Pływalnie mają problem z zatrudnieniem osób z kwalifikacjami, które mogą czuwać nad bezpieczeństwem. To może odbić się na jakości pracy, a także doprowadzić do czasowych wyłączeń obiektów - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
"Są to głównie młode, studiujące osoby. Umowa-zlecenie daje im większą elastyczność w wykonywaniu pracy(...)W ten sposób zatrudnionych jest około 80 proc. ratowników w kraju" - tłumaczy Grzegorz Ślaziński z olsztyńskiego WOPR. Umowa-zlecenie pozwala też zarobić więcej.
Większość obiektów proponuje na etacie wynagrodzenie na poziomie minimalnym. Pływalnie i baseny tłumaczą, że nie mogą zaproponować więcej, bo nie mają na to pieniędzy. Kadry nie mogą skompletować też prywatne aquaparki i pływalnie.
Zapytane przez "DGP" osoby z różnych pływalni odpowiadają, że w skrajnych przypadkach będą musiały zamknąć obiekt.