Zmiany w dyrektywie dotyczącej pracowników delegowanych są "strzałem w stopę" Unii Europejskiej - stwierdził w rozmowie z "Financial Times" wicepremier Mateusz Morawiecki. Ostrzegł, że zmiany mogą ograniczyć konkurencyjność Wspólnoty.
Nowe rozwiązania forsował francuski prezydent Emmanuel Macron. Według "FT" była to próba obrony własnego rynku przed napływem tańszej siły roboczej z biedniejszych państw, w szczególności Europy Środkowej i Wschodniej. Jednak kraje regionu uznały to za "ledwie skrywany protekcjonizm".
"Nie chcemy wspólnego rynku europejskiego, w którym klienci kupują dobra od technologicznie zaawansowanych firm Zachodniej Europy, podczas gdy w tym samym czasie konkurencyjność naszych obywateli (w sektorze usług) jest ograniczana regulacją" - oznajmił "FT" Morawiecki.
Gazeta przypomniała, że trwają dyskusje na temat tego, ile dni pracownicy firm transportowych mogą spędzić w danym kraju, zanim zostaną uznani za pracowników delegowanych. Rząd w Warszawie, przy wsparciu m.in. Irlandii, Hiszpanii i Węgier, liczy na zwiększenie proponowanego przez Komisję Europejską limitu pięciu dni.
Czytaj także: 100 tys. miejsc pracy zagrożonych. Walka już przegrana?
"Nasi kierowcy z Europy Środkowo-Wschodniej dostarczają dobra na terenie całej Europy na potrzeby różnych etapów produkcji. Jeśli będą zmuszeni do pozostania w Niemczech na (tylko) dwie noce lub (tylko) trzy noce we Francji, wpłynie to na fragmentację całego łańcucha dostaw" - tłumaczył polski wicepremier.
"W efekcie uderza to nie tylko w nasz sektor budowlany i logistyczny - to coś więcej. Myślę, że strzelamy sobie w stopę taką regulacją" - argumentował.
Morawiecki podkreślił, że spośród czterech swobód Unii Europejskiej, swoboda usług jest najsłabiej rozwinięta, podczas gdy - w jego opinii - to właśnie w tym obszarze kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają często przewagę nad zachodnimi konkurentami.
"Pozostałe trzy wolności działają na korzyść bogatszych państw, bo są oparte na technologii, przyciągają naszych najbardziej utalentowanych, najlepszych ludzi i (bogatsze kraje) sprzedają nam swoje volkswageny i renault. Kiedy jednak nasi kierowcy ciężarówek chcą wejść na ich rynki, chcą je chronić" - powiedział Morawiecki, oceniając, że jest to "nieuczciwe" i "szkodzi konkurencyjności całej Unii Europejskiej".
"Financial Times" zaznacza, że kompromisowe rozwiązanie w tej sprawie będzie przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim i w państwach unijnych, a także na wtorkowym spotkaniu ministrów transportu w Brukseli.