Jesteśmy w połowie procesu legislacyjnego związanego z nowelizacją unijnej dyrektywy o delegowaniu pracowników, przypomina Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.
Trwają negocjacje projektu nowelizacji
Projekt nowelizacji jest obecnie negocjowany w ramach tzw. trilogu między Komisją Europejską, Parlamentem i Radą UE.- Jeżeli chodzi o nastawienie Parlamentu Europejskiego, to ono jest bardzo prosocjalne i przeciwko delegowaniu, natomiast w Radzie ważą się racje tych dwóch obozów UE, czyli nowych i starych państw Wspólnoty, i nie wiadomo, jak to się skończy – mówi gość Polskiego Radia 24.
Firmom będzie trudniej
Dla Polski może to oznaczać upadek wielu polskich firm i utratę nawet do 800 tysięcy miejsc pracy, ostrzegają przeciwnicy dyrektywy.- 800 tys. to mniej więcej wszyscy, którzy są delegowani oraz zatrudnieni w transporcie międzynarodowym, a wydaje się, że jednak wszyscy pracy nie stracą. Natomiast firmom bardzo pogorszą się warunki prowadzenia tej działalności. Co ważne też, jeżeli firmy zdecydują się zrezygnować z delegowania i po prostu otworzą swoje oddziały na miejscu w krajach, w których świadczą usługi i zatrudnią tam polskich pracowników, to oczywiście warunki zatrudnienia się nie poprawią dla tych pracowników. A jeden skutek jest oczywisty – składki od ubezpieczeń społecznych nie popłyną do polskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych tylko do instytucji ubezpieczeniowych krajów, w których będą świadczone te usługi – podkreśla Grzegorz Baczewski.
Polskie firmy i agencje zatrudnienia delegujące pracowników do innych państw Unii nie konkurują dumpingowymi płacami. Wręcz przeciwnie - średnia stawka kierowanego do pracy na Zachodzie Polaka wynosi prawie 10 euro netto na godzinę, czyli o ponad 2 euro przekracza minimalną stawkę w krajach UE, tak wynika z raportu Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl