Delegowanie pracowników jest ważnym elementem, który przyczynia się do gospodarczego potencjału wielu krajów członkowskich UE, pozwalając jednolitemu rynkowi działać tak, jak powinien - powiedział sekretarz stanu ds. europejskich w kancelarii premiera Republiki Czeskiej Alesz Chmelarz.
- Praga nie odchodzi od stanowiska Wyszehradzkiej Czwórki dot. pracowników delegowanych - mówi sekretarz stanu ds. europejskich w kancelarii premiera Republiki Czeskiej Alesz Chmelarz.
- W przypadku fiaska negocjacji może dojść do pojawienia się na poziomie państw członkowskich inicjatyw, które "odpowiadałyby na negatywne efekty dyrektywy w sposób bardzo niefortunny" i groziłyby "zakłóceniem funkcjonowania unijnego rynku" - uważa Chmelarz.
Zaznaczył jednocześnie, że celem negocjacji w tej sprawie powinno być znalezienie kompromisowego europejskiego rozwiązania, które odpowie na "problemy niepokojące część państw członkowskich". Zastrzegł zarazem, że w grę nie wchodzi taka rewizja dyrektywy, która "uniemożliwiłaby dalsze delegowanie pracowników".
Zobacz 1112 największych firm przemysłowych w Polsce (jedyny taki raport w polskim internecie)
Francja chce rozmawiać
Pod koniec sierpnia prezydent Francji Emmanuel Macron odbył serię rozmów na temat dyrektywy o pracownikach delegowanych z przedstawicielami krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które sprzeciwiały się proponowanym przez niego zmianom w obowiązujących regulacjach. Spotkał się z szefami rządów Austrii, Czech, Słowacji, Rumunii i Bułgarii, pomijając Polskę i Węgry. Francuski prezydent relacjonował później, że w sprawie zmiany przepisów o pracownikach delegowanych ma poparcie Austrii, a Słowacja, Czechy, Rumunia i Bułgaria są gotowe do negocjacji.
Prezydent Francji Emmanuel Macron podważa filary UE i próbuje wprowadzić protekcjonizm, uderzając w swobodny przepływ osób i usług - powiedziała w ubiegłym tygodniu premier Beata Szydło. Dodała, że przywódcy europejscy muszą zdecydować, czy chcą Unii zjednoczonej czy podzielonej. Zobacz: Szydło: Macron podważa filary UE; uderza w swobodny przepływ osób i usług
Komentując sprzeciw Warszawy wobec propozycji zmian w dyrektywie Macron ocenił natomiast, iż Polska stawia się "na marginesie" Europy w "wielu kwestiach". - Polska nie definiuje dzisiaj przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra - mówił prezydent Francji. Przekonywał też, że rząd w Warszawie "nie jest rzecznikiem Europy Wschodniej". Z kolei wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański twierdził, że w sprawie pracowników delegowanych obowiązuje wciąż mandat negocjacyjny przyjęty przez premierów V4. Aktualność wspólnego stanowiska Grupy Wyszehradzkiej podkreślili też w rozmowie telefonicznej pod koniec sierpnia premierzy Polski i Słowacji, Beata Szydło i Robert Fico.
Czesi nie zmieniają stanowiska
Odnosząc się do tej kwestii Chmelarz zapewnił , że Praga nie odchodzi od stanowiska Wyszehradzkiej Czwórki dot. pracowników delegowanych. - Delegowanie pracowników jest ważnym elementem, który przyczynia się do gospodarczego potencjału wielu krajów członkowskich UE, pozwalając jednolitemu rynkowi działać tak, jak powinien - ocenił.
Czeski minister podkreślił jednocześnie, że zarówno kraje V4, jak i Francja zgodziły się uczestniczyć w letnich negocjacjach z intencją znalezienia kompromisu.
Pożądanym owocem tych negocjacji nie jest - według niego - proste utrzymanie dotychczasowego status quo, ale znalezienie "europejskiego rozwiązania" w sprawie pracowników delegowanych. - Tym, co chcemy osiągnąć jest konsensualne rozwiązanie, które z jednej strony pozwoliłoby dyrektywie o pracownikach delegowanych działać tak, jak powinna, a z drugiej strony - odpowiedziałoby na problemy, które niepokoją część państw członkowskich - powiedział Chmelarz.
W innym wypadku - jego zdaniem - może dojść do pojawienia się na poziomie państw członkowskich inicjatyw, które "odpowiadałyby na negatywne efekty dyrektywy w sposób bardzo niefortunny" i groziłyby "zakłóceniem funkcjonowania unijnego rynku". Jak dodał czeski minister, tego rodzaju inicjatywy pojawiały się już m.in. we Francji i Austrii.
Chodzi o zachowanie uczciwej konkurencji
- Dyrektywa o pracownikach delegowanych nie została stworzona po to, by umożliwić nieuczciwą konkurencję. Jeśli niektóre kraje członkowskie mają wrażenie, że taka nieuczciwa konkurencja ma miejsce, to takie obawy muszą być traktowane poważnie - chociażby poprzez poddanie budzących wątpliwości przypadków kontroli służby inspekcji pracy. Jest to coś, na co jesteśmy całkowicie otwarci; jeśli faktycznie istnieją ścieżki omijania obowiązujących przepisów i nie wszystkie procedury są przestrzegane, to widzimy tu przestrzeń na rozwiązanie tego problemu - mówił Chmelarz.
W ub. roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 r. w sprawie delegowania pracowników w UE. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.
Polskie firmy delegują do pracy w krajach UE prawie pół miliona pracowników. W opinii polskiego rządu, jeśli przepisy weszłyby w życie, znacznie pogorszyłoby to pozycję polskich przedsiębiorców na rynku UE - m.in. firm transportowych, które przestałyby być konkurencyjne wobec zachodnich przewoźników.
- Protekcjonistycznie działania Francji i Niemiec, które forsują unijną dyrektywę w sprawie wynagrodzenia pracowników delegowanych, wyeliminują polskie firmy transportowe - mówił pod koniec sierpnia minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.
Jego zdaniem, działania tych dwóch krajów wyeliminują także z rynku wiele firm transportowych z innych krajów, m.in z Hiszpanii. Czytaj: Andrzej Adamczyk: działania Francji i Niemiec wyeliminują polskie firmy transportowe.
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl