Tak zwana nowa ustawa kominowa była prawdziwą rewolucją, ocenia w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia mecenas Radosław Kwaśnicki, partner zarządzający w kancelarii RKKW. Po roku od jej obowiązywania, jak ocenia ekspert, potrzebne są jednak pewne zmiany, dostosowanie przepisów do realiów.
We wrześniu 2016 roku weszła w życie tzw. nowa ustawa kominowa dotycząca zasad kształtowania wynagrodzeń członków zarządów w spółkach państwowych. Większość przeanalizowanych przez portal wynagrodzenia.pl spółek ustaliło maksymalne widełki wynagrodzenia zasadniczego dla osób pełniących funkcję prezesa zarządu w przedziale od 7 do 15 krotności podstawy obliczenia. Do tego dochodzą zmienne premie, uzależnione od wyników pracy.
Przepisy trzeba dopasować do realiów
Po roku obowiązywania ustawy parę rzeczy ujrzało światło dzienne i zapewne trzeba będzie wprowadzić pewne zmiany, mówi mecenas Radosław Kwaśnicki, partner zarządzający w kancelarii RKKW.
- Zmiana, która dokonała się ponad rok temu, była rewolucyjna. W tym czasie wyszły pewne problemy związane ze stosowaniem nowych przepisów. Pojawiły się wątpliwości interpretacyjne, które należy rozwiać, a także oczekiwanie rynkowe, by pewne regulacje uelastycznić. Każde prawo, nawet dobre, trzeba dopasować do realiów. One się też zmieniają, bo mamy duży wzrost gospodarczy. W tym czasie pojawiło się tez kilka wyzwań, problem doliczania bądź też niedoliczania podatku VAT do wynagrodzeń menedżerów oraz wynikający dalej z tego problem, czy jeżeli ten VAT byśmy doliczyli, to jak jest wówczas z widełkami, czy obejmują one pensje z VAT-em, czy też bez. A to 23 proc. różnicy, tak więc kwestia jest istotna z finansowego punktu widzenia. Również istotnym wyzwaniem jest problem urlopu wypoczynkowego. Menedżer jak każdy człowiek musi wypoczywać, także jest to istotne nie tylko z jego perspektywy, ale również spółki, którą zarządza - zauważa rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.
W planach jest wprowadzenie możliwości 24-dniowego urlopu.
Powrót do umów o pracę?
Obecnie menedżerowie są na umowach cywilnoprawnych, gdzie nie ma właśnie prawa do urlopu, czy świadczeń medycznych. Mecenas komentował też sprawę ewentualnego powrotu do umów o pracę, o czym ostatnio znowu się mówi.
- Pojawia się tu kilka wyzwań. Jednym z nich jest kwestia choroby menedżera. Każdy ma prawo zachorować. Jest więc kwestia tego, czy menedżer w czasie choroby ma prawo do wynagrodzenia w jakimś wymiarze czy też nie. Ustawa kominowa wprowadzała jako zasadę umowę o pracę, jako stosunek prawny menedżera. W istocie rzeczy „kominówka” była tak stosowana, że można było pozbyć się ograniczeń z niej wynikających, jeżeli zawierało się umowę cywilnoprawną. I tak w wielu przypadkach robiono. Z informacji na stronie internetowej KPRM, nie wynika, że jest rozważana w sposób formalny możliwość wprowadzenia umowy o pracę, czy to jako wyłącznej formy zatrudnienia menedżera, czy też jako alternatywy. Osobiście uważam, że warto pracować nad rozwiązaniem, które być może dałoby możliwość wyboru, szukania optymalnego instrumentu w przypadku danej spółki, danych osób i byłaby to decyzja właścicielska, organu nadzorczego i menedżera - uważa mecenas Radosław Kwaśnicki.
Z analiz portalu wynagrodzenia.pl wynika, że prawie połowa menedżerów spółek giełdowych zarobiła w 2016 roku więcej niż 50 tys. miesięcznie. Gdy pod uwagę weźmiemy menedżerów spółek Skarbu Państwa, to połowa menedżerów nimi zarządzających zarabia więcej niż 110 tys. złotych miesięcznie.
Biurowce na sprzedaż i biura do wynajęcia. Zobacz oferty na PropertyStock.pl