W założeniu Pracownicze Plany Kapitałowe mają być systemem powszechnym. Z dyskusji na Europejskim Kongresie Gospodarczym wynikają wątpliwości, czy najmniej zarabiający zdecydują się na skorzystanie z tej formy oszczędzania.
- To jeden z podstawowych tematów – dla kogo ten program będzie – mówił Marek Gadacz, partner, w Crido w trakcie panelu „Pracownicze Plany Kapitałowe” podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Podkreślił, że chociaż ostatnie dane statystyczne mówią o dość szybkim wzroście wynagrodzeń – to jednak podawana przez GUS średnia płaca na poziomie 4,8 tys. zł nie w pełni oddaje sytuację na rynku. Jego zdaniem bardziej wartościowym wskaźnikiem jest mediana wynagrodzeń, wynosząca - według jego wyliczeń - ok. 3,6 tys. zł (ostatnie dane GUS pochodzą z października 2016 roku). Przy takim poziomie wynagrodzeń pracownik dostaje na rękę 2,6 tys. zł. - Z tego na składkę w PPK musiałby dodatkowo przeznaczyć 84 zł. Można się zastanawiać, czy to dużo, czy mało. To zależy od indywidualnej sytuacji. Wielu może uznać to jednak za zbyt duży ciężar – stwierdził Gadacz.
Jeszcze bardziej dwuznaczna jest sytuacja w przypadku dominanty płac, czyli najczęściej występującej płacy, szacowanej obecnie na ok2,3 tys. zł brutto. Przy zarobkach netto na poziomie 1,7 tys. zł, składka do PPK wynosiłaby 55 zł. – Ten system preferuje zamożniejszych – uważa Gadacz.
Robert Zapotoczny, zarządzający projektem Portal PPK w grupie PFR tłumaczył, że formą preferencji mającą zachęcać mniej zarabiających do uczestnictwa w PPK, są rządowe dopłaty – startowa i roczna.
- Może należałoby się zastanowić nad zwolnieniem tych składek z opodatkowania na wejściu, w zamian pobierać podatek już od wypłacanego świadczenia – zastanawiała się Agnieszka Łukawska, dyrektor ds. programów emerytalnych w Skarbiec TFI. Robert Zapotoczny ripostował, że to mogłoby oznaczać, że wypłata środków z PPK mogłaby być opodatkowana według najwyższej stawki podatkowej.