Aż 73 proc. pracodawców obawia się, że nie znajdzie odpowiednich inżynierów i specjalistów, a nawet osób, np. humanistów, których będą mogli wyszkolić - wynika z badań klastra Silesia Automotive, które opisuje serwis PulsHr.pl. Firmy szukają sposobów, by rozwiązać problem.
- Uczelnie muszą nawiązać współpracę z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Pracodawcy myślą, że jeśli podniosą stawki wynagrodzeń, to kandydaci przyjadą np. na Śląsk. Jednak pracownicy patrzą inaczej. Szukają nie tylko dobrze płatnej, ale także ciekawej pracy oraz interesującego miejsca do życia – ocenia Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej.
Obecnie Politechnika Śląska ma 24 tys. studentów. Jej mury co roku opuszcza kilka tysięcy absolwentów różnych kierunków.
- Najbardziej pożądane przez pracodawców kierunki to: informatyka, automatyka, robotyka, budownictwo, mechanika, systemy produkcyjne, mechanika budowy maszyn czy mechatronika. Osoby, które je kończą, nie czekają długo na ciekawą ofertę – wskazuje Arkadiusz Mężyk.
Arkadiusz Hołda, założyciel-kanclerz Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach, zwraca uwagę na inny problem. Jak twierdzi chętnych na kierunki inżynieryjne nie brakuje. WST przeżywa hossę – odnotowuje 20-procentowy wzrost rok do roku, jeśli chodzi o zainteresowanie ze strony kandydatów. Problem w tym, że uczelnie - ogólnie - borykają się z niżem demograficznym.
- Według szacunków co roku na uczelniach powinno ubywać 10 proc. studentów. Dopiero w 2020 r. niż demograficzny ma się skończyć – ocenia Hołda. - Niestety inżynierów brakuje tu i teraz, dlatego musimy dostosować się i wypełnić lukę. W przeciwnym razie inwestorzy przeniosą się do innych krajów, np. do Rumunii czy Bułgarii, gdzie już dzisiaj pracownicy są tańsi średnio o 20 proc. - dodaje.
Jak z tym deficytem radzą sobie firmy? CZytaj więcej:
Rynek pracy w Polsce 2017: Inżynier i specjalista na wagę złota. Pracodawcy zaczną się nimi dzielić?
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl