- Stereotyp Polaka nieudacznika, który mało pracuje, pije i nie używa mydła, jest zastępowany niby korzystniejszym wizerunkiem: Polaka, rzetelnego rzemieślnika, ale w istocie robola. Nam nie o to chodzi. Przecież w ostatnich latach odnieśliśmy autentyczny sukces, zostaliśmy relatywnym zwycięzcą kryzysu - mówi z rozmowie z dziennikarzem wnp.pl Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ).
- Oceniamy, że będzie o połowę mniej kapitału skłonnego do inwestowania bezpośredniego za granicą. Mamy więc do czynienia z zaciekłą walką o jego pozyskanie.
Co decyduje, że inwestor wybiera Europę, a nie Azję, a dalej - Polskę i np. region Śląska, a nie inny. Chodzi o to, ile wyda się pieniędzy na pomoc publiczną dla przyciągnięcia BIZ?
- Pomoc publiczna jest ostatnim elementem całego pakietu zestawu pomocy i instrumentów. O wyborze regionu decyduje przede wszystkim koncepcja i strategia inwestora. Jeżeli szuka on lokalizacji bliskiej rynku zbytu na chłonnych rynkach azjatyckich, to kraje europejskie nie mają żadnej szansy w ubieganiu się o przyciągnięcie takiego inwestora. Jeżeli korporacja zakłada ekspansję na rynki Ameryki Środkowej, to wybierze zapewne Meksyk.
Dlaczego niektórzy trafiają do Polski?
- Ze względu na nasz główny argument, czyli stabilność ekonomiczną.
Pewnie także stabilność polityczną. Egipt od kilku lat był „trendy”, podobnie jak kraje Maghrebu i chyba to się zmieniło…
- Paradoksalnie, na skutek ostatnich wydarzeń w Afryce Północnej, straciliśmy jednego z poważnych rywali o BIZ, szczególnie jeśli chodzi o inwestycje BPO, czyli centra usług biznesowych (business process outsourcing). Nie cieszymy się z tego, ale w sposób naturalny możemy tę okoliczność wykorzystać.
Stabilność gospodarcza była towarem deficytowym w 2009 roku, ale już nie w ubiegłym i w tym roku. Mamy więcej krajów, gdzie tempo PKB jest równie wysokie, np. w Niemczech.
- Bo też po BIZ my się ścigamy już właśnie z Niemcami! Dla wielu inwestorów w ocenie miejsca inwestowania coraz więcej waży potencjał rynku wewnętrznego. Niektórzy inwestorzy skłonni byli mniemać w 2009 roku, że zapewne Polacy nie czytają gazet i nie wiedzą, że trzeba oszczędzać, skoro jest kryzys, bo kupowali tyle samo dóbr trwałego i nietrwałego użytku, jak w okresie boomu. Było tak także dlatego, że wzmocniła się i złotówka, i poziom gotówki do dyspozycji.
Polska ma "ciekawszy" rynek pracy. Porównując nas z krajami rozwijającymi się, bliżej nam kulturowo i mentalnie do większości inwestorów szukających miejsc do inwestycji. Ponadto, co dziesiąty student w Europie jest Polakiem. To argument nie do zbicia, nawet jeżeli znajdziemy w Europie kraje o nieco wyższym poziomie skolaryzacji, to liczba absolwentów wszystkich uczelni jest taka, jak w jednym z dużych naszych miast akademickich.
Odstrasza pewnie zła ciągle infrastruktura i bariery administracyjne?
- Stan infrastruktury nie jest już barierą, np. właśnie na terenie Śląska. Natomiast może to nas dziwić, ale inwestorzy zagraniczni podkreślają jako ważną zaletę w miarę stabilny i klarowny system prawny i podatkowy. Oczywiście, wskazywane są obszary, gdzie prawo to jest złe, jak w przypadku przepisów budowlanych i o zamówieniach publicznych. Jednak ogólnie - nasza biurokracja nie odbiega od pewnych standardów i nie jest postrzegana jako bariera.
Bodaj najbardziej zmienił się wizerunek Polski pod względem braku korupcji. Zajmujemy przedostatnie miejsce w naszym regionie, jak ocenia Amnesty International, czyli korupcja jest u nas najmniejsza.
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl