na poziomie europejskim, to biurokracja. Z kolei na poziomie krajowym Polska wciąż ulega przeobrażeniom na poziomie instytucji.
Weźmy na przykład dwutlenek węgla. Musimy kupować prawa do emisji, żeby wybudować konkretne zakłady produkcyjne. Polska wprowadziła nawet kontrole emisji pyłów. Problem w tym, że brakuje rynku emisji. Wprowadza się jakieś regulacje, dla których nie ma rynku. To sprawia, że inwestorzy tkwią w zawieszeniu. Chcieliby wypełnić zobowiązania, do których Polska nie jest gotowa z punktu widzenia instytucjonalnego.
Kolejna kwestia to brak odpowiednich zasobów urzędniczych. Na ocenę wpływu na środowisko czeka się bardzo długo, ze względu na brak personelu w urzędach. To coś co nazywa się infrastrukturą instytucjonalną.
Jakie sektory gospodarki są dziś najbardziej popularne wśród japońskich inwestorów?
- Byłem przez cztery lata reprezentantem rządu Japonii w Komitecie Inwestycyjnym OECD i mówiąc o inwestycjach sprowadzamy je do kwestii bilateralnych. Tymczasem wydaje mi się, że potrzebujemy bardziej globalnego spojrzenia na klimat inwestycyjny.
Jak ocenia pan szanse na inwestycje polskich przedsiębiorstw w Japonii?
- Japonia była kiedyś świetna w produkowaniu praktycznie wszystkiego. Ale wchodzimy w nową fazę rozwoju, w której produkcja masowa jest zastępowana przez produkcję niewielkich partii produktów, które są skrojone dokładnie pod potrzeby danego odbiorcy.
Potrzeby i gusta konsumentów są coraz bardziej zróżnicowane. A to stwarza potencjał do tego, by część japońskich konsumentów stała się idealnymi odbiorcami dla niektórych produktów także z Polski. Nie wiemy jakie to produkty, musicie się sami przekonać.
Nie jestem w stanie wskazać sektora czy branży, które mogą okazać się szczególnym sukcesem na japońskim rynku, ale na pewno nie jest to kwestia wielkości, nawet posiadając ułamek procenta udziałów w rynku można na tym nieźle zarobić, bo to już nie jest rynek produktów masowych.
Shigeo Matsutomi, ambasador Japonii w Polsce był gościem Spotkania gospodarczego Polska -Japonia, które odbyło się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Czytaj więcej: www.eecpoland.eu
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl