"Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zastrzega sobie prawo pierwokupu start-upów, które wyrosną na jego pieniądzach. Problemem jest cena" - donosi "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, Centrum będzie mogło przejmować firmy za kwoty poniżej wycen rynkowych.
Sprawa dotyczy konkursu BRIdge Alfa. Z projektem tym "od początku były problemy, bo z powodów formalnych mało kto mogł się do niego zgłosić i projekt wisiał na włosku" - pisze gazeta.
Okazuje się, że "NBCR w regulaminie zastrzegł sobie prawo do pierwszeństwa wykupu co ciekawszych projektów, czy są oburzeni inwestorzy". Jak podkreśla "GW", inwestorom nie podoba się przede wszystkim to, że "będą musieli sprzedawać start-upy po cenie, jaką ustali rzeczoznawca".
NBCR broni się, że "to nie będzie nasz rzeczoznawca, będzie niezależny" i argumentuje, że musi jakoś się ochronić przed fikcyjnymi ofertami z rynku, których jedynym celem byłoby zawyżenie ceny".
"Gazeta Wyborcza" wskazuje, że start-upy są trudno wycenialne, bo są warte dokładnie tyle, ile ktoś chce za nie zapłacić, więc trudno się dziwić, że "inwestorzy obawiają się, iż będą zmuszeni rezygnować z intratnych umów i sprzedawać swe perełki za bezcen".
Obawy o to, że start-upy mogą być kupowane też przez spółki skarbu państwa, którym "Gazeta Wyborcza" poświęca wiele miejsca, nie są do końca uzasadnione zdaniem Artura Kurasińskiego, prezesa GhostVr i Muse, znanego specjalisty od start-upów.
"Jestem za tym, że by spółki skarbu państwa inwestowały już teraz w start-upy, ile mogą, bo zaraz na rynku w ogóle nie będzie pieniędzy z Unii i po 2020 i tak przyjdzie czas na model izraelski, w którym start-upy są finansowane z pieniędzy publicznych - ocenił.
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl