Szef Nowoczesnej Ryszard Petru przestrzegał w sobotę w Rzeszowie, że wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę będzie oznaczało niszczenie miejsc pracy, zwłaszcza we wschodniej Polsce, gdzie przy granicy zakupy robią Ukraińcy i Białorusini.
Minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska mówiła pod koniec czerwca, że rozsądną propozycją jest "etapowanie" ograniczania handlu w niedziele i wprowadzenie dwóch niedziel wolnych od handlu w miesiącu.
- Ale dzisiaj są to decyzje leżące po stronie parlamentu i tempo prac też zależy od pracy komisji polityki społecznej, która proceduje ten projekt" - powiedziała.
Pytana, czy do końca roku parlament upora się z tą regulacją i wejdzie ona w życie, odpowiedziała, że "to jest realne".
- Chciałabym, żeby projekt ustawy był wcześniej przyjęty niż do końca grudnia, żeby było odpowiednio wystarczające vacatio legis. Myślę, że możliwe byłoby zamknięcie tych prac do końca października i realne jest ciągle wejście ustawy od 1 stycznia 2018 r. w życie w kształcie, w którym przyjmie ją parlament - powiedziała.
Głos w tej sprawie Petru zabrał na sobotniej konferencji prasowej w Rzeszowie. Polityk przypomniał, że w weekendy zakupy w regionach przygranicznych robią głównie Ukraińcy i Białorusini, dając tym samym Polakom miejsca pracy i dochody.
- Ci, którzy w Sejmie w najbliższym czasie będą decydować o zakazie handlu w niedzielę, tak naprawdę niszczą miejsca pracy w tej części Polski, która nie jest najbogatsza, która potrzebuje rozwoju, potrzebuje wsparcia, a nie realizacji chorej ideologii, w konsekwencji czego, mniej będzie miejsc pracy i wynagrodzenia będą niższe - mówił lider Nowoczesnej.
Według Petru, w Polsce 30 proc. handlu odbywa się właśnie w weekendy.
- Dla takich miast, jak Przemyśl czy Białystok, jest to znacznie więcej, w ogóle dla ściany wschodniej jest to więcej - wskazywał.